web analytics

«

»

Gramy w Assassin’s Creed Odyssey – 300 i spartanka!

Spaaartaaa...

Spaaartaaa…

„Na Zeusa gromowładnego, Heraklesa, Odyseusza, i legendarne onuce ze złotego runa! Ależ to jest dobra gra!” – zakrzyknąłem podskakując radośnie w fotelu po kilku godzinach obcowania z najnowszą odsłoną Assassin’s Creed. Tak zaczęła się moja odyseja. Odyseja po przepięknym, starożytnym uniwersum.

Ciężar gatunkowy tego co napisałem akapit wyżej jest ogromny. Dlaczego? Ponieważ generalnie nie lubię serii Assassin’s Creed. Tej jej ekhem… „frywolności” w traktowaniu historii (kiedy wychodzi kolejna odsłona zawsze zadaję sobie pytanie JAKI okres historyczny tym razem opluł Ubisoft) i absurdów fabularnych. Czego nie mogę znieść w Asasynach? Przede wszystkim motywów współczesnych, całej tej otoczki SF, czyli tej cholernej zaginionej, cywilizacji itd. Tak zwany „lore” AC nigdy mnie nie interesował – był zbyt idiotyczny i męczący. Przede wszystkim jednak nienawidzę w tej serii gier Animusa i tych wszędobylskich „desynchronizacji”. Przeszkadza mi to w immersji, poznawaniu świata i kompletnie psuje klimat. O razu zaznaczę, że ktoś w Ubi doszedł chyba do podobnych wniosków. Całego tego „wirtuala” w Odysei – nawet bardziej niż w Origins – prawie nie czuć. Dzięki Bogu! Czuć natomiast elementy rasowej gry cRPG, inspiracji trzecią odsłoną Wiedźmina, Breath of the Wild (Zelda), systemem Nemesis z gry Shadow of Mordor i wiele, wiele innych. Ubisoft nigdy nie epatował w swoich grach oryginalnymi rozwiązaniami. Nauczył się jednak doskonale kopiować. Naprawdę doskonale. Należy jednak stanowczo zaznaczyć, że ACO to chyba pierwsza gra tej firmy, która ma jakiś pazur, styl i „duszę”.

Tak więc skusiłem się i mimo deklaracji, że do premiery Red Dead Redemption 2 NIE KUPIĘ żadnej gry zagrałem. Nie żałuję! Machnąłem ręką na pewne niespójności historyczne – o których wspomnę* na samym końcu tego tekstu i dałem się pochłonąć cudownemu, antycznemu światu.

i wtedy Eufemiusz legł zamroczony winem...

i wtedy Eufemiusz legł zamroczony winem…

Akcja Assassin’s Creed Odyssey przenosi nas w okres wojen peloponeskich, a konkretnie do roku 431 p.n.e. Osią fabuły jest właśnie konflikt między dwoma wielkimi greckimi polis – Atenami i Spartą ( Ateńskim Związkiem Morskim, a Związkiem Peloponeskim) i choć historię 30 letniego konfliktu twórcy gry potraktowali dość frywolnie, naginając pewne rzeczy na potrzeby gry wideo to tutaj nie ma się do czego przyczepić. Mamy dwie, mocno zarysowane strony konfliktu, ale co ciekawe żadna ze stron nie jest jednoznacznie „dobra”, lub „zła” co daje nam ciekawe pole do manewru podczas rozgrywki. Czy opowiemy się za Atenami? A może wesprzemy Symmachię Spartańską? Nasze pochodzenie może determinować ten wybór ponieważ nasz bohater jest z urodzenia… Spartaninem, lub Spartanką.

Zgadza się. AC Odyseja daje nam wybór wcielenia się w Aleksiosa, albo Kasandrę. Nie będę tutaj rwał sobie włosów z głowy, rozdzierał szat i kwilił, że „ojejku, jej babą grać można w starożytnej Grecji”. Cóż, z HISTORYCZNEGO punktu widzenia jest to abominacja, bzdura, głupota i w ogóle bardziej akuratne historycznie byłoby, gdyby w zbroję odziać konia i kazać mu chodzić na dwóch kopytach niż „grać babom”. Cóż… NIE będę przepraszał za to, że antyczna Grecja była społeczeństwem na wskroś patriarchalnym i żadne wycie feministek tego nie zmieni. Tak było i JUŻ. Nie zmienia to faktu, że… mamy przecież do czynienia z grą wideo. Tak więc przymykam oko na pewne nieścisłości i składam je na ołtarzu tak zwanej „grywalności”. A wracając do tematu… Jak już wspomniałem, do wyboru mamy Aleksiosa, albo Kasandrę. Od razu muszę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością… zaklinam was na sandały Hermesa, wybierzcie kobitkę! Nasz ziomek Aleks jest postacią na wskroś generyczną, nudnym osiłkiem jakich wielu w świecie elektronicznej rozrywki. No i ten głos. Zastanawiałem się co jest nie tak z postacią męską w ACO. Głosu użycza przecież profesjonalny aktor Michael Antonakos (Grek z krwi i kości) i nagle dotarło do mnie, że to przecież Starstreak, kucyk z My Little Pony. Nie, nie pytajcie skąd to wiem ;). Kasandrze głosu użyczyła natomiast urocza aktorka Mellisanthi Mahut. Urok ten udzielił się też wirtualnej postaci – Kasandra jest chyba najlepszą, kobiecą postacią jaką ostatnio dostaliśmy w grach wideo. Dość powiedzieć, że Lara Croft z Tomb Raiderów mogłaby się wiele nauczyć od osób odpowiedzialnych za „rys postaci” naszej Kasi z Odysei. Rozpisałem się o wyborze postaci, ale jest to przecież kwestia najważniejsza dla wielu graczy. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, abyście wybrali Aleksiosa. Najlepiej obejrzeć dostępne na YT materiały wideo. Według mnie lepiej wypada Kasandra. Aleks jest drewnianym klocem. No, ale to tylko moje zdanie.

Kasandra i ten od kucyków My Little Pony...

Kasandra i ten od kucyków My Little Pony…

Jak już wcześniej wspomniałem gra rzuca nas w gorący okres wojen peloponeskich, a konkretnie startujemy na malowniczej wyspie Kefalonia (Kefallenia) obmywanej przez lazurowe wody Morza Jońskiego. Nasz Aleksios, lub Kasandra ma na pieńku z miejscowym rozbójnikiem o pseudonimie Cyklop. Już w pierwszych minutach gry musimy porachować kości zbirom pana jednookiego. Chwilę później poznajemy jowialnego Markosa naszego hmmm… pracodawcę i opiekuna, który przygarną naszą małą Kasandrę lata temu. Pierwszym zleceniem, jakie dostajemy od Markosa jest zastraszenie biednego kupca, który jest winien naszemu szefowi sporo drachm.

Pierwsze co jednak zrobiłem to poszwendałem się po urokliwej wyspie. Odwiedziłem jaskinię Nimf, a także wspiąłem się na gigantyczną statuę Zeusa Gromowładnego. Oczywiście zrobiłem to tylko po to, aby odfajkować punkt synchronizacji dla naszego orła Ikarosa. Naprawdę, tylko po to!

Dalej było jeszcze lepiej. Niedaleko Kefalonii znajduje się mniejsza wyspa. Jaka? To przecież Itaka króla Odyseusza! Kiedy wylądowałem na brzegu – przepłynąłem kawałek morza wpław – padłem na kolana. Musicie mnie dobrze zrozumieć – kocham historię starożytną, a greckie mity wręcz ubóstwiam i kiedy wędrując po Itace, myszkując po zrujnowanym, choć nadal przepięknym pałacu legendarnego bohatera i chwilę później dotarłem do słynnego chlewiku Eumajosa uwiecznionego na kartach Odysei Homera po prostu załkałem ze szczęścia.

 Odyseja. Pieśń XIV – fragment

Odyseusz u Eumajosa

Odysej od przystani piął się ścieżką w górę
Przez wyżyny lesiste, aż do miejsca, które
Wskazała mu Atena, gdzie ów pastuch siedzi,
Dbalszy o pańskie dobro niż reszta gawiedzi.
Zastał go, jak na progu siedział wśród zagrody,
Która tu zbudowana dla trzodnej wygody
Na wyżynie, skąd patrzy naokół widziana;
Wybudował ją pastuch pod niebytność pana,
Bez wiedzy Laertesa, bez pani rozkazu.
Wzniósł mury, ogrom głazu stosując do głazu,
Otamił, a wańczosy wkoło dębowemi
Obwiódł, jeden przy drugim wbijając do ziemi.
W środku obejścia chlewów dwanaście zbudował
Obok siebie, w nich na noc trzodę pilnie chował.
Pięćdziesiąt ryjów w każdej zamykał oborze,
Zwykle same maciory; wieprze śpią na dworze,
Lecz ich szczupłe, gdyż liczbę zmniejszały codziennie
Szumne gachów biesiady, na które niezmiennie
Musiał dostarczać wieprzów z najgrubszą słoniną—
Więc sztuk trzysta sześćdziesiąt w zapasie miał ino;
Przy nich zaś na podwórzu odprawiały wartę
Ręką jego karmione cztery psy zażarte.

 

W sumie na pierwszej wyspie spędziłem około dziesięciu(!) godzin. Szwendałem się po różnych zakamarkach, wykonywałem zadania i zlecenia. Musiałem między innymi zadecydować o losie wioski ogarniętej śmiertelną zarazą. Polowałem na kozły, wilki i kury (tu ciekawostka – drób na Peloponezie upowszechnił się dzięki Persom). Uratowałem brata ateńskiego bogacza z rąk bandytów i tak dalej! Dość powiedzieć, że bawiłem się wyśmienicie. W planach mam też wykonanie questa w którym zapoluję na wielkiego dzika. Kalidońskiego dzika. Naprawdę.

Witaj grecka przygodo...

Witaj grecka przygodo…

Assassin’s Creed Odyssey, jak już wspomniałem na wstępie czerpie pełnymi garściami z takich gier jak Wiedźmin 3, czy najnowsza Zelda. Ubisoft zapatrzył się także we wspomniany wcześniej system Nemesis i mamy coś podobnego – czasem za naszą skórę wyznaczana jest nagroda i wyruszają na nas „łowcy głów”. Nie będę się nad tym rozwodził, ale także my możemy „zapolować” na nich.

No dobrze, ale jak mi się grało? Bardzo dobrze. Dialogi w ACO są wyśmienite, zadania i questy poboczne całkiem ciekawe. No i te wybory! Wybory i konsekwencje. Wspomnę tylko, że kiedy wyruszyłem już na wody Morza Jońskiego pierwsze co zrobiłem to zatopiłem kilka pirackich galer. Niestety w ogniu walki ucierpiał też stateczek kupiecki, który został przeze mnie przypadkowo zatopiony.

Sądziłem, że nic z tego konkretnie nie wyniknie. Jakże srogo się pomyliłem w tej kwestii. Jakiś czas później, kiedy zawinąłem do nieodległego portu na przystani zauważyłem zawodzącą kapłankę. Kobieta oskarżyła mnie o zatopienie handlowej biremy i nałożyła na mnie zadanie, dzięki któremu mogłem odkupić swoje winy. Byłem naprawdę pod wielkim wrażeniem tej mechaniki rozgrywki. Moje niecne zachowanie miało daleko idące konsekwencje!

Nasz Misthios* musi też cały czas lawirować między Atenami i Spartą. Poszczególne polis są pod kontrolą jednej, albo drugiej frakcji. Oczywiście to MY możemy zmienić równowagę sił w regionie. A czynimy to za pomocą naszego silnego ramienia i broni… Broni, której jest w grze pod dostatkiem. Możemy ją modyfikować, upgrejdować, a kowal może wyposażyć je w unikalne ryty dające drobne bonusy, ot choćby do obrażeń od ognia itp.

Kasiu,na trójząb Posejdona zostaw niewiastę w spokoju!!

Kasiu,na trójząb Posejdona zostaw niewiastę w spokoju!!

Assassin’s Creed Odyssey to gra naprawdę wielka i nie mówię tu tylko o przeogromnej mapie po której się poruszamy pieszo, konno, lub dzięki naszej łodzi. Mamy tu mocny element roleplayowy, mnogość zadań pobocznych i zdań. Mimo spędzonych w grze ponad dwudziestu godzin nadal ledwo „liznąłem” ten tytuł.

Wszystko to okraszone jest świetną oprawą audio-wizualną. Gram w wersję na PC i ACO prezentuje się nad wyraz dobrze. Mimo wielu „błędów i wypaczeń” historycznych bawię się wyśmienicie (w niektórych aspektach twórcy byli historycznie akuratni, co muszę uczciwie przyznać).

Uwielbiam powoli przemierzać malownicze wzgórza Peloponezu. Na morzu, przy pełnym żaglu iść w zawody z rączymi delfinami. Kocham obserwować drobne detale – ot choćby fakt, że np. rzemieślnicy ubrani są w eksomis (tunikę roboczą), a bogatsi obywatele spacerują po agorze w narzuconych na ramiona płaszczu zwanym chlamida. To wszystko cieszy oko, tworzy klimat i sprawia, że chce mi się wracać do tej gry.

Nowy Asasyn jest po prostu wyśmienitą grą. Polecam każdemu!

*Misthios – oznacza „człowiek do wynajęcia”, „wynajęty służący”. Termin ten niekoniecznie musi mieć militarne konotacje. Tak więc „najemnik” jest raczej błędne. Nasz protagonista NIE jest Najemnikiem (zbrojnym).

*Generalnie społeczeństwo helleńskie było bardzo patriarchalne – kobiety w znakomitej większości siedziały w domu, na ulicę wychodziły wyłącznie z zakrytymi twarzami i w towarzystwie męskiego członka rodziny – wyjątkiem od tej reguły było święto na cześć Demeter, jedyne w którym publicznie mogły uczestniczyć bez jakiegokolwiek nakrycia głowy (a i to tylko młode panny na wydaniu). Bez zasłony na twarzy po ulicach miast Hellady poruszały się wyłącznie prostytutki.

AC Odyssey możecie kupić sobie TU.