Tak to jest typowo wakacyjny wpis blogowy. Typowy, czyli taki o niczym. No dobrze, będzie trochę o gierkach. Może… Będzie też o reklamie. Naszej reklamie!
Uważny czytelnik (jasne, jasne) z pewnością zauważy, że ten blogowy wpis – nie ośmielę się określić ten potok „myśli nieuczesanych” mianem publicystyki zaczyna się bliźniaczo jak tekst napisany przeze mnie w roku pańskim 2014 roku. Tak, tak czas na kolejny „wakacyjny bełkot”. W sumie co za różnica, czy podzielę się moimi strzelistymi myślami leżącymi mi na wątrobie, czy też stworzyłbym guano-dla-klików pokroju TOP 10 gier na PS5*, czy coś w ten deseń. No, ale czasem trzeba zapełnić jakimś kontentem tego naszego bloga. Tu pojawia się problem. Problem zawarty w tytule. Chodzi o prokrastynację. Nie biegnijcie na Wikipedię. Prokrastynacja w wielkim skrócie: tendencja do odwlekania, lub zwłoki. Odkładanie wykonania danej czynności na później sprawia początkowo radość i poprawę samopoczucia. Potem jednak pojawia się stres i zaniepokojenie.
Jestem mistrzem. STOP! Jestem królem prokrastynacji jeśli chodzi o naszego małego bloga. Kiedyś w bardzo zamierzchłych czasach potrafiłem napisać recenzję gry na 20 tysięcy znaków, a na dokładkę dorzucić kilkadziesiąt newsów (dziennie), albo strzelić na szybciora zapowiedź gry. W tej chwili uśmiecham się sam do siebie – w DZISIEJSZYCH CZASACH „zapowiedzi” gier jako hmm… „Forma dziennikarska” (tu śmiech!) już nie istnieje. Młodsi czytelnicy pewnie nawet nie wiedzą o czym mowa. Kiedyś „zapka” gry obok pełnoprawnej recenzji to była podstawa każdego serwisu/wortalu o grach.
No o wpadłem jak śliwka w kompot i sam zagoniłem się do kącika „kiedyś było lepiej”. No, nie było. Było po prostu inaczej. Tak czy siak jestem leniwym draniem. Nasz blog, który w lutym obchodził dekadę działalności boryka się z plagą mojego lenistwa. Tekstów jest mało i tylko od czasu do czasu pojawiają się jakieś dłuższe formy – ot choćby moje impresje dotyczące Elden Ring, albo Horizon Forbidden West tudzież długi tekst o drugiej odsłonie Dying Light. No i wymieniłem chyba wszystkie DŁUGIE artykuły jakie pojawiły się u nas w tym roku. Brawo My. Znaczy Ja! Przyznaję sobie medal z kartofla i poklepuję się po ramieniu.
Oczywiście nasz mały blogowy szpital ;) może zasłonić się tym, że wypuszczamy (nie)regularnie podcasty i materiały wideo – ot choćby Diagnozy wstępne, ale to tylko wymówka. Winą jest lenistwo. Słowem: PROKRASTYNACJA.
Poza tym jest bardzo, bardzo gorąco. Czyli mamy bardzo niesprzyjające warunki tak do grania, jak i pisania o grach i innych aspektach tak zwanej kultury popularnej. Co mi właśnie przypomniało, że nie złożyłem jeszcze podcastu o filmie Thor: Miłość i grom. W kinie byłem w dniu premiery. Podobnie kolega Pasturczak (po nazwisku to po pysku) vel. Konsolite. Szybko przysiedliśmy do nagrania i po półtoragodzinnej dyskusji teraz wystarczy… no złożyć podcast. Jak dobrze pójdzie to do końca miesiąca materiał się pojawi na naszym kanale YT. Mam jednak wymówkę – w tym momencie jestem jakieś 600 kilometrów od miejsca mojego zamieszkania i mogę co najwyżej napisać „felieton” o niczym taki jak ten. W międzyczasie odsłuchajcie sobie któryś z poprzednich odcinków Filmografu. Ot choćby ten o filmie Diuna. Tak, nie mylicie się cały ten powyższy akapit powstał tylko po to, abym mógł wstawić hiperlinka do tego podkastu. Zły JA!
W ogóle cały ten tekst powstał w sumie wyłącznie dlatego, że w najnowszym, 300 wydaniu magazynu PSX Extreme pojawi się całostronicowa reklama naszego skromnego bloga. Dlaczego? Po co? A czemu nie? Będziemy mieć fajną pamiątkę. Poza tym lubimy palić pieniążki, bo przecież GRAstroskopia jest blogiem niekomercyjnym… NIE zarabiam(y) na nim ani grosza. Wręcz przeciwnie – dokładamy :P. Swoją drogą lubię czytać maile przychodzące na oficjalną skrzynkę naszego szalonego szpitala. Te dotyczące „współpracy”, „reklamy”, albo „o zamieszczaniu płatnego kontentu” olewam i ani razu nie odpisałem na takie zaczepki. Dlaczego? Po prostu mi się NIE CHCE – ot i zatoczyliśmy w tym tekście koło i wróciliśmy do P-R-O-K-R-A-S-T-Y-N-A-C-J-I.
Napisałbym coś jeszcze, ale mi się nie chce i jest ciutes za gorąco. W taki upał naprawdę można tylko leżeć brzuchem do góry i raczyć się zimnymi napojami (bez)alkoholowymi!
A poniższy filmik nie obejrzałem do końca, bo jestem zbyt leniwy, ale bardzo podobał mi się jeden z komentarzy: Bezużyteczne gówno. Prokrastynacja to bardziej złożony problem i żaden filmik z YouTube ci nie pomoże. W punkt!
*Takie badziewia tworzyłem hurtowo pracując swego czasu dla Wirtualnej Polski. Jak widać w WP i ekhem „blogach należących do tego portalu” niewiele się zmieniło na przestrzeni lat.