Witajcie w bardzo wyjątkowym odcinku naszego „Obchodu…”. To już dwusetne wydanie. Jak zwykle gramy, bawimy się, ale też składamy sobie świąteczne życzenia. A także wspominamy naszą dawną miłość – Valhalla.pl
Aż trudno mi uwierzyć, że to już 200 Obchód tygodnia! No dobrze… licząc z wydaniem „zero”, które inaugurowało nasz mały blog będzie to numerek 201, ale co tam! Od lutego 2012 roku minęło już DWIEŚCIE tygodni. Czasem u nas bywało (i bywa) krucho z tekstami, ale „Obchodziki” to nasza żelazna pozycja.
Skąd w ogóle wziął się pomysł na ten piątkowy cykl? Być może nie wszyscy wiedzą, ale część z nas (zobaczcie w stopce redakcyjnej) jest sierotami po serwisie Valhalla.pl. Nie mieliśmy co ze sobą zrobić i…. postanowiliśmy podłubać nad jakimś niekomercyjnym, prywatnym, robionym całkowicie „bez spinania pośladów” serwisem/blogiem/bortalem itd. No i tak sobie powstaliśmy, a Obchód? To kontynuacja „Weekendowego grania”, które pojawiało się co piątek na V.
Dlaczego w ogóle wspominam Valhallę? Ponieważ wróciła… choć może lepiej byłoby, gdyby nikt nie reaktywował tego trupa :( Zresztą zobaczcie sami. Ten generyczny layout sprawia, że serce mnie po prostu boli. Valhallę ZAWSZE definiował wyjątkowa, wysmakowana i naprawdę świetna oprawa graficzna, a teraz. Ech szkoda słów.
Nieważne! Mamy ŚWIĘTA! Cieszmy się zatem! Składamy tez naszym czytelnikom gorące życzenia!. A wbrew pozorom jest ich troszkę. Patrzyłem kilka sekund temu na statystyki. Nie ejsteśmy jakimś ogromnym „serwisem”, ale w porównaniu do 20014 roku w obecnym liczba odwiedzin skoczyła… kilkukrotnie i w tej chwili jest już prawie 180 tysięcy na liczniku (miesięcznie mamy na ogół ponad 11 tys. UU). Czy to dużo? Mało? Dla nas w sam raz. Tak więc dziękujemy.
Okay! Są święta i jest weekend. Tak więc gramy w co? Kolejny raz muszę napisać, że tłukę w Fallout 4. Nawet miałem coś napisać i napiszę…. jak już porządnie pogram. Przecież mi się nigdzie nie spieszy prawda? ;)
Tak więc jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT! Napiszcie też jeśli chcecie ;) co robicie w ten świąteczny weekend. Na deser Piano Guys i Placido Domingo.