Czasem trzeba odpocząć od gierek i zająć się czymś konkretnym. Ot choćby robieniem oliwek w cytrynowej zalewie. Po co? A, dla smaku! Podczas grania trzeba się przecież czymś raczyć nieprawdaż? Na deser Blazkowicz w kaftanie i Alicja Bachleda-Curuś. Serio.
Tak, tak. To cukier ponoć krzepi, ale wódka lepiej. STOP! Chyba o tym już pisałem w jednym z „Obchodów…”. Tak, czy owak dziś robimy pyszne, niesamowite, doskonałe i „miód w gębie” oliwki w cytrynie. Dziwicie się? Niby dlaczego – przecież już był u nas przepis na dyniową zupę regeneracyjną (dla graczy ;)). A dziś w ten paskudny, majowy czwartek w którym z nieba leje się żar niczym z kuźni Hefajstosa zrobimy pyszną przekąskę. Właśnie taką, jaką widzicie w słoiczku poniżej. Niby nic wyszukanego, a w sam raz do wrzucenia na ząb.
Czego potrzebujemy? Dużego słoika zielonych, drylowanych oliwek i jednej, albo dwóch cytryn (polecam półtora – idźmy na kompromis). Ze słoika odlewamy nieco zalewy i hojnie pakujemy do środka cytrynę pokrojoną w plasterki. Z drugiej cytrynki odkrajamy połówkę i sok wyciskamy do słoika z oliwkami. Zamykamy, wstrząsamy i odkładamy do lodówki na jakieś 48 godzin. Po dwóch dniach mamy wspaniałą, aromatyczną przekąskę.
Okay, a teraz sobie obejrzyjcie materiał wideo z nowego Wolfensteina. Biedny B.J Blazkowicz trafił do polskiego szpitala psychiatrycznego i spotkał tam Alicję Bachledę-Curuś. Naprawdę!