Oj tak, tak! Doktor Konsolite nawiedził Gdańsk. Była impreza i dlatego Obchód tygodnia znowu haniebnie się opóźnił. Jeśli jesteście ciekawi co się działo to czytajcie dalej. Są też foczki!
W ubiegłotygodniowym Obchodziku pisałem o moich wojażach do Lublina, czyli do rodziny oraz, że potem odwiedziłem kolegę Dariusza Pasturczaka vel. Konsolite’a. W tym odcinku „Ot” muszę wspomnieć, że tym razem – na długi weekend – nad morze zawitał Konsolka.
Przybył w piątunio, a do pociągu powrotnego wsiadł wczoraj późnym popołudniem. Przywiózł mi jeszcze gorący numer Saturn Extreme w którym są także moje teksty. Popiliśmy piwerka i innych zacnych napojów alkoholowych. Nagraliśmy wideo z prezentacji wyżej wymienionego pisemka (jest na naszym kanale YT). W sobotę pojechaliśmy natomiast na gdańską starówkę. Była tam moc atrakcji w koszmarnych cenach. Poszwendaliśmy się po uliczkach. Pooglądaliśmy statki na Motławie. No i oczywiście musieliśmy coś wrzucić na ząb. Bułeczka z kiełbaską za 27 pln nie była jeszcze jakimś strasznym cenowym ciosem, ale kręcone lody za 12 dukatów to już trochę przesada. Kupiłem też sobie gofra na bogato, czyli z truskawkami i bitą śmietaną. Cena? 25 cebulionów.
Acha kupiłem też pamiątkę na starym mieście – słodką Foczkę Kapitana (Kapitankę?) od ulicznego sprzedawcy. Niech sobie dziadek zarobi parę groszy. Ach te wąsy…
Na Starym Mieście spędziliśmy niemal cały dzionek i na koniec postanowiliśmy wstąpić do restauracja Zorba (tu LINK) mieszczącej się tuż przy gdańskiej marinie jachtowej. Usiedliśmy na zewnątrz, bo było ciepełko mimo sporego wiatru. Jedzenie było pyszne, choć na kelnerkę czekaliśmy raaaczej długo. Było bardzo smacznie. Wydudliliśmy też cały dzbanek lemoniady kolendrowej! Było też piwko. Jakżeby inaczej. O rachunku, który zapłaciliśmy nie będę wspominał. Pal to licho, bo żyje się raz.
Tak, czy siak było bardzo fajnie, ale byliśmy – no ja byłem – już tak zmęczony wyprawą na SM, że wróciliśmy taksówką do domu. Gdzie oczywiście czekało na nas piwko itd. Dodam jeszcze, że Konsolka uwędził mnie papierosowym dymem, bo pali jak smok. Co za paskudny nałóg. Popiliśmy (kulturalnie oczywiście) pogadaliśmy o różnych, różniastych tematach. Powspominaliśmy „stare, dobre” czasy. Pograliśmy też w Puzzle Bobble Everyblubble. Fotka poniżej, a w tle świeczka, która miała pomóc w zaśmierdziałym papierochami pokoju. Nie, nie pomogła. Konsola pali nałogowo.
Niedziela już była spokojna odwiozłem doktóra K. na dworzec główny PKP i odjechał w siną dal w stronę Warszawy. Gdańszczanie odetchnęli z ulgą.