Dobrych strategii turowych nigdy za wiele. Zwłaszcza takich, które można zabrać ze sobą wszędzie i rozegrać kilka małych-wielkich bitew w przerwie na kawę, w środkach transportu, czy w trakcie nudnego wykładu. TEMPLAR BATTLEFORCE jest produkcją małego dwuosobowego studia Trese Brothers, które poza kilkoma pomniejszymi produkcjami skierowanymi na rynek platform mobilnych dostarczyło znakomitą strategię 4X zatytułowaną Star Traders, porównywaną do znanego wszystkim fanom gatunku Master Of Orion.
Gdyby okazało się, że wciąż Wam mało walki o przetrwanie w post-apokaliptycznym świecie (Fallout 4) i eksterminacji zombie (How to Survive) zdecydowanie powinniście sięgnąć po REBUILD 3 z podtytułem Gangs of Deadsville. Rebuild 3 korzysta ze sprawdzonych mechanik strategii 4-X wzbogacając je o warstwę fabularną opierającą się na podejmowaniu wyborów rodem z serii gier Telltale.
OW TO SURVIVE powraca w nowej odsłonie. Pewnie niewielu z Was do tej pory grało w pierwszą część, która jakoś utonęła w zalewie popularnych w okresie jej wydania gier surwiwalowych, w której protagonista stawiać musiał czoła hordom zombie. W moim osobistym rankingu tego typu gier zajmuje zaszczytne pierwsze miejsce, mimo świadomości tego, że istnieje masa gier pod wieloma względami od How to Survive lepszych, bardziej rozbudowanych i ładniejszych graficznie.
Każdemu, komu dane było w okresie niewinnego dziecięctwa zmuszony był dzielić swoją przestrzeń osobistą z jednym, bądź większą ilością rodzeństwa, przyszła pewnie do głowy myśl, jak fajnie by było, gdyby… cóż, gdyby ich nie było. Nie, nie, nie! Nawet nie próbujcie zaprzeczać, powołując się na ideały braterskiej, czy siostrzanej miłości, etc. Taka czarna myśl z pewnością pojawiła, co najmniej raz, w Waszych maleńkich główkach.
Wrażenia, kiedy oddanemu miłośnikowi gier point’n’click – ze szczególnym wskazaniem na te, które produkowała w swych złotych latach nieodżałowanej pamięci Sierra – dane jest po kilkunastu latach zobaczyć logo poprzedzające rozpoczęcie całkiem nowej przygody trudno jest opisać słowami. Jeśli istniałby jakiś konflikt między zwolennikami gier spod szyldu LucasArts i Sierry bez cienia wahania opowiedziałbym się po …
Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam wszelkiego rodzaju filmy z gatunku „heist” (chyba nie ma adekwatnego odniesienia w języku Piastów, które dobrze by opisywało tę kategorię kina?). „Ocean’s Eleven”, „The Usual Suspects”, „Reservoir Dogs”, czy rodzime „Vabank” to zaledwie wycinek z długiej listy moich ulubionych produkcji z tej kategorii. Dziw bierze, że dotychczas powstało tak niewiele gier komputerowych, które w dostatecznie rozrywkowy sposób wykorzystałyby potencjał tkwiący w planowaniu i realizowaniu szeroko pojętych „skoków na kasę” i „przekrętów”.