web analytics

«

»

Steel Strider

 

stee_strider20Zapomnijcie o pompatycznej historii, która ma Was chwycić za serce. Zapomnijcie o przerywnikach filmowych, co kilka minut. Zapomnijcie że jesteście wybrańcem, który ocali świat. Przypomnijcie sobie czym były gry jeszcze nie tak dawno temu – rozgrywką, czystą rozgrywką z sporadyczna planszą wypełnioną tekstem i błahym powodem do eksterminacji wrogów pojawiających się na ekranie. Klasyka, to niewątpliwie określenie które ciśnie się na ustach po pierwszych chwilach spędzonych z Steel Strider, który jest kontynuacją innej gry tego samego studia o dźwięcznym tytule Gigantic Army.  

Podobnie jak w poprzedniej grze od Astro Port, tutaj także siadamy za sterami ogromnego mecha i przystępujemy do eksterminacji kolejnych fal wrogów. Mechanika jest prosta, ale przyjemna. Autorzy twierdzą że chcieli oddać hołd tytułom takim jak Turrican czy Super Contra, jednak ich grze w moim odczuciu bliżej do Abuse, głównie ze względu na sterowanie. Kursorami lub lewą gałką poruszamy robotem, natomiast myszką bądź prawą gałką wybieramy kierunek w którym oddamy salwę z aktualnie wybranej giwery.  Tych jest łącznie osiem, każdą z nich ulepszamy w miarę postępów w grze. Ich zróżnicowanie jest dość klasyczne, pistolet, karabin, strzelba, działko laserowe, wyrzutnia rakiet i tym podobne. Możemy zmieniać je w locie, naciskając odpowiedni przycisk na klawiaturze, lub przeskakując wedle kolejności. W większości przypadków nie ma większego znaczenia, z której giwery korzystamy przy zachowaniu zasady – aby dziurawiło przeciwników.

Tych jest kilka typów, dosłownie kilka. Różnorodność nie jest najmocniejszą stroną, zarówno pod względem ilości przeciwników jak i lokacji. Głównie widzimy, i niszczymy to samo, w przerwach pomiędzy starciami z większymi wrogami. Kilka walk wymaga bardzo dokładnego celowania i poznania taktyki, jednak w większości wypadków liczy się siła ognia oraz umiejętne unikanie pocisków.

„Kilka walk wymaga bardzo dokładnego celowania i poznania taktyki…”

Kilka etapów zmienia nieco mechanikę, ograniczając możliwość strzelania w każdym kierunku co potrafi lekko zirytować, jednak można szybko się przyzwyczaić. Podobnie ma się sprawa z poruszaniem. Nasz mech jest dość powolny, posiada także silnik odrzutowy, który działa na zasadzie dłuższego skoku, którego trzeba się nauczyć w kilku momentach gry. Ciekawym pomysłem są drobne przerywniki „skradankowe” które można starać się zaliczyć tak jak życzyli sobie autorzy, czyli dotrzeć z punktu A do punktu B niezauważonym przez kamerki, lub jak na mecha przystało – przy akompaniamencie eksplozji.

Wizualnie Steel Strider prezentuje się jak wiele gier z złotego okresu szesnastu bitów, wiele elementów jest ręcznie rysowanych z dbałością o drobne detale, jak choćby łuski wylatujące z karabinu. Design robotów jest dość praktyczny, brak tu fikuśnych kształtów czy krzykliwych kolorów. Wszystko jest stonowane i bardziej w kierunku klasycznego SF niż szalonego Anime. Bardzo przyzwoity pixel art, który nie został zastosowany by żerować na nostalgii. Całość ma specyficzny urok, czuć nawiązania do drugiej części Obcego, oraz kilku innych filmów z tamtego okresu.  Podobnie ma się sprawa z ścieżką dźwiękową. Utwory są dośc przeciętne, ale w tym dobrym słowa znaczeniu. Takie typowe brzdąkanie, które pasuje do rozgrywki, jednak po wyłączeniu gdy zapominamy jak te kawałki brzmiały.

Sama rozgrywka jest dość wymagająca, choć w pewnym momentach można poczuć się oszukanym. Na szczęście tych momentów jest niewiele i jeśli ogarniamy to co się dzieje na ekranie, lub po prostu zapamiętamy schemat – nie będzie większego problemu z dotarciem do końca. Szkoda tylko że lokacje są mało różnorodne, i dosłownie poza kilkoma na ekranie widać mniej-więcej to samo, szczególnie że Steel Strider do długich gier nie należy. Całość można ukończyć w godzinę, a nawet mniej jeśli już znamy strategię.

W zalewie pseudo mega hitów za grube miliony, czasami warto skusić się na mniejszą produkcję, która może nie zachwyci wiele osób swoją oprawą graficzna czy rozwiązaniami, ale została zrobiona z pasją. Taką grą jest właśnie Steel Strider, czuć to w każdej spędzonej chwili. 

Jeśli tęsknicie za starą, dobrą strzelaniną to Steel Strider  powinien Wam przypaść do gustu. Gra ma kilka wad, pewne elementy mogły być bardziej dopracowane, jednak nie można zbyt wiele wymagać od małego studia, szczególnie przy kwocie jaką przyjdzie zapłacić za ich efekt pracy.

Recenzja na podstawie kodu dostarczonego przez wydawcę.
Artykuł pochodzi z zaprzyjaźnionego z GRAstroskopią serwisu GamesDivision.info.