web analytics

«

»

Toki Tori 2+ – kurczak, który potrafi nieźle przyświergolić

tokitori21

Toki Tori 2+ to kontynuacja głośnego hitu z 2001 roku. Gra odbiła się szerokim echem w środowisku graczy i na zawsze zmieniła oblicze komputerowej rozrywki. Była kamieniem milowym, po przebyciu którego nic już nie było takie samo… No, dobra. Prawda jest taka, że pewnie nikt z Was tu obecnych nigdy wcześniej nie słyszał o tej grze… przepraszam, gierce. Nie powiem tu, że błędem życiowym każdego z Was byłoby nie zmienić tego stanu rzeczy, ale odrobina radości i przyjemności jeszcze nikomu nie zaszkodziła. A tego właśnie dostarczają obie produkcje, których głównym bohaterem jest… żółty kurczak.

Jako, że tekst ten, z założenia, dotyczyć ma sequela, pozwolę sobie jedynie krótko naszkicować czym była część pierwsza, żebyście później mieli jakiś punkt odniesienia, kiedy będę pisał o tym, czym i jak bardzo różni się kontynuacja od pierwowzoru.

Pierwsza odsłona przygód pisklaka była grą platformową niemal kompletnie pozbawioną elementów zręcznościowych. Oś rozgrywki położono na elementy logiczne. Gra składała się z zamkniętych planszy a każda z nich była swoistą zagadką, do rozwiązania której prowadziła przeważnie jedyna słuszna droga. Kolejne plansze różniły się wizualnie, w zależności od świata – każdy utrzymany w specyficznym klimacie – jak również sposobem komplikacji i rodzajów umiejętności, jakie zostały oddane do dyspozycji. Kurczak mógł przeciwników zamrażać, teleportować się w ograniczonym zakresie, stawiać ściany, budować mosty, produkować bąble powietrzne, itd. Każde z narzędzi i umiejętności, którymi dysponował, było ściśle reglamentowane w obrębie danej planszy i z ich używaniem (a raczej nadużywaniem) trzeba było obchodzić się z rozwagą. Raz popełniony błąd na samym początku planszy mógł oznaczań niemożność jej ukończenia. Na szczęście z pomocą przychodziła nieograniczona możliwość cofania czasu, co dawało sposobność do cofnięcia się krok – tudzież kilka – kroków w tył. Gra nie należała do najłatwiejszych – perfidia projektantów puzzli, na wyższych poziomach, niemal nie znała granic. Bywało, że nad zagadką siedziałem kilka godzin, po którym to czasie poddawałem się, szedłem do pracy i rozgryzałem „na sucho”, w głowie, jak to zrobić.  Jak na grę z segmentu indie, zasługuje to na sporą pochwałę – rzadko się chyba zdarza myśleć o tego rodzaju „pchełkach” długo po skończeniu rozgrywki. Gra wyróżniała się również przyjemną dla oka oprawą wizualną i miłą dla ucha muzyczką.

tokitori22

Wszystko powyższe sprawiło, że sequel był dla mnie najbardziej oczekiwaną grą roku 2013… No, dobra, kogo ja próbuję oszukać. Druga część – zapowiadana pierwotnie na rok 2012, ale wielokrotnie przekładana, celem jej dopracowania – była jednak z pewnością jednym z najbardziej oczekiwanych przeze mnie tytułów indie. Pierwsze, publikowane przez twórców, obrazki świadczyły o tym, że wiele się w kontynuacji zmieniło. Oprawa wizualna sprawiała wrażenie wręcz bajecznej – może nieco nazbyt pastelowej, ale mimo wszystko bardzo cieszyła oko. Wiele też zmian zajść miało w materii samej rozgrywki. Tutaj zanosiło się wręcz na kompletnie odmienny typ gry a każdym bądź razie na małą rewolucję w stosunku do części pierwszej.

Potwierdziło się to, rzekłbym, w 120 procentach. Żółty kurczak wyrwał się wreszcie z ciasnych okowów niewielkich plansz, ku niemal, całkowitej swobodzie. Do dyspozycji gracza oddany został naprawdę imponującej wielkości świat, którego eksploracja została ograniczona tylko w jeden sposób – nieważne, w którym kierunku się udamy, każdy kolejny krok okupimy myśleniem, kombinowaniem, jeszcze raz myśleniem i jeszcze większą ilością kombinowania. Puzzli, tudzież zagadek jest tu dosłownie MASA. Dodatkowo wiele z nich da się rozwiązać na różne sposoby, w zależności od tego, z której strony danej lokacji się do niej dostaniemy.

Żeby nie było różowo, nasz kurczak został kompletnie pozbawiony umiejętności. Wraz z przeniesieniem do nowego świata, stracił wszystkie swoje wcześniejsze talenty i narzędzia. Zostały mu tylko dwie… choć w sumie trzy zdolności. Pierwsze dwie to ćwierknięcie – w terminologii muzycznej będą to „ósemka” i „szesnastka”, tak przynajmniej są wizualizowane – oraz tupnięcie. I co z tym robić? Jak przeżyć w świecie pełnym budzących grozę krabów, upierdliwych ptaków pragnących zaciągnąć nas do swego gniazda, agresywnych jeżozwierzy, wielkich ognistych ropuch i pałających nienawiścią do wszystkiego, co żywe, nietoperzy? Otóż, rzecz w tym, że otoczenie i menażeria w różny sposób reaguje na ćwierkanie i tupanie. Na przykład kraby, które zaszyły się pustych skrzyniach, zaciekawione przybiegną, kiedy usłyszą wydawane przez pisklaka odgłosy a robaczek uwieszony ściany po tupnięciu spadnie wprost w gardziel ropuchy, która kolejnym tupnięciu wypuści bąbel powietrza, w którym… etc. Tak, Toki Tori 2+ jest grą o kurczaku wykorzystującym inne zwierzątka. Poza zwierzątkami oddano nam do dyspozycji teleporty i zjawiska naturalne, typu płynąca lawa (ta raczej przeszkadza) i z cicha rosnąca trawa (bywa pomocna, kiedy kurak chce się zaszyć), ale na te elementy wpływu, nie mamy. Robią to, do czego zostały stworzone, czy tego chcemy, czy nie.

tokitori25

Mimo, że gra zyskała bardziej otwartą, bardziej zbliżoną klasycznym platformówkom strukturę, nadal rozwiązania logiczne mają przewagę nad elementem zręcznościowym. Bywa, że trzeba się wykazać refleksem, ale są to momenty, które można by zliczyć na palcach jednej ręki. Tendencja jest taka, że jeśli wydaje nam się, że do danego miejsca dotrzeć nie zdążymy, to jest raczej pewne, że mamy rację i lepiej pokombinować nad logicznym rozwiązaniem, niż kilkukrotnie nadwyrężać nerwy, próbując osiągnąć cel „na siłę”. Z kombinowaniem nie jest łatwo – pierwsze zagadki mogą sprawić wrażenie, że mamy do czynienia z grą nietrudną – mimo braku tutorialu – jakkolwiek dość szybko okazuje się, że i tym razem twórcy pewnie chichotali nad tym, jak cholernie są przebiegli i ile krwi napsują graczom. Gdyby jednak nerwy nasze okazały się zbyt silne a w głowie mielibyśmy mózg godny Ozymandiasza twórcy udostępnili również narzędzia edycyjne, aby bardziej ambitni gracze nie omieszkali zagrać na nerwach i nosie innym graczom.

Reasumując, Toki Tori 2+ to dość spory krok naprzód i w pewien sposób odcięcie się od dość ograniczonej struktury części pierwszej. Jednak, zgodnie z tytułem, wszystko to zaliczam na plus tej produkcji. Solidna gra logiczna, stanowiąca chwilami niemałe wyzwanie. Jedynym mankamentem jest obsługa opcji gry za pomocą systemu ćwierknięć – cofanie się do ostatniego punktu zapisu (bywa to konieczne, albowiem można utknąć bez szansy na ratunek), wyświetlanie mapy, przemieszczanie się pomiędzy „teleportami”, wszystkie te czynności uruchamia się ćwierkając krótką melodyjkę. Bywa to frustrujące.

I to chyba wszystko. Gdyby kogoś zainteresowały moje wypociny, a – z czego bym się bardziej nawet ucieszył – sama gra, to dysponuję dwoma kuponami umożliwiające zakup Toki Tori 2+ze zniżką 10% na platformie Steam.
 
Na koniec wideo.