Jeśli ktoś choćby jednym okiem śledzi doniesienia ze świata nowych technologii, to określenia wearable technology czy wearable computing pewnie już zdążyły mu się przejeść. W ostatnich miesiącach wszyscy branżowi żurnaliści jednym głosem przekonują nas, że Glassy, iWatche i tym podobne wynalazki stanowią przyszłość elektroniki użytkowej i zawojują świat podobnie, jak wcale niedawno zrobiły to tablety. Mnie jednak interesuje co ten nowy, rzekomy fenomen, którego nazwy serdecznie nie znoszę ze względu na problemy z przełożeniem jej na polski, może przynieść grom wideo.
Elektroniczna rozrywka uwielbia wszelkie nowinki techniczne. Jednym z pierwszych programów, napisanych na początku lat 60 przez hakerów z MIT, ojców inżynierii oprogramowania, był wszak Spacewar. Wiele lat później miniaturyzacja dała nam komputery osobiste oraz możliwość robienia maszyn specjalnie pod kątem gier, z czego wyrósł rynek wart dzisiaj ponad 60 miliardów dolarów. Na potrzeby tej branży, czasem z powodzeniem, czasem niekoniecznie, zaadaptowano nośniki optyczne, motion control, 3D, sieci społecznościowe, smartfony, tablety i pierdylion innych mniejszych i większych nowinek. Teraz wszystko wskazuje na to, że zaraz zasypie nas następna seria gadżetów, opierając się na kolejnym pomyśle. Różne propozycje wearable technology mogą się okazać cokolwiek intrygujące.
Pierwsze co przychodzi do głowy to naturalnie Oculus Rift – złote dziecko Kickstartera, robiące furorę w czasach kiedy wydawało się już, że hełmy VR zostały reliktem wyobrażeń ludzi z lat 80 o tym jak będzie wyglądała elektronika w XXI wieku. Trzeba przyznać, że jest to jakaś szansa na głębsze zanurzenie się w świecie gry, a przecież gracze od lat powtarzają, że właśnie tego pragną. Czy sam chciałbym na stałe zamienić ekran telewizora na takie dziwadło? Nie wiem, ale na pewno chciałbym sprawdzić to w akcji. Większość tych, którzy mieli taką okazję, wypowiada się o nowym doświadczeniu dość pochlebnie. Niemniej podjarka w moim przypadku jest mocno umiarkowana. Nie twierdzę, że nie jest to interesujący projekt – bo sam jestem ciekaw co z niego wyjdzie – ale wirtualna rzeczywistość to najbardziej oczywisty pomysł, na jaki można wpaść przy okazji zastosowań wearable technology dla gier wideo. W kontekście elektronicznej rozrywki znacznie bardziej intryguje mnie co są w stanie wymyślić spece od rzeczywistości rozszerzonej.
Tutaj znowu pierwszy przykład nasuwa się sam. Jeżeli Oculus Rift jest złotym dzieckiem Kickstartera, to Google Glass dla branżowych mediów jest wręcz złotym cielcem. Hype jest ogromny, natomiast bez bicia przyznaję, że ani trochę mnie to nie dziwi, bo sam bardzo chętnie wyskoczę z pieniędzy, kiedy tylko ten gadżet znajdzie się u nas w sprzedaży. Czyli, patrząc po tempie rozwoju polskiego Google Play, mój portfel może póki co spać spokojnie. Co prawda osobiście korzystałem z Glass zbyt krótko, żeby pokusić się o jakieś bardzo wnikliwe komentarze i oceny, ale nie potrzebuję wielu godzin testowania by stwierdzić, iż z pewnością można z tym wiele zdziałać w obszarze gier wideo. Osobne tytuły pewnie pojawiać się nie będą, a jeśli już to zapewne bardzo nieliczne, ale jako dodatek do „pełnoprawnych” produkcji – czemu nie? Już teraz deweloperzy robiąc gry na next-geny chcą mnie zmusić, żebym podczas zabawy spojrzał na smartfona czy tablet (Dead Rising, anyone?). Ale ja nie chcę być odciągany i sięgać po kolejne urządzenie – niech więc stosowna informacja pojawi się na małym ekraniku, który i tak mam przed oczami i z którym mogę się skomunikować nie odrywając od gry wzroku ani rąk. W przypadku Glass takie zastosowanie to jednak tylko moje niewinne spekulacje. Microsoft natomiast poważnie myśli o tym, jak wcisnąć ludziom okulary AR stworzone przede wszystkim do grania. Jakiś czas temu wyciekły dokumenty, według których gigant z Redmond dłubie przy tego typu urządzeniu, które się zowie Fortaleza. Teraz odgrzebano aplikację patentową, pokazującą okulary z rzeczywistością rozszerzoną, służące do gry wieloosobowej. Na schemacie ludziki tańczą i udają, że walczą na miecze. Nie wiem, czy to bezpieczne, ale myślę że dr Digital byłby takim gadżetem zachwycony. Wreszcie miałby pretekst, żeby tłuc kijem wszystkich, którzy go wkurzają. No i spójrzcie tylko na tę grafikę. Jest legendarnie dobra. Microsofcie, tym schematem wygrałeś trzy internety.
Oczywiście nie tylko giganci bawią się wearable technology wraz z możliwymi zastosowaniami dla gier wideo. Firma TN Games wypuściła na rynek specjalną kamizelkę, 3rd Space. Ma ona zapewniać większą immersję, przenosząc efekty otoczenia z bohatera na samego gracza. W praktyce oznacza to, że poczujemy jak nas biją albo do nas strzelają. Osobiście nie widzę w tym jakiejś wielkiej atrakcji, a już na pewno nie za 140 dolarów. I chyba nie ja jeden, bo choć urządzenie jest kompatybilne z popularnymi pecetowymi strzelankami jak Modern Warfare 3 czy Bad Company 2, to brakuje na tej liście wielu nowszych gier, więc tempo rozwoju projektu raczej rozczarowuje. Znacznie fajniejszą ciekawostką jest Woven, pomysł grupy studentów z Utrechtu. Kupa elektroniki przyczepiona do t-shirtu jest obsługiwana przez oprogramowanie, pozwalające grać w gry za pomocą gestów. Używanie tego jako kontrolera do komputera, konsoli czy telewizora to jednak jeszcze nic. Twórcy Woven przygotowali bowiem też coś więcej – własną produkcję, wykorzystującą możliwości tej platformy. Spooky, bo tak ich dzieło się nazywa, polega na łapaniu duchów. Jak? Ruszając się, zgodnie z poleceniami gry. Czyli bijąc, unikając, blokując i chwytając uciekinierów z zaświatów. To oczywiście tylko eksperyment i to w gruncie rzeczy stanowiący niewiele ponad wariację na temat Kinecta. Pokazuje jednak, że w wearable gaming faktycznie może być jakiś pomysł na przyszłość. Choć sam nie jestem do końca przekonany, czy odpowiadałby mi kształt tej przyszłości zaproponowany przez holenderskich studentów, skoro już z motion control mi bardzo nie po drodze. Ale coś bardziej subtelnego, jakaś integracja z Google Glass albo smartwatchem – czemu nie?
A na koniec konkurs dla pacjentów naszego GRAstro szpitala. W puli nagród między innymi talon na balon, uścisk dłoni prezesa Grymana i 30 kilo gładzi szpachlowej. Jak najlepiej przetłumaczyć wearable computing/technology/devices na naszą mowę ojczystą? Zgłoszenia przyjmujemy do końca świata i jeden dzień dłużej.