Jest rok 50. przed naszą erą. Cała Galia została podbita przez Rzymian… Zaraz, zaraz! To chyba nie ta historia?… O, już mam!… Jest rok 1615. Feudalna Japonia. Waleczny i honorowy szogun Hidetada Tokugawa zamierza zjednoczyć skłóconych wielmożów i zaprowadzić pokój, jak Kraina Kwitnącej Wiśni długa i szeroka. Zwaśnionym szlachcicom jednak nie w smak jest jego panowanie i nowe porządki. Każdy z nich – a kilku nawet, mimo jątrzących ich różnic, spiskując pospołu – marzy o władzy nad państwem dla samego siebie. Zaś prostemu ludowi w krainie, gdzie wypasa swoje wagyū, wychowuje dziatki i wiedzie żywot u boku pięknych żon, bardziej podoba się opcja pokojowa, kiedy nikt im dzieci i bydła nie wyrzyna a kobiet nie gwałci.
I to właśnie z prostego ludu wywodzi się piątka naszych bohaterów – pięciu wspaniałych wspierających szoguna, działających z chirurgiczną precyzją w ukryciu i cieniu, nie wahających się podjąć żadnej, nawet tej pozornie niemożliwej do wykonania, misji. Każdy z nich ma osobiste powody, by przyłączyć się do walki z przeciwnikami szoguna. Są to przyjaźń bądź miłość łącząca go – lub ją – z innymi z członków drużyny, poczucie sprawiedliwości, honor samuraja bądź pragnienie pomsty.
Naszych pięciu wspaniałych i gotowych oddać życie za szoguna to całkiem barwna menażeria. Każde z piątki dysponuje unikatowymi zdolnościami i ma swoje słabe strony. Zadaniem gracza jest umiejętne operowanie postaciami, które mamy do dyspozycji w ramach danego przedsięwzięcia, by w sposób jak najbardziej precyzyjny, unikając przy tym zamieszania, wykonać cele misji. Większość zdolności naszych bohaterów staje się naprawdę użytecznymi, kiedy zharmonizujemy je z talentami pozostałych członków zespołu. Pomaga w tym zaimplementowany w grę mechanizm, który umożliwia synchronizację kilku czynności, aktywowanych po wciśnięciu jednego przycisku. Wchodząc w tak zwany TRYB CIENIA przypisujemy poszczególnym postaciom zadania, które mają wykonać a następnie uderzając w klawisz ENTER odpalamy zaplanowaną w ten sposób sekwencję zdarzeń.
Plansze, na których rozgrywają się kolejne misje mogą początkowo onieśmielać rozmiarem a plan wydawać się niemożliwym do zrealizowania. Sprawy nie ułatwia fakt, że twórcy (w większości etapów) świadomie wykluczają z gry te postaci, których zdolności przydać by się nam mogły najbardziej i potencjalnie ułatwiłyby wykonanie zadania. Jednak dzięki temu zabiegowi, mamy możliwość wypracowania zupełnie nowych sposobów koordynacji bohaterów, które wcześniej nawet nie przyszły by nam głowy. Nowe kombinacje bazujące na umiejętnościach postaci potrafią zaskoczyć nawet po kilkudziesięciu godzinach gry.
Podobnie zresztą jest ze sposobami rozpracowania danego etapu. Poziom trudności, zagęszczenie i rozmieszczenie przeciwników reagujących w zróżnicowany sposób, ponadto często niemożliwych do zneutralizowania w pojedynkę, wymusza na graczu podejmowanie szeregu prób i wyciągania wniosków z popełnianych błędów. Klawisze odpowiedzialne za szybki zapis i wczytywanie gry okażą się prawdopodobnie najczęściej używanymi przyciskami w trakcie rozgrywki. Na szczęście, satysfakcja z rozwiązania, które – mimo, iż każde z nich przewidziane było, bez cienia wątpliwości, przez twórców gry – jest ogromna a do tego dochodzi (raczej złudne, ale wciąż miłe) poczucie tego, że oto wpadliśmy na coś, czego nikt przed nami nie wymyślił.
Przepiękna oprawa wizualna jest cechą gry, która zasługuje na szczególną pochwałę. Kolejne etapy zaskakują bogactwem detali i, cóż, zwykłym pięknem. Każda z planszy potrafi zachwycić odwzorowaniem specyficznego klimatu terenu, w jakim rozgrywa się misja. Nieważne, czy są to zaśnieżone obszary w pobliżu miasteczka Imai, urokliwie zielone zbocza góry Tsuru, czy złoto-jesienne okolice pałacu lorda Yabu. Warstwa audio mniej zapada w pamięć od strony muzycznej, natomiast celnym zabiegiem jest dodanie opcji przełączenia się na oryginalną japońskojęzyczną ścieżkę dialogową. Jej wybór jest oczywistym, jeśli pragniemy kompletnie zanurzyć się w czas i przestrzeń, w jakich rozgrywa się cała opowieść.
SHADOW TACTICS: BLADES OF THE SHOGUN to potomek w linii prostej gier takich, jak niezapomniane Commandos: Behind Enemy Lines i Desperados: Wanted Dead or Alive. Wszyscy pamiętający wspaniałe chwile spędzone przy pierwszej z wymienionych gier, już od pierwszych chwil zabawy z dziełem MIMIMI PRODUCTIONS poczują się, jak u siebie w domu. W SHADOW TACTICS wiernopoddańczo kopiuje się mechanikę z wzmiankowanych klasyków i oceniana pod tym względem nie przynosi nic nowego. Wykorzystanie dobrze znanych i rozpoznawalnych elementów rozgrywki niekoniecznie musi stanowić wadę, jakkolwiek można pokusić się o pytanie, czy w związku z tym nie lepiej wrócić do oryginałów lub ich sequeli? Z względu na specyficzny styl graficzny tamtych tytułów, zestarzały się one całkiem godnie. Pieczołowitość i ilość detali z jakimi wykonano plansze na których rozgrywają się misje w kolejnych odsłonach „Komandosów”, czy sekundarnych grach tego gatunku, potrafi zaskoczyć nawet dziś.
Z drugiej strony, SHADOW TACTICS – obok dobrze znanych i lubianych rozwiązań – oferuje nam całe spektrum wrażeń, których próżno szukać w innych grach. Dla większości z graczy – wliczając w to niżej podpisanego – będzie to interesujące doświadczenie wypływające z obcowania z raczej egzotyczną kulturą i nieznaną dogłębnie historią. Natomiast szereg ułatwień, których brakowało w czasach, gdy tryumfy święcili „Komandosi” i tytuły pochodne, sprawią, że gra stanie się o wiele bardziej przystępna – i poniekąd świeża – dla odbiorców z młodszego pokolenia. Niniejszym mogę gorąco polecić SHADOW TACTICS: BLADES OF THE SHOGUN, zarówno starym „wyjadaczom”, jak i nowym, szukającym interesujących gier taktyczno-strategicznych, graczom. A więc katany i shurikeny w dłoń i do boju! Za szoguna!