No i mamy weekend. Co będziemy robić? Ugryziemy smoki w pupę! No, ale najpierw założymy misiurę i wyciągniemy zardzewiały topór z kufra. Na deser Lindsey Stirling no i smoki!
Diablo. W sumie nigdy nie pochłonęła mnie jego magia. No, może poza częścią pierwszą – w końcu prawie każdy z nas w młodości choć raz „poszedł na Buczera”. Kolejna odsłona serii jednak jakoś nie porwała mnie na tyle, aby poświęcić jej jakąkolwiek ilość czasu. Podobnie było z częścią trzecią. Zagraliśmy wraz z GRAstrolegionem w demo i…. cóż, w sumie wszyscy …
Podczas porannego przeszukiwania Globalnego Wysypiska Śmieci, natrafiłem dziś na całkiem ciekawego newsa. Okazuje się, że kontynuacja jednej z najorginalniejszych (według mnie) gier przygodowych i nie tylko przygodowych, nadal znajduje się w produkcji. Mowa oczywiście o „Armikrog” czyli nazwijmy to „następcy” pamiętnego Neverhood’a.
W 2012 roku wybuchła gorączka złota pod nazwą kickstarter zapoczątkowana przez Tima Schafera i Double Fine Productions. Jednym z ludzi którzy na tym skorzystali był Jordan Weisman i stojąca za nim firma Harebrained Schemes, która pragnęła powrócić do starego systemu Role Playing zatytułowanego Shadowrun, obchodzącego w tym roku swoje 25-lecie.
Czasem zazdroszczę młodemu pokoleniu. Mają konsole, komputery i w ogóle masę elektronicznej rozrywki do wyboru. Nie chcę zabrzmieć jak stary piernik, ale… za mojej młodości tego nie było. Jest jednak COŚ czego współczesne dzieciaki nie doświadczą – klimatu towarzyszącemu graniu na automatach wrzutowych.
Heja, trochę nam zeszło od ostatniego odcinka, z powodów obiektywnych i nieobiektywnych oraz przedłużającej się nieobecności Karnasia. Ale jesteśmy! Co prawda w ostatniej chwili okazało się, że i tak pana ordynatora nie będzie, ale udało się nam zebrać ekipę wyjątkowych specjalistów do przeprowadzenia tego tygodniowego badania. A w nagrodę wydłużył nam się metraż.
Na początek kilka słów wyjaśnienia. Ten tekst jest najbardziej osobistym, ekshibicjonistycznym artykułem, jaki napisałem w swojej wieloletniej, zawodowej karierze. Nigdy wcześniej nie odważyłem się napisać o sobie w taki sposób jak mam to zamiar uczynić poniżej. Nigdy nie czułem potrzeby „uzewnętrzniania się” jak czynią to rzesze blogerów. Tym razem będzie inaczej… bo prawie umarłem.
Zasiadłem do pisania o Carterze i… jakoś mi nie szło. Więc zasiadam jeszcze raz. Problem z tą grą polega na tym, że trudno cokolwiek o niej napisać nie spoilując. To oczywiście troszeczkę utrudnia moje zadanie. Dlatego dam sobie spokój z opisywaniem gry, a zamiast tego po prostu wypluję z siebie strumień świadomości i zobaczymy co …