Witajcie w trzydziestym wydaniu naszego piątkowego cyklu. Tradycyjnie pytamy Was w co zamierzacie zagrać w nadchodzący weekend. My bijemy paskudne stwory. Oczywiście na niskim poziomie trudności! To znaczy bardzo byśmy chcieli, ale nie możemy.
No i w końcu się wydało. Kolega digital_cormac przyznał się, że nie lubi trudnych gier. Popieram go w całej rozciągłości. Po prostu… ZA STARZY już jesteśmy na to, aby spędzać godziny ot choćby na przejściu jakiegoś bossa. Skąd te moje dywagacje? Zacząłem grać w Dark Souls. Choć może „grać” nie jest tu odpowiednim słowem. Ja w Dark Souls po prostu ginę… YOU DIED. To najczęstszy napis, który sprawia, że gryzę z wściekłości joypada, wyję i używam niecenzuralnych wyrazów na literki „k”, „p” oraz „ch”. Gram przez minutę i…”YOU DIED”.
Gdyby nasz mały Bortal był wysublimowanym miejscem do intelektualnych wynurzeń rozhisteryzowanych i rozchwianych emocjonalnie „intelektualistów” szukających w grach drugiego , a nawet trzeciego dna to napisałbym, że Dark Souls nie jest grą o zabijaniu. Jest grą o umieraniu. Tak naprawdę jednak to mam ochotę napisać „K… mać” i rzucić joypadem w telewizor. Mam dziką chęć pogryzienia płytki BD i wyrzucenie tej gry dla masochistów na śmietnik. Dlaczego tego nie robię i gram dalej? Sam nie wiem! YOU DIED!
Tak więc już wiecie w co „umieram” w ten weekend. Balsamem na moje skołatane nerwy wywołane przez Dark Souls będzie lektura. W tym tygodniu moim weekendowym wyborem jest 2586 kroków Andrzeja Pilipiuka.
A wy? W jakiej grze zamierzacie zginąć… pardon to znaczy w jaką zagracie? No i co macie do czytania?