OW TO SURVIVE powraca w nowej odsłonie. Pewnie niewielu z Was do tej pory grało w pierwszą część, która jakoś utonęła w zalewie popularnych w okresie jej wydania gier surwiwalowych, w której protagonista stawiać musiał czoła hordom zombie. W moim osobistym rankingu tego typu gier zajmuje zaszczytne pierwsze miejsce, mimo świadomości tego, że istnieje masa gier pod wieloma względami od How to Survive lepszych, bardziej rozbudowanych i ładniejszych graficznie.
Każdemu, komu dane było w okresie niewinnego dziecięctwa zmuszony był dzielić swoją przestrzeń osobistą z jednym, bądź większą ilością rodzeństwa, przyszła pewnie do głowy myśl, jak fajnie by było, gdyby… cóż, gdyby ich nie było. Nie, nie, nie! Nawet nie próbujcie zaprzeczać, powołując się na ideały braterskiej, czy siostrzanej miłości, etc. Taka czarna myśl z pewnością pojawiła, co najmniej raz, w Waszych maleńkich główkach.
Wrażenia, kiedy oddanemu miłośnikowi gier point’n’click – ze szczególnym wskazaniem na te, które produkowała w swych złotych latach nieodżałowanej pamięci Sierra – dane jest po kilkunastu latach zobaczyć logo poprzedzające rozpoczęcie całkiem nowej przygody trudno jest opisać słowami. Jeśli istniałby jakiś konflikt między zwolennikami gier spod szyldu LucasArts i Sierry bez cienia wahania opowiedziałbym się po …
Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam wszelkiego rodzaju filmy z gatunku „heist” (chyba nie ma adekwatnego odniesienia w języku Piastów, które dobrze by opisywało tę kategorię kina?). „Ocean’s Eleven”, „The Usual Suspects”, „Reservoir Dogs”, czy rodzime „Vabank” to zaledwie wycinek z długiej listy moich ulubionych produkcji z tej kategorii. Dziw bierze, że dotychczas powstało tak niewiele gier komputerowych, które w dostatecznie rozrywkowy sposób wykorzystałyby potencjał tkwiący w planowaniu i realizowaniu szeroko pojętych „skoków na kasę” i „przekrętów”.
Urządzenia przenośne. Pogardzane przez niektórych, zwłaszcza „rasowych” graczy, dla innych będące „platformami pierwszego wyboru” lub wręcz jedynym kontaktem z szeroko pojętą „elektroniczną rozgrywką”. Smartfony i tablety na przestrzeni ostatnich lat wpisały się w pejzaż otaczającej nas rzeczywistości. Od samego początku dumnego pochodu urządzeń mobilnych pod (i poza) strzechy, twórcy oprogramowania na nie próbowali z różnym …
Moje oczarowanie grami przygodowymi ze stajni Telltale Games zaczęło ostatnimi czasy słabnąć i gdybym miał szukać przyczyn tego stanu, to wskazałbym dwie. Firma zdaje się powoli osiadać na laurach i ciesząc się owocami – nie zaprzeczam, zasłużonymi – swojej dotychczasowej pracy zaczęła wypuszczać kolejne gry na licencji, uparcie trzymając się sprawdzonych schematów. Owszem, poziom prezentowanych scenariuszy kolejnych …