Razem z dzielnym komandorem Shepardem przeżyłem wiele mrożących krew w żyłach przygód. Same wojaże po galaktyce sprawiły mi nielichą frajdę. Wielokrotnie JA w skórze komandora ratowałem obce gatunki, walczyłem, smuciłem się z porażek i rekrutując kolejnych sprzymierzeńców brnąłem dalej. W końcu ktoś musi uratować uniwersum Mass Effect przed Żniwiarzami. Nieprawdaż? Tym większe było moje zdziwienie, kiedy Shepard nie pojawił się na ostatniej, decydującej odprawie. Czyżby zrejterował? Nie! Po prostu nie znalazłem save’ów na dysku twardym. Co za okrutny pech.
Na premierę trzeciej odsłony Mass Effect czekałem z wypiekami na twarzy. Poprzednie części zaliczyłem na moim poczciwym pececie (przenosząc skrupulatnie zapisane dane z jedynki do dwójki). To samo miałem zamiar zrobić w przypadku trzeciego ME. Ot po prostu chciałem kontynuować moją przygodę. A trzeba przyznać, że byłem całkiem bohaterski – uratowałem rasę Raknii, oszczędziłem Urdnota Wrexa i spotkałem go później w drugiej odsłonie gry. Na planecie Virmir poświęciłem życie Kaidana Alenko (ręka w górę kto pozwolił zginąć Ashley Williams?), a na koniec pokonałem Sarena i uratowałem Radę Cytadeli. Implikacje moich działań zawarte w save’ach przeniosłem do części drugiej. Pomogłem Tali oczyścić się z zarzutów, przespałem się z Mirandą Lawson i paroma innymi przedstawicielkami płci (i rasy!) przeciwnej. Zdobyłem zaufanie zbuntowanych Gethów i pozyskałem nowego towarzysza – Legiona. Wreszcie odkryłem dlaczego Żniwiarze porywają ludzkich kolonistów. Na koniec kazałem Człowiekowi Iluzji i Cerberusowi iść do diabła. Zniszczyłem bazę Zbieraczy i pokonałem „ludzkiego” Żniwiarza. Niestety kilku moich towarzyszy poświęciło swe życie na ołtarzu moich dziwacznych wyborów.
Tu właśnie zaczyna się nasza historia z Mass Effect 3… STOP! Był jeszcze dodatek Mass Effect 2: Arrival w którym zadaniem naszego bohatera było uratowanie pani doktor Kenson, która na planecie Aratoht odkryła „Obiekt Rho”. Tajemniczy artefakt okazał się kluczowy w nadchodzącej inwazji Żniwiarzy. Shepard odkrył, że naukowiec jest pod wpływem Zwiastuna – potężnego Żniwiarza o którym miejmy nadzieję dowiemy się więcej w trójce. Dość powiedzieć, że działania naszego bohatera, mimo że opóźnił nieco inwazję, okazały się tragiczne w skutkach. Zginęły tysiące Batarian, a Shepard trafił za kratki.
Tak… tu właśnie zaczyna się Mass Effect 3. Przynajmniej dla mnie. Tak naiwnie sądziłem przeszukując dysk twardy w poszukiwaniu zapisanych plików z Mass Effect 2. Niestety okazało się, że pliki gdzieś mi się zawieruszyły. Moje przygotowania na największą premierę marca trafił szlag. Wywiesiłem na drzwiach „growej kanciapy” napis NIE PRZESZKADZAĆ, zaktualizowałem sterowniki karty graficznej. Kupiłem hektolitry napojów gazowanych i tonę czipsów. Byłem gotowy na ostateczną rozgrywkę ze Żniwiarzami. A tu taki pech. Co zatem pozostaje? W sukurs przychodzi internet ze swoimi zasobami. Pod adresem http://www.masseffectsaves.com/ każdy znajdzie coś dla siebie.
Muszę już kończyć. Ziemia mnie potrzebuje. Szkoda tylko, że straciłem mojego Sheparda. Ten nowy będzie trochę oszukany. No i nie znalazłem w sieci plików zapisu dokładnie takich jak moje. Jak już wcześniej wspomniałem pod koniec dwójki w ostatecznym ataku na bazę wroga zginęło kilku moich towarzyszy.
Zamierzałem grać dalej z konsekwencjami moich działań. Niestety teraz już się nie dowiem, czy ktoś będzie mi robił w Mass Effect 3 wyrzuty za to, że do szybu wentylacyjnego posłałem wielkiego Kroganina.
No co? Taką miałem fantazję!