Nareszcie piątek! Można się wyluzować, wypić gorącą herbatkę – z prądem, lub bez – i zagrać w jakąś gierkę. Co i my czynimy skwapliwie. Jako bonus wyprawa do krainy magii i miecza!
Już nie mogę się doczekać! Czego? Zlotu GRAstroskopiwiczów rzecz jasna. Tym razem jednak nie spadnę z krzesła po wypiciu butelki krupnika (nie, nie chodzi o zupę…) bo jestem przymusowym abstynentem. No, ale to nic. Zabawa i tak będzie przednia. Nie wierzycie? To obejrzyjcie relacje z dwóch poprzednich imprez (tu i tu). W tym roku też będzie git! Pogramy w RPG – takie prawdziwe – papierowe ;). Może koledzy znowu spalą karczmę i trafią do więzienia? Zrobimy grilla i tak dalej. Przede wszystkim jednak będziemy gadać, gadać i gadać…
To jednak przyszłość. W tej chwili przed nami weekend. W co będę grał? Ja w końcu mam swojego nowego piecyka w domku i „bedem grau w greu”. Jaką? W Dying Light. Ten tytuł to dla mnie prawdziwa huśtawka emocji – kocham tą grę, a jednocześnie czasem nienawidzę. Być może skrobnę o tym coś więcej w najbliższym czasie.
Zamiast polecić jakąś lekturę (oczywiście nie przestajemy czytać) gorąco zapraszam do czternastego odcinka naszego podcastu, który znajdziecie pod tym adresem.
No to trzymajcie się i miłego weekendowania! Na deser wideo z gry Sword Coast Legends. Już nie mogę się doczekać wyprawy na Wybrzeże Mieczy.