Stało się. Właśnie zamknąłem pewien rozdział mojego pecetowego żywota. Inni zrobili to już zapewne wiele lat temu, ale ja zdecydowałem się na ten krok dopiero w 2013. Ciekawe, czy byłem ostatnim posiadaczem… stacji FDD 3,5 w pięknym kraju nad Wisłą?
Och tak, tak wiem! Zapewne gdzieś po piwnicach tysiące ludzi ma jeszcze swoje ukochane, stare pecety z Windowsem 95 (a może samym MS-DOS’em?) na twardym dysku i FDD 3,5 na pokładzie, ale ja mówię o – w miarę – nowoczesnym sprzęcie takim jak mój. Zgadza się! Jeszcze kilka dni temu w moim stacjonarnym komputerze tuż poniżej napędu DVD można było znaleźć stację dysków elastycznych. Nie powiem, że używałem jej zbyt często. Przyznam się, że nawet nie pamiętam kiedy ostatnio była w użytku, ale działała.
Czy słyszę już chichoty i parsknięcia śmiechem? No tak… w czasach kiedy już niemalże napędy DVD wyszły z użycia ja trzymałem w komputerze stację dysków. Dosyć jednak tego dobrego. Przy okazji wymiany karty graficznej zdecydowałem się na rozwód z FDD. Dziesięcioletni TEAC trafił nieodwołalnie na śmietnik historii. Swoją drogą zastanawia mnie dlaczego dekadę temu kupując nowy komputer wziąłem też ze sklepu napęd zamiast wymontować stary… Nieważne. Kiedy tak oglądałem wyłuskaną z obudowy stację naszły mnie wspomnienia związane z tym magicznym nośnikiem.
Na początku było Słowo… o pardon to przecież nie Ewangelia wg św Jana. Tak więc na początku był kasetowy magnetofon i kręcenie głowicą. Starsi gracze z pewnością pamiętają jak bardzo niewygody, nieprzewidywalny i frustrujący był to nośnik. Potem przyszło objawienie w postaci czarnych, sporych dyskietek 5,25 cala, a następnie 3,5. Atari ST, Amiga… kto z osób, które posiadały te komputery nie pamięta żonglowania dyskietkami podczas giercowania?
No, a co z pecetem? Doskonale pamiętam mój pierwszy napęd FDD, a raczej mega-fail z nim związany. Dawno, dawno temu, kiedy komputery PC kupowało się jeszcze (na ogół) w obudowach typu desktop, które w dodatku miały przycisk TURBO – ciekawe, czy ktoś z szanownych czytelników pamięta po co to było ;) – postanowiłem kupić peceta. To znaczy JA nie postanowiłem, bo dziecięciem będąc jeszcze na łasce rodzicieli w kwestii tak poważnych zakupów byłem. Dość powiedzieć, że po komputer jechałem kilkadziesiąt kilometrów samochodem, a po powrocie do domu okazało się, że mój boski 386 SX 16 MHz zamiast stacji dysków 3.5 ma… zaślepkę imitującą przód napędu. Tak to jest jeśli się nie sprawdza sprzętu przed zakupem.
Ech… te cudowne, szczenięce lata minęły pod znakiem dyskietki. Ileż to dziesiątek „dysków elastycznych” padło przy ekhem… przenoszeniu programów od kolegi. Szczególnie zimową porą padały jak muchy. Dziś tę rolę przejęły nośniki USB bo już nawet płyty DVD to przeżytek.
Żegnaj napędzie FDD. Długo byłeś w moim komputerze, ale stałeś się kompletnie zbędny. Trzymałem cię w obudowie z lenistwa, ale czas odejść na zasłużoną emeryturę. Spocznij sobie na półeczce tuż obok starego, 8-bitowego Sound Blastera, 14 calowego monitora CRT, magnetofonu kasetowego i kulkowej myszki. Kiedyś te artefakty pokażę wnukom.
A oni to pewnie sprzedadzą na jakimś Allegro za dziadkowymi plecami – żeby mieć na jakiegoś cholernego, nowego Ajfona.