web analytics

«

»

Milordzie, roboty z Marsa atakują! Gramy w Steamburg

Oto Korneliusz i jego epicki wąs!

Oto Korneliusz i jego epicki wąs!

Biedne roboty stanęły do nierównej walki i chociaż pokonały ludzkość, to nie dały rady przebić się do świadomości graczy, bo… premiera tej gry trafiła na paskudny okres i została zgnieciona przez gigantów. A szkoda!

Wybaczcie tą smutną konstatację ze wstępu, ale takie właśnie myśli krążyły mi po głowie, kiedy do naszego szalonego giercowego szpitala zawitał listonosz z kodzikiem na grę Steamburg (no tak, tak mailem dostaliśmy). Cóż to z pies – pomyślałem sobie, bo wcześniej zupełnie nie miałem tego tytułu na swoim radarze jesiennych premier. Dziwicie się? Coś tak małego miało prawo przejść niezauważenie między najnowszym Assassin’s Creed, Wolfenstein: The New Colossus (zapraszamy do naszego tekstu o tej grze) i ot choćby Call of Duty, czy Destiny 2. Postanowiłem jednak dać szansę Steamburgowi. Dlaczego? Przede wszystkim kocham takie klimaty –  okres wiktoriański, steampunkowe klimaty. W dodatku już od pierwszych chwil w grze wita nas klimat rodem z powieści Wojna światów Herberta George Wellsa. Zostałem, mówiąc kolokwialnie “kupiony” przez ten tytuł!

W grze będącej, jak mówią sami twórcy z rodzimego studia Telehorse, produkcją z gatunku puzzle-adventure wcielamy się młodego wynalazcę Vincenta Corneliusa Moore’a. Nasz protagonista oprócz posiadania epickiego wąsa jest także nie lada wynalazcą i prawdziwym geniuszem, którego badania nad elektrycznością i związane z nią wynalazki są jedyną nadzieją na pokonanie paskudnych robotów-najeźdźców z Czerwonej Planety. Swoją drogą nawet nie wiedziałem, że Steamburg jest w sumie kontynuacją Androidowej gry Steampunker. Nawet główny bohater jest ten sam. Cóż nie interesuję się za bardzo grami mobilnymi więc musicie wybaczyć moją ignorancję.

Tak więc nasz biedny Vincent musi zakasać rękawy i za pomocą elektrobomb wyczyścić ulice Steamburga z robo-przeciwników. Wystarczy, że na każdej z plansz/ulic podprowadzi robota pod Cewkę Tesli, która usmaży marsjański złom. Łatwiej jednak powiedzieć niż zrobić. Czasem trzeba nieźle się nagłówkować, aby osiągnąć cel. Na szczęście wspomniane wcześniej elektrobomby będą kluczowe dla naszego sukcesu.

Poniżej możecie obejrzeć kilkunastominutowy materiał z rozgrywki. Muszę przyznać, że Steamburg prezentuje się naprawdę świetnie. Tak pod względem wizualnym, jak i samej rozgrywki. Mówiąc krótko – bawiłem się całkiem nieźle i naprawdę warto wydać te kilkadziesiąt złociszy na ten tytuł. Polecamy!