Zezowatemu królowi Ziemi jakieś kosmiczne paskudy ukradły ulubione herbatniki i grożą anihilacją naszej planety. Nie, nie! Nie oszalałem to po prostu fabuła gry Son of Scoregasm. Gramy? No jasne, że tak.
Lubicie małe gierki? Zapewne tak. Można sobie popykać „ot tak” bez zobowiązań, bo ileż można biegać po starożytnym Egipcie w najnowszym Assassin’s Creed, albo mordować Niem… pardon Nazistów w Wolfensteinie? Czasem trzeba pokonać paskudnych kosmitów, złodziei herbatniczków. Son of Scoregasm to kontynuacja no cóż… gry Scoregasm. Od razu przyznam szczerze, że nie miałem przyjemności zagrać w jedynkę. Po prostu na ogół nie interesuję się „małymi” gierkami. SoS to prosty, ale grywalny „twin stick shooter” w którego najlepiej grało mi się za pomocą tandemu mysz+klawiatura. Jakoś nie mogłem zmusić pada od Xbox’a do działania w tej grze. No i proszę już mamy cały akapit o tym tytule. Ciekawe jak długo jeszcze będę lał wodę, aby JAKOŚ ten wpis wyglądał razem z materiałem wideo embedowanym poniżej. Nie ma co ściemniać. tutaj naprawdę nie ma o czym pisać.
może o oprawie graficznej? No dobrze, wizualia są okay, jak na giereczkę zajmującą 60 megabajtów. Tak! Sześćdziesiąt! Co jeszcze? Son of Scoregasm to 28 zróżnicowanych poziomów i siedem odmiennych zakończeń – choć trudno mi to sobie wyobrazić.
Poniżej możecie obejrzeć fragment mojej rozgrywki, a samą grę możecie kupić sobie np. w STEAMie.