W naszym szalonym szpitalu w znakomitej większości jesteśmy fanami retro. Kochamy stare gry, choćby z racji wieku. Stare z nas dziady… Tak stare, że pamiętamy przaśny okres PRLu. W tamtych czasach żywot umilały nam 8-bitowe komputery. A raczej mikrokomputery i odpalane na nich giereczki.
Ech, ilekroć wspominam „stare, dobre czasy”, które tak naprawdę nie były wcale dobre, ale przecież z perspektywy dziecka wszystko wygląda inaczej, lepiej, intensywniej, magiczniej. Ach, te cudowne chwile spędzone razem z kumplami przed magnetowidem oglądając zajechaną do granic absurdu kopie Airwolf, Rambo, albo „filmuf z Nindżami” no i „Troskliwe Misie” z niemieckim dubbingiem. Wizyty w Pewexie po batony Raider (do dziś nie mogę przywyknąć do nazwy Twix) no i oczywiście gry komputerowe. A jak gry to oczywiście także Saboteur – bez wykrzyknika, który, jeśli dobrze pamiętam został dodany przez Encore dla wersji na Commodore64 – w którego zagrywałem się z przyjaciółmi.
Czym było Saboteur? W oryginalnie wydanej na mikrokomputer ZX Spectrum grze z 1985 roku gracz wcielał się w Ninję, tytułowego sabotażystę, który musi zinfiltrować tajemniczy kompleks, bazę przeciwnika, aktywować bombę i uciec helikopterem z dachu budynku. A wszystko to w określonym czasie. Na drodze naszego zamaskowanego protagonisty staną wrodzy żołnierze oraz… psy. Do dziś pamiętam, że się pobeczałem, kiedy przypadkowo rzuciłem shurikenem w biednego zwierzaka. No co? Dzieciakiem wtedy byłem i było mi smutno! Gra była naprawdę wyjątkowa. Duża, świetnie animowana postać, ciekawy wątek fabularny i całkiem, rozbudowana baza. No, a poza tym grało się przecież Ninjasem. To działało na wyobraźnię.
Niedawno, nasze rodzime studio SimFabric (to ci od Grzybasów!) razem z oryginalnym twórcą gry, Clivem Townsendem sprawiło graczom kochającym klasykę prawdziwą niespodziankę. Odświeżona wersja „S” pojawiła się na konsolę Nintendo Switch, a teraz także posiadacze komputerów PC mogą przypomnieć sobie czasy słodkiego dzieciństwa.
Co dostajemy w odświeżonej wersji? To oczywiście nadal, stary, dobry, klasyczny przebój, ale dodano kilka ficzerów. Jakich? Przede wszystkim mamy kilka trybów graficznych: ZX Spectrum, Commodore 64, ZX-81, Amstrad CPC, Atari 2600, Gameboy, Acorn, NES, Amiga. Należy jednak podkreślić, ze na samym początku zabawy dostępne są tylko DWA pierwsze tryby (ZX i C64) na resztę trzeba „zapracować” podczas samej rozgrywki. Ano właśnie… rozgrywka! Mamy tu oczywiście oryginalną misję, ale twórcy zatroszczyli się także o dodanie hmm… kontentu. Tak więc wersja zremasterowana zawiera znacznie więcej treści niż oryginał z lat 80. We współczesnym Saboteur! Dostajemy nowe poziomy i zróżnicowanych adwersarzy.
Muszę szczerze przyznać, że bawiłem się świetnie. Podczas zabawy w Saboteur! Zalała mnie fala nostalgii. Ech, czuję się staro… Tak powrócić do gry z dzieciństwa po 33 latach od premiery.
Naprawdę warto wydać te niecałe 30 złotych na przygody zamaskowanego sabotażysty. Przypomnij sobie jak bawiłeś się kiedyś. Pokaż grę dziecku, młodszemu bratu itd. Niech zobaczą JAK kiedyś wyglądała elektroniczna rozrywka. Tak bez TrzyDe, HDR’a i innych wynalazków, ale za to z urokiem czegoś wielkiego, nowego. Czegoś co odkrywało przed dzieciakami z nieokiełznaną wyobraźnią całkiem nowe horyzonty.
Boże, naprawdę czuję się staro… Grę możecie kupić sobie np. usłudze STEAM.