web analytics

«

»

CDP czyli Ciągle Dupny PR

To po prostu zbyt łatwe, jak kopanie leżącego albo zaliczanie CoD MW3 na hardzie. CDP.pl, czyli CD Projekt RED, dawniej CD Projekt, a teraz to już chyba nikt nie jest pewny jak się nazywa, wnosi public relations sektora growego na nowy, nieznany nikomu poziom. Niekoniecznie wyższy. Inny. Wyjątkowy. Zmuszający do wyszukania wyjątkowo efektownej ilustracji mema facepalm…

Pewnie osoby z lepszą znajomością branży wygrzebią starsze kwiatki, mnie jako pierwsze zapadło w pamięć „zamknięcie” GoodOldGames we wrześniu 2010. Gdybym miał wtedy jakieś tytuły na tej platformie, prawdopodobnie wraz z pojawieniem się komunikatu na stronie zacząłbym ostrzyć siekierę. Ale nie, ale nieee… to tylko taki cłit markedindowy, żeby zrobić szum w myśl zasady „nie ważne jak mówią, ważne żeby mówili.” Oj mówili, nieparlamentarnie mówili! Serwis wrócił pod skróconą nazwą GOG.com i oficjalnie uznano go za ukończony. Pomysłodawca takiej promocji serwisu powinien się rozpędzić i przy… walić głową w mur raz, a porządnie. Tymczasem (prawdopodobnie) dostał awans, podwyżkę i szansę dalszego raczenia nas swoimi ideami.

Na wiosnę 2011 pokazano kolejny przebój marketingowców CD Projektu – w czasopiśmie Playboy ukazała się… rozbierana sesja wirtualnej wersji Triss Merigold z gry Wiedźmin 2. Abstrahując jak głupi i prymitywny to pomysł, w takiej Rosji zatrudnili prawdziwą aktorkę… ;d Jesienią wprowadzono serię Grywalność ponad wszystko, która chyba zmarła śmiercią naturalną z racji wydawania gier indie sporo drożej, niż są one dostępne w sieci.

W tym roku mieliśmy już wątpliwą przyjemność obejrzeć dwie, a jeszcze dziś trzecia konferencja największego polskiego wydawcy i producenta. O wiosennej poczytacie szerzej tutaj, w dwóch słowach – zapowiedziano dwie gry i nie podano niemal żadnych szczegółów, zaś prowadzący krztusili się kluskami pomagającymi uzyskać odpowiedni angielski akcent. Nie tak dawno temu szerokim echem odbiło się też tłumaczenie Hard Truck Simulator na gwarę śląską. Mówiąc wprost, nie umiem w tym kroku znaleźć krztyny sensu, być może decydenci mieli dostęp do ankiet, z których wynikało że Ślązacy uwielbiają jeździć wirtualnymi osiemnastokołowcami? Może powinni je opublikować, ktoś mógłby się dzięki nim dorobić magisterki (chyba jednak prędzej z ergonomii niż socjologii).

Ale to nic przy konferencji i wywiadzie sprzed tygodnia. Rebranding i otwarcie sklepu internetowego to kopalnia kwiatków i branżowych dowcipów! Od technicznych wpadek z dźwiękiem, przez pracowników nie wiedzących, co robią w firmie, po koronną wypowiedź pana Zaleskiego, że gracze nie wiedzą co to Steam, że można tam kupować gry i który poniekąd zasugerował, że będą o tym uświadamiać klientów. Gabe mu pewnie podziękował, nie wiem jak przełożeni… Firma po raz kolejny padła ofiarą własnych zapowiedzi: miała być rewolucja, a otwarto zwykły regionalny sklep internetowy. Z owszem, rozsądnymi, ale nie rewolucyjnymi cenami, niewieloma, ale spolonizowanymi i możliwie pozbawionymi DRM grami, oraz koszmarnymi, skierowanymi chyba do 13-latków opisami gier. Mam takie niejasne wrażenie, że CDP nie wie, do kogo skierować ofertę. Jednocześnie zapowiada próby dotarcia do rynku casualowego, reklamuje Farming Simulator 2013, ale promocje robi na Wiedźmina 2 i Two Worlds 2. Coś nie halo. Już widzę, jak zgodnie z sugestiami marketingowców, szanowne rodzicielki „mieczem srjebrym bestyję plugawą szlachtują, aby czary odczyniwszy, nocą w leżu piękną rudowłosą wychędożyć” ® (bo jeszcze tego ktoś użyje do reklamowania na cdp.pl!). W dodatku bardzo skutecznie odciągnęła uwagę Cenega kusząc niezwykle atrakcyjnymi promocjami. To chyba będzie największy zysk dla polskich graczy – bezpośrednia konkurencja między największymi graczami na rynku odbędzie się na promocje.

Jak już zacząłem, to poznęcam się jeszcze – stylistykę zerżnięto ze starszego brata, darmowy polski Teenagent ma podlinkowane angielskie intro, strona załogi uprasza się o cenę za godzinę pod każdym rysunkiem, za to wyjątkowo adekwatny jest opis gęby sklepu – Tadek „wariuje”, bo nazwać jego działań reklamowymi nie można. Klientów GOG rozczarowuje też brak wspólnej półki czy choćby logowania za pomocą wspólnego konta. W środę mam wrażenie komuś się pomyliły strony – zamiast na gog.com premierę na cdp.pl zaliczyły 4 darmowe gry indie autorstwa Hiszpana Locomatilo stylizowane na tytuły z lat 80, co moim zdaniem znacznie bardziej odpowiada profilowi pierwszego ze sklepów. No bo czemu w sklepie dla Polaków pozostawiono ich angielskie wersje…?

Na godzinę 19 zapowiedziano kolejną konferencję – w promocyjnym filmiku marketingowcy znowu przechodzą samych siebie „poprawiając niepoprawialne” i zapowiadając (nie wiem jak to przetłumaczyć żeby nie było jeszcze głupsze niż jest) GOG analogowy. Zapewne na sprężynę. Naprawdę lubię tę inicjatywę, pojawia się wiele korzystnych dla graczy akcji, ale na wszystkich demonicznych villainów, czemu CDP tak nieudolnie się sprzedaje w mediach?

O spuentowanie tekstu poproszę kapitana Picarda i komandora Rikera: