web analytics

«

»

PieCyk kontra Devil May Cry

dmcfoxy2Dziś na ubitej ziemi stanie nasz wysłużony pecet oraz nowy, odświeżony Dante. Czy Devil May Cry sprawi, że nasz blaszak gorzko zapłacze? Pecetowa odsłona gry to także rodzime akcenty. Zainteresowani?

Bardzo wysoko sobie cenię serię Devil May Cry i do „resetu” serii podchodziłem ostrożnie. Moje asekuranctwo sprowadziło się w końcu do tego, że… nie zagrałem w konsolowego DmC. Postanowiłem wybrać pecetową wersję gry. Nie dość, że taniej to ponoć przygody Dantego na blaszaku prezentują się znacznie lepiej. Uprzedzając fakty – tak jest w istocie. Odpowiedzialne za pecetowy port warszawskie (tak jest!) studio QLOC odwaliło kawał dobrej roboty. Zacznijmy jednak od początku.

Płacząca instalacja…

Kiedy już z Grastropsinką, czyli naszą kudłatą asystentką pożarliśmy to co możecie obejrzeć na zdjęciu powyżej w spokoju otworzyliśmy pudełko z grą. Co w środku? Płytka i maleńka instrukcja obsługi plus kod rejestracji gry w cenegowej kompanii graczy. DmC Devil May Cry wymaga 9, a raczej 8,5 gigabajta wolnej przestrzeni na dysku twardym. Najnowsza gra od chłopaków z Ninja Theory korzysta z infrastruktury STEAM. Instalacja nie przebiegła bez pewnych zgrzytów. Devil May Cry zmusił mnie do instalacji .NET Framework (choć mam najnowszą wersję), a także pakietu DirectX. Trudno! Zacisnąłem zęby – jak chce to okay. Niech sobie instaluje. Pal to licho. Dalej na szczęście nie było już problemów.

Na czym gramy?

W DmC Devil May Cry, bo tak brzmi pełny tytuł tej produkcji gramy na naszym dzielnym, wysłużonym już troszkę, ale nadal dziarsko sobie radzącym pececie wyposażonym czterordzeniowy procesor Phenom II X4 945 od AMD. Na pokładzie mamy także kartę graficzną GeForce 460 GTX Cyclone od Msi. Jest też 8 gigabajtów pamięci operacyjnej RAM. Wszystko to działa pod 64-bitowym systemem operacyjnym Windows 7. Użyte sterowniki karty graficznej to wersja 310.90 WHQL.

Po uruchomieniu Dmc Devil My Cry od razu zaglądamy do opcji graficznych. Co tam znajdziemy?

Jak widać pecetowy DmC to lepszej jakości tekstury, cienie i tak dalej. Nowy Devil May Cry działa na silniku Unreal Engine 3. Poprzedni DMC, czyli część czwarta hulała na silniku MT Framework (tym samym, który został wykorzystany np. w grach: Lost Planet, Dead Rising, Resident Evil 5). Poprzednia gra Ninja Theory, czyli Enslaved (niestety nie wydany na PC) także działał na UE3.

Warto wspomnieć, że konsolowy DmC działa w 30 klatkach animacji na sekundę. Jak to będzie w przypadku pecetowej odsłony przygotowanej przez warszawski team QLOC? Grę odpalamy w natywnej rozdzielczości mojego monitora, czyli 1920×1080. Od razu włączamy wszystko na przysłowiowy „max”. Do „benchowania” używamy FRAPS’a (60 sekund). Oczywiście na potrzeby testu wyłączamy synchronizację pionową (V-sync). Jak wyglądał test numer 1 możecie obejrzeć poniżej.

Mamy wirującą, kolorową karuzelę i bandę paskudnych demonów. A jak prezentowały się wyniki? Oto one.

  • Avg: 95.067 FPS
  • Max: 114 FPS
  • Min: 82 FPS

Nasz piecyk w pierwszym teście poradził sobie śpiewająco. Przygody Dantego hulały w średnio 95  fpsach na sekundę.

Drugi test to już tylko formalność, ale skoro nagrałem materiał wideo…

Dante siecze i morduje, a wszystko działa ultrapłynnie. Wyniki poniżej.

  • Avg: 99.5 FPS
  • Max: 120 FPS
  • Min: 89 FPS

Prawie sto klatek animacji na sekundę na dość wysłużonym już pececie. Można grać!

Podsumowanie

Nie jestem do końca przekonany do nowej wersji Devil May Cry. Nie zaszedłem jeszcze daleko, ale już widzę, że Brytyjczycy ze studia Ninja Theory nie mają za wiele do zaoferowania fanowi „starego” DmC, Dante po retuszu to zwykły burak, gimbus i prostak. Animowane przerywniki sprawiają, że brew mi się unosi ze zdziwienia, a dialogi z gry są po prostu żenujące. Dobrze przynajmniej, że gra w wersji na PC działa bardziej niż przyzwoicie. Zawsze to jakiś plus.

Na koniec Dante i hmm… pizza.