Ja Eldenię, Ty Eldenisz. Wy Eldenicie, my Eldenimy i nie giniemy! No prawie… Tak, w Horizona też gramy.
Witajcie w kolejnej odsłonie Obchodu tygodnia. To był bardzo intensywny tydzień i weekend. Dawno tak dużo sobie nie pograłem. W co? Oczywiście w Horizon Forbidden West oraz w Elden Ring. Przyznam się, że W Eldenie spędziłem więcej czasu niż w Horizonie, ale niedługo powrócę do uniwersum rudowłosej Aloy. W sumie taka krótka przerwa działa tylko na korzyść – chłopaki z Guerilla co kilka dni wydają kolejne patche do Forbidden West. To się chwali! Po prostu się nie rozdwoję. Obydwie gry – choć tak diametralnie różne – bardzo mi się podobają. W sumie byłem zaskoczony, że Elden Ring przypadł mi do gustu. Stylistyka tej produkcji po prostu mnie urzekła, ale więcej o moich wrażeniach z tej produkcji możecie poczytać sobie TU. Co więcej dziś pograłem w trybie kooperacji z kolegą Michałem i pokonaliśmy kilka mocarnych bossów. To znaczy się Michał się z nimi bił, a ja od czasu do czasu podbiegałem i zadawałem znienacka sucker-puncha, znaczy się CIOS! No dobrze, czasem walczyłem całkiem dzielnie. Choć na przykład pohańbił mnie wielki krab, a ogromny smok spalił mnie na skwarkę. Materiał wideo z naszych epickich przygód poniżej. Niestety coś kolegę bardzo słabo słychać. No, ale to nic. Jeszcze będziemy grać w multika! Strzeżcie się paskudne potwory nadchodzimy.
Tydzień temu wspominałem, że kupiłem nowego, „gamingowego” laptopa. Jakiś tam MSI Katana czy inna cholera. Poniżej unboxing ;).
Tak więc ja na tapecie mam Eldena. Co oprócz gier? Moją lekturą w ostatnich dniach jest książka Richarda Pipesa Rosja carów. W usłudze HBO MAX oglądam sobie serial Pozłacany wiek.
Oczywiście nie możemy nie wspomnieć o tym co się dzieje na Ukrainie. Jeśli chcecie pomóc to… wejdźcie ot choćby na stronę PAH. Każda złotówka się liczy!