Nadszedł piąteczek, a więc odpoczywamy i bawimy się na potęgę. No i gramy. W co? Pływamy statkami w World of Warships, siekamy w darmową karciankę i szalejemy samochodami w dzikiej Rakietowej Lidze!
Czy wiecie, że Rick Grimes w The Walking Dead… Nie, nie wybaczcie! nie oszalałem po prostu mamy takiego mema, który narodził się wczoraj wieczorem, kiedy kolega digital_cormac opowiadał o swojej pasji, czyli strzelaniu z broni pneumatycznej do wpienionych grzybiarzy. Tak… takie rzeczy dzieją się na zlocie. Na GRAstrozlocie!
Pistolety świetlne towarzyszyły konsolom do gier niemalże od zarania historii komputerowej rozrywki. W późnych latach osiemdziesiątych każdy z głównych graczy na rynku miał w swojej ofercie adekwatne urządzenie, umożliwiające „strzelanie” do wirtualnych przeciwników, pojawiających się na ekranie telewizorów. Atari miało swojego XG-1, Sega Light Phasera a Nintendo Zappera.
Historia brytyjskiego studia Imagine Software, któremu mimo ogromnego sukcesu nie dane było przetrwać “siedmiu tłustych lat” powinna na zawsze pozostać przestrogą dla dużych i małych graczy na arenie komputerowej rozrywki. Wczesne lata osiemdziesiąte były początkiem rozkwitu branży. Trudno już wtedy było mówić o przemyśle we współczesnym rozumieniu, jakkolwiek to właśnie firmy takie, jak Imagine Software i – ich główny rywal na rynku brytyjskim – Ocean, stanowiły niejako etap przejściowy pomiędzy “kodowaniem w garażu” a “wielkim przemysłem”.
Yarrr szczury lądowe! Za oknem cholerne upały, ale my się nie poddajemy i gramy. A także bawimy się na całego. Jeśli tylko siły nam na to pozwolą przy takiej pogodzie. Stopy wody pod kilem grastro-czytelnicy! Tak, tak! Za namową kolegi, doktora Jolo zainstalowałem sobie World of Warships. Gra jest teraz w otwartej becie i każdy …