web analytics

«

»

Obchód tygodnia #388

sotn.0Kolejny tydzień, kolejny obchód tygodnia. Doctor Carnaś wraca do pełni sił, więc zapewne już niedługo go usłyszycie, a z pewnością przeczytacie gdyż się odgraża że wynagrodzi Wam swą nieobecność.

Ten tydzień był dość leniwy, ale udało się wrzucić w czeluści internetu nowy odcinek Filmografu, w którym gadaliśmy długo i w prawie pełnym składzie, co zasługuje na uwagę. Dla tych co nie słuchali, to mogą to nadrobić, w internecie nic nie ginie…

Po za tym mało się działo i dzieje, wszyscy zbierają siły na targi w Niemczech, które odbędą się lada moment – czy będą to popłuczyny po E3 jak do tej pory? Czy coś nowego, szokującego zostanie zaprezentowane? Czas pokaże, może zrobimy podsumowanie, chyba że nic nowego nie wypłynie.

Z gierek miałem wątpliwą przyjemność testować kilka indyków i prawdę powiedziawszy, zaczynam mieć już wstręt do giereczkowego drobiu. Na ileś tam indyków może jeden jest wart pieniędzy a szczególnie czasu. Wiele „hitów” zyskuje drugie życie na konsoli Nintendo, jednak cenowo to czasami przesada. Niektórzy niezależni twórcy potrafią żądać za swoją kilkuletnią grę tyle, a nawet więcej co naprawdę nowe gry. Większość z nich stara się naśladować, a nawet wręcz nieudolnie kopiować klasyki. W efekcie zamiast grać w gorsze wersje starych gier, odpaliłem sobie kilka starych gier. Jakiś czas temu kupiłem sobie Castlevania Symphony of the Night w pakiecie na PS4, i powiem że wszystkie te indycze metroidvanie do pięt nie dorastają grze z 1997 roku. Można tłumaczyć że małe zespoły, że liczą się chęci i tym podobne, ale nie zmieni to faktu że pozycja z dwiema dychami na karku nadal jest lepsza. Nie jest to jakaś tam nostalgia, tylko fakty. Jedynie Bloodstained pokazało że można, ale to tytuł stworzony przez ojca SOTN i „gatunku”, choć wiadomo że tutaj była kasa i doświadczenie. Często psioczę na tripleeje, ale przynajmniej są zazwyczaj „funkcjonalne” a o kilku indykach w które ostatnio grałem, nawet tego powiedzieć nie można…

Na szczęście nikt nie mówi że musimy grać w same nowości, czasami lepiej sięgnąć po starsze pozycje, retro nawet; by przypomnieć sobie, lub po raz pierwszy doświadczyć gier na które nie mieliśmy czasu, bo hit za hitem zapełniał nasz kalendarz. Nie wszystkie starocie dobrze zniosą próbę czasu, ale wielu się to udaje, szczególnie tym z ery 16tu bitów. Macie Jakieś klasyki, na które nie mieliście czasu? Albo jakieś Wasze ulubione gierki do których chce, lub wracacie?
U mnie na tapecie jest wspomniana Castlevania Symphony of the Night, a u Was co by było?