web analytics

«

»

Szpitalne abecadło – testujemy inkBook Classic

InkBook Classic

InkBook Classic

Dość tego grania! Trzeba trochę poobcować z tą no… „kulturą”. Jak to zrobić? Najlepiej oddać się dobrej lekturze. Na czytniku rodem z Wrocławia rzecz jasna.  Koniec z papierem! W końcu mamy XXI wiek.

Ci z was, którzy odwiedzają nas od dawna z pewnością wiedzą, że my tu w naszym małym „szpitalu” bardzo dużo czytamy. O książkach wspominamy w każdym z piątkowych Obchodów tygodnia, a nasz  Podcast wyewoluował sobie do formy w której zmieściły się także inne dzieła szeroko pojętej kultury masowej, oryginalnie poświęcony był tylko książeczkom – stąd nazwa Tomograf (od tomu, a nie urządzenia medycznego… choć w sumie). Przyznam, że od bardzo dawna przymierzałem się do czytnika e-booków, miesięcznie czytam/kupuję około 4-5 książek i siłą rzeczy klasyczny papier już nie mieści mi się na półkach. Ba! To już przybrało w moim domu rozmiar niemalże czytelniczej apokalipsy. Książki są wszędzie. W Garderobie, na półkach w każdym pokoju i przedpokoju. Walają się byle jak… z braku miejsca. Niedługo będę musiał zainwestować w nową szafkę, albo coś? Zresztą zobaczcie sami. Co za burdel!

ojej...

ojej…

Na szczęście jakiś czas temu pewien nie-święty Mikołaj z dalekiego Albionu sprezentował m czytnik Amazona. Klasyczny Kindle Keyboard, mający ponoć status kultowego. Tak oto w końcu dołączyłem do klubu cyfrowej książki. Potrzebowałem jednak drugiego czytnika i mój wybór padł na bardzo prosty, podstawowy model InkBook Classic od wrocławskiej firmy Arta Tech. Dlaczego wybrałem Classica? Przede wszystkim chciałem kupić coś za rozsądne pieniądze. Czytnik można dostać już za 299 złociszy. Drugim aspektem przemawiającym za tym modelem był ekran E Ink Carta, który nieczęsto można spotkać w tak budżetowych modelach.

Z przodu...

Z przodu…

No dobrze, ale co dostajemy za te niecałe 300 PLNów? InkBook Classic waży zaledwie 175 g i posiada standardowy, 6 calowy wyświetlacz wykonany w technologii e-papieru (wspomniany wcześniej E Ink Carta). Co do reszty specyfikacji urządzenia: na pokładzie mamy dość wiekowy, jednordzeniowy procesor z rodziny ARM9, 128 MB pamięci RAM, 4 GB pamięci flash, Wi-Fi, slot microSD. Wymiary urządzenia to 163x115x7mm. Czytnik obsługuje najpopularniejsze formaty takie jak: PDF, MOBI, EPUB, FB2, TXT, RTF itd.

Z tyłu przyjemnie chropowaty...

Z tyłu przyjemnie chropowaty…

Ekran ma rozdzielczość 1024×758 pikseli, a ich gęstość to 212 ppi.. Czytnik dobrze leży w dłoni (dłoniach), materiały są przyjemne w dotyku. Urządzenie jest dobrze spasowane i nie trzeszczy nawet przy mocniejszym nacisku. Ramka, która otacza wyświetlacz ma szerokość nieco mniej niż centymetr (u spodu dwa). Na dole mamy cztery niewielkie klawisze plus joystick z przyciskiem w środku. Po bokach, podobnie jak u mojego starego Kindle’a, znajdują się ładnie wkomponowane „skrzydełka”, którymi zmieniamy strony podczas czytania. Takie rozwiązanie osobiście preferuję. Nie lubię „macać” po ekranie. Tak! InkBook Classic NIE posiada ekranu dotykowego!

Z Kundelkiem!

Z Kundelkiem!

Menu jest czytelne, a nawigacja nie nastręcza problemów. Niestety podczas użytkowania wyszły na wierzch pewne niedociągnięcia. Niestety InkBook Classic jest dość powolny w działaniu. Inicjacja trwa kilkanaście sekund, a zanim pojawi się lista dostępnych e-booków tez musimy chwilkę zaczekać. Do „Kundelka” się nie umywa. Wczytywanie książek też swoje trwa, ale na szczęście wirtualne przewracanie karteluszek jest już w w miarę szybkie i nie irytuje.

Jak ostatecznie oceniam InkBooka? Odnoszę wrażenie, że powinien być… nieco tańszy. 300 złotych to mimo wszystko zbyt dużo. Najważniejsze jest jednak to, że ekran wykonany w technologii E Ink Carta jest bardzo dobrej jakości, a to przecież w czytniku cyfrowych książek najważniejsze. Niestety czas działania na baterii tego urządzenia jest niezbyt imponująca. Podczas intensywnego użytkowania Ink Book Classic wytrzymał bez ładowania nieco ponad tydzień. Wynik nie imponuje, szczególnie na tle urządzenia Amazona, który może obyć się bez „karmienia prundem” około miesiąca.

Z boczku...

Z boczku…

Opisywany model nie ma też podświetlanego ekranu, ale w tej cenie chyba nikt się tego nie spodziewa. Więc proszę nie narzekać.

Podsumowując – za około 300 polskich cebulionów ;) dostajemy czytnik e-booków niepozbawiony wad, ale całkiem przyjemny w obsłudze. Wykonany z dobrego, miłego w dotyku plastiku. Stylistyka jest dość elegancka, ekran bardzo dobry. Ot po prostu InkBook Classic spełnia swoje zadanie. Jeżeli chcecie zacząć swoją przygodę z e-bookami, a przy okazji nie chcecie zbankrutować to biegnijcie do sklepów.