Znowu TO się dzieje. Ludzie zaczynają wariować na tle piłki nożnej, a ja czuję się wyobcowany z tej grupy, która żłopiąc piwo i żrąc czipsy ogląda 22 kolesi kopiących nadmuchany świński worek. No dobrze… piwka sam nie odmówię, ale co do reszty – zamykam się w piwnicy. Może tam nie dopadnie mnie ten cały Mundial. Jeżeli kochacie piłkę nożną nie czytajcie dalej.
Czas znowu posmęcić na naszym szpitalnym blogu o piłce nożnej. Tak jest! Niemal równo dwa lata temu pisaliśmy o „Ojro” w tekście Pikniki i piłkoszał. Skoro wszyscy piszą o MŚ to i my wtrącimy nasze trzy grosze.
Właśnie oglądam program informacyjny w jednej z telewizji. Główny temat? Oczywiście Mistrzostwa Świata, ale kamera nie pokazuje pięknych stadionów, ani nawet modelki z ryjem żaby z reklamy pewnego rodzimego piwska, która cieszy się, że jednak przyjedzie „ekipa z Polski”. O nie! Pokazują jak dwóch brazylijskich policmajstrów dziarsko trzyma protestującego, brodatego młodzieńca, a trzeci z nich delikatnie pryska mu gazem łzawiącym prosto w oczy. Naprawdę robił to bardzo delikatnie i powoli. Sumienni goście, ci mundurowi zza wielkiej wody. Bo przecież czego chcą ci cholerni, awanturujący się Brazylijczycy? W ostatnich 15 latach (a szczególnie za czasów prezydentury da Silvy) ten kraj przeszedł niesamowite przemiany. Są siódmą gospodarką świata. Brazylia jest regionalnym mocarstwem, a aspiracje ma nawet większe. Niektórzy przewidują, że w najbliższych kilkudziesięciu latach ten ogromny kraj Ameryki Południowej stanie się poważnym, globalnym graczem – tak na polu ekonomicznym jak i militarnym.
Dajmy jednak spokój takim rozważaniom. Już za moment w telewizorze jednym okiem będę śledził ceremonię otwarcia tych mistrzostw kopanej piłki. Dlaczego chcę to obejrzeć? Może będzie jakaś draka i gwizdy? W jednym z periodyków wyczytałem, że Sepp Blatter, czyli przewodniczący organizacji FIFA nie wystąpi na otwarciu imprezy ponieważ… boi się, że zostanie wybuczany przez brazylijskich kibiców. Po ceremonii będzie mecz Brazylia-Chorwacja i tu wyłączę telewizor i udam się do mojego bunkra w piwnicy. Zabiorę ze sobą bułkę w kształcie futbolówki (pojawiły się w sklepach), a także kabanosy z limitowanej edycji „Mundial Mix”. Wszystko to popiję brazylijskim piwem Itaipava i napojem „marakuja&lulo” z kartoniku stylizowanym na brazylijską flagę gdzie obok numeru partii produkcyjnej pyszni się sentencja: Ordem e Progresso, czyli „Ład i Postęp”. Co jeszcze? Jako, że dziś w moim mieście jest gorąco niczym w Sao Paolo to na sobie będę miał tylko majtki z limitowanej edycji ze słodkim pancernikiem.
No dobrze trochę koloryzuję. Nie kupiłem „miszczowskich” bokserek, ale kiedy dziś ruszyłem rączo na zakupy tuż przed wejściem do sklepu ujrzałem młodzieńca, który wywijał nad głową jakimś workiem i wrzeszczał: Braaazylia, Braazylia… Jak się potem okazało wywijał workiem z wyżej wspomnianymi i uwiecznionymi przeze mnie na zdjęciu majtasami.
Niestety człowiek musi jeść i pić, a zatem siłą rzeczy nie ominie mnie futbolowe szaleństwo, które wyziera z półki każdego sklepu. I tym właśnie będą dla mnie te Mistrzostwa Świata. Z jednej strony kabanosy „kibica”, brazylijskie piwo, co najmniej o złotówkę za drogie, a także promocja telewizorów z możliwością zwrócenia odbiornika po imprezie (ktoś tak zrobi?). Wspominać też będę przesłodzony do zarzygania cykl ekhem… „filmów dokumentalnych” serwowanych nam w jednej z telewizji w której Niemiec i Brytyjczyk w samochodzie marki KIA (sponsor MŚ) wałęsają się po Ameryce Południowej tylko po to, aby w ostatnim odcinku dotrzeć do Brazylii i wygłosić kilka peanów na cześć futbolu. Oczywiście Kijka w każdym kadrze jest idealnie czysta jakby prosto z myjni wyjechała!
Z drugiej strony zaś nie zapomnę tego brodatego kolesia traktowanego „czule” gazem po oczach, artykułów o bizantyjskich wydatkach i eksmitowaniu biednych ludzi na ulicę. Protestach, pałowaniu przez służby porządkowe i tak dalej. Patrząc na to co dzieje się wokół Mundialu od razu przychodzi mi na myśl trzecia część gry Max Payne 3. Oczywiście tam Brazylia została nieco „przerysowana”, ale generalnie Rockstar celnie uchwycił niesamowite rozwarstwienie społeczne tego kraju – przepych i bogactwo bardzo kontrastuje z morzem biedy w fawelach.
W starożytnym Rzymie Juwenalis z Akwinu autor słynnego okrzyku: panem et circenses (chleba i igrzysk) doskonale ujął to, czego pragną ludzkie masy. Gospodarze obecnych mistrzostw świata zapomnieli o tej zasadzie – dali igrzyska, ale nie dali chleba. Woleli otworzyć puszki z gazem łzawiącym…
I pewnie dlatego obok roześmianych twarzy Brazylijczyków, którzy szczerze kochają piłkę nożną można zobaczyć takie obrazki jak dzieło okraszające ten felieton. Graffiti, stworzone przez ulicznego artystę Paulo Ito pojawiło się w maju przy wejściu szkoły w Sao Paolo i chyba najlepiej pokazuje czym jest ta sportowa impreza. Impreza pełna kontrastów.
Ojej zrobiło się trochę smutno i „dydaktycznie”. Na koniec dodam tylko, że są i pozytywne aspekty Mundialu. No powiedzmy, że DLA MNIE są to pozytywy. Jakie? Nasza drużyna patałachów nie zakwalifikowała się na MŚ, a więc w dużej mierze omija nas dramat, rozdzieranie szat i histeria narodowa. A to już jakiś plus ;)
PS. Miałem schować się w piwnicy, ale właśnie zadzwonił kolega mówiąc, że kupił sobie konsolę i zaprasza mnie na wieczorne ogrywanie. Niestety w zestawie z Playstation 3 i dwoma padami była też gra – 2014 FIFA World Cup Brazil.
No cóż… jakoś to przeżyję. Na deser słynny Youtuber Remi G. i jego zabawy z piłką. Może S.A Łazęga… pardon Wardęga go skopiuje?