web analytics

«

»

Grastrozlot zajmuje Łódź! (De Fajnal Apdejt)

WP_20140726_00W Łodzi znowu pada deszcz, a Grastroekipa pod orzechem prowadzi zaawansowane rozmowy o życiu, egzystencji i abominacjach. Albo coś w tym stylu…

Kiedy na grillu pieką się kiełbaski, a piwo leje się strumieniami, budzą się Grastropowicze. W składzie: Coppertop, Digital_Cormac, Wujo444, Polo_Tuc i ja zajęliśmy przez blitzkrieg posesję Jola. Pomimo krążącej w powietrzu depresji z powodu braku Karnasia (i małej odległości od cudownego miasta Łódź), bawimy się doskonale i ujawniamy coraz bardziej wstydliwe informacje z życia doktorów. Kto nie przybył ten trąba i nigdy nie dowie się prawdy. Pamiętajcie –  to nie ludzie, to są wilki!

Oczekujcie dalszych informacje z placu boju, które niewątpliwie się pojawią (jak reszta trochę podtrzeźwieje… jeśli jest taka możliwość).

Update: Tu Carnaś. Tak, tak :( żałuję, ale w tym roku z przyczyn ode mnie niezależnych nie mogłem się stawić na zlocie. Na pociechę oglądam sobie fotki z ubiegłorocznego.

Update 2:

Baza Bagram w okolicach Łodzi.

Dzielny oddział zdobył przyczółek do ataku na pozycje wroga. Po udanej, acz wycieńczającej operacji (wiele puszek zginęło, i nawet jedna ciotka przeniosła się na moment do Iraku!) dzielni wojacy musieli uzupełnić płyny (wszak Bagram to pustynia itp.). Co uczynili z typowym dla siebie entuzjazmem! Po bitwie przyszedł czas na wyrównanie porachunków wewnętrznych co zaowocowało potyczką w Carcassone, którą przegrali Niemcy. Można powiedzieć, że dzielny polski naród zgotował im drugi Stalingrad na francuskiej ziemi. Niemcy przyjęli warunki kapitulacji choć zapewne liczą na akcję odwetową w Talismanie: Magia i Miecz. Niedługo przekonają się, że Kursk nie zdarzył się przez przypadek…

Keep in touch!WP_20140726_0191

Deutsche Update

Zwycięstwo jest nasze. Lodz mit Uns!

(DC) Dobra. Powróciliśmy z hipermarketu z zasobami maści wszelakiej. Co na tapecie? Aktualnie przymierzamy się do Talismana z którym zamierzamy bawić się przez co najmniej dwie godziny. Co będzie dalej? Sam nie wiem. Na pewno damy znać. Pozdrawiamy i bawcie się dobrze – co najmniej tak dobrze jak my.

(DC) Chwila przerwy – pora na grillllllla.  Tym razem upieczemy mięsko i kolejny raz kiełbachy. Trzeba chwilkę odpocząć i zająć się rzeczami przyziemnymi. Teraz oddaję głos Copperowi.

(Coppertop) Kazali mi coś napisać. Znaczy DC mi kazał. Trzeźwy jestem, więc pewnie nic mądrego z tego nie wyjdzie. Kaplus mi się gapi przez ramię i się śmieje, że nie mam weny. Co jest prawdą. Za chwilę robimy grilla i dzwonimy do Carnasia. A potem wracamy do Talismana. Tak, gram w fantasy i nawet się nieźle bawię ;). Szoker, nie? Taki sam szoker jak to, że z Jolem dostaliśmy baty w Carcassone… Szczęście noobów. Tak jak moje pierwsze strzały – później było tylko gorzej ;). Dobra, Kaplus wraca, więc kończę. Nienawidzę klawiatur w laptopach. Ave Satan.

(Jolo) Plany nocne są ambitne – skończyć Magię i Miecz, nie dać się zjeść komarom, zagrać w pokera, nie dać się zjeść komarom i jeszcze opróżnić lodówkę. A czy wspomniałem o nie daniu się zjeść komarom?

(Kaplus) Coppertop spełnił swoje życiowe marzenia i udało mu się zagiąć Digitala. Pomimo głównej wygranej w Lotto uznał to za największy sukces dzisiejszego wieczoru. Takie osiągnięcie to jak wygrać życie.

(DC) Ojtam ojtam, generalnie ekipa zamiast robić to co należy czyli pić,  grają w karty. ABOMINACJA!!!

(Deutsche welle aka Polo_tuc) Poker sroker. Zgodnie z dziejową koniecznością, wygrywam.

(Jolo)  Chyba w tetrisa…

(Kaplus) Budzą normalnych ludzi o niebożej godzinie… 8:45. Skandal! Ale trzeba być twardym, wykonać plan o dumnej nazwie blitzkrieg i wygrać w Cavernę. Mamy wsparcie niemieckiej artylerii, więc szanse są duże. Teraz pewnie do klawiatury dobierze się ktoś z opozycji i będzie pisał same abominacje. Nie dajcie się wrogiej propagandzie! Bez odbioru.

(DC) O jakiej 8.45?? Niektórzy byli na nogach 0 7.00!!! Twardym cza być  nie miętkim. Na śniadanko dwa kasztelany i można z uśmiechem powitać kolejny dzień. Teraz Caverna. zobaczymy jak w to się gra. Potem pewnie po piwo do hiperusa. Taki jest plan. Zobaczymy czy się uda.

(Kaplus) Małe sprostowanie… Z przyczyn nieznanych szerszej publiczności i objętych tajemnicą godną strefy 51, niektórzy dopiero o tej 7 wczesnej godzinie dopiero mogli pójść spać ;)

(Coppertop) Raport sytuacyjny. Sztab generalny otrzymał informację o rozwiązaniu kwestii Niemieckiej. W tłumaczeniu Polo pojechał do domu. Fotografie przedstawiające to wydarzenie znajdziecie poniżej. To znaczy znajdziecie, jeśli pozwolą na to siły rządzące wiejskim Internetem. Nie pozwolił niestety przesłać wszystkich zdjęć nacykanych przez Cormaka, bo były za duże i było ich za dużo jak na niewidzialne, internetowe rury wiodące do GRAłkówka. Ale nie martwcie się, reszta fot będzie When it’s Done.

(Kaplus) Polo, nie martw się. Zostawili mnie tutaj na chwilę samego, więc nie wiedzą o naszych zamiarach. Plan jest w trakcie wykonywania i Niemcy znowu będą górą! Ogień już został podłożony.

Dupozombie żegnają Pola

Dupozombie żegnają Pola

Proszę państwa, oto Kaplus i jego kunszt strzelecki podziwiany przez przedstawiciela Wunderwaffe.

Proszę państwa, oto Kaplus i jego kunszt strzelecki podziwiany przez przedstawiciela Wunderwaffe.

(Digital_Cormac) Pożegnania pożegnaniami ale cza żyć więc smuteczki do szuflady i jedziemy dalej. Tak na marginesie przepraszamy za brak fot, których mamy chyba tonę, ale nie da się ich uploadować przez sieć Aero2 więc pojawią się jak tylko powrócimy do domów. Nawet sam Kaplus dał się sfotografować  a to rzadka rzecz :) Aktualnie siedzimy i czekamy na grilla, a zaraz potem postaramy się namierzyć niemieckiego zdrajcę, który właśnie wraca Dojcze Busem do swojego Breslał. Stay tuned!!

(Kaplus) Gdzie ja jestem? Co to za ludzie?

(Wujo) Kończymy ostatni dzień zlotu. Little Pink Moose przegrała ostatecznie z tatą w Uno. Żałuję, że weekend trwał tak krótko, i tak szybko trzeba się było pozbyć Pola. Jutro poranny powrót. Obyśmy tym razem ominęli pielgrzymkę w Częstochowie. Następny zlot – za rok? Oby wcześniej…

(DC) Ok. Jakby to powiedzieć zimna dupa, end of bajka itd. Kończymy zlot i idziemy spać. Jutro ciężki powrót do chaty. Było świetnie tylko Niemcy doskwierali… Ok, koniec, dalszy update jutro…

(Coppertop) Żal, dupa i kamieni kupa, że to już koniec. Jutro tydzień, praca i boleśnie niezajebista (w porównaniu) rzeczywistość codzienności. Ale przynajmniej zakończyliśmy w pięknym stylu. Po dziesięciogodzinnej partii typu „stosunek przerywany” w Cavernę oraz pochłonięciu circa about tony grillowanego mięsa (i warzyw) dzień, a więc i zlot, zakończyła partia we wspomniane przez Wuja Uno. Gra na wypasie, luźna i radosna. Co moim zdaniem ważne, zakończyliśmy zlot z czynnym udziałem Nowego Pokolenia Grastro, które tym faktem było na tyle zachwycone, że nawet przyznało się do zmęczenia. Zjawisko godne odnotowania, bo powszechnie uważane za niemożliwe. Gałkówek sprawdził się doskonale w roli bazy wypadowej, zwłaszcza że mogłem z niego szybko wypaść na kilka godzin we własnym łóżku, zamiast spać jak dzikus po śpiworach. Hehehe. Do następnego.

(Jolo) No to czas na komentarz gospodarza. Jako się rzekło wielokrotnie wcześniej zlot udał się wyśmienicie, a powrót do rzeczywistości niezlotowej wydaje się jakiś taki… sami wiecie jaki. Nasze spotkanie zaowocowało hektolitrami wypitego chmielowego nektaru, tonami zgrillowanych krów i świnek (pozdrawiamy trawożerców!) oraz całymi godzinami grania w planszówki i karty. Zasililiśmy też lokalną populację komarów litrami naszej krwi – wyglądały na syte. Nie obyło się też bez ostrzelania wrogich puszek i jabłek. Na szczęście udało mi się potwierdzić status grastrolegionowego snajpera. Ufff…

Jeśli chodzi o planszówki niekwestionowanym liderem rankingu popularności okazało się  Carcasonne (co mnie zupełnie nie dziwi), choć równie dobrze bawiliśmy się przy potężnej Cavernie. Nie wszystkim podszedł Dixit, a Magia i Miecz nie trafiła na dobry czas. Słabo sprzedał się też poker Texas Hold’em – spory w tym udział miała zapewne dość egzotyczna godzina – mooocno po północy i ilość przyjętych wcześniej napojów energetyzujących. A ja po tym weekendzie jakoś dziwnie przeczuwam, że zaraziłem pewnego Niemca planszówkami… :)

Spektakularnym efektem spotkania się wielkich umysłów Grastro okazał się pomysł na serial/film, który bez wątpienia zrewolucjonizuje światową kinematografię. Na pewno po nim nic nie będzie już takie jak było wcześniej :) W szczegóły projektu zostaniecie zapewne wprowadzeni przez nas w najbliższym czasie.

Choć wszyscy bawiliśmy się wyśmienicie, wydaje mi się, że największym beneficjentem tego spotkania była… moja córka, która nagle zyskała całe stado wujków, którzy mogli się z nią bawić! Niekwestionowanym liderem w tym względzie okazał się… Kaplus, który można powiedzieć, że przez małe łosiątko został zmonopolizowany na calusieńki weekend. Jestem absolutnie przekonany, że Kaplus w poprzednim wcieleniu był opiekunką do dzieci. Bez dwóch zdań.

Dziś niestety wszyscy wróciliśmy do szarej rzeczywistości. Copper udaje w pracy że coś robi, Polo bawi się wiertarkami, wujo zapewne składa kolejnego decka do MtG, Kaplus połyka kolejne kilometry, a Cormac odpiera ataki autochtonów na katowickim dworcu. Mnie po gościach pozostało tylko kilka worków puszek/butelek, jedna przerażona ciotka, rogal na gębie i nadzieja, że w przyszłym roku uda się to powtórzyć!

Z czystym sumieniem mogę potwierdzić – Grastroekipa jak zwykle jest formie!

Over and out!

(DC) No to jeszcze ja się dopiszę, choć w zasadzie wszystko zostało już powiedziane. GRAstrozlot 2014 można z całą odpowiedzialnością uznać za fantastyczne wręcz przeżycie. Było tak fajnie, że nie da się tego opisać słowami. Wszystko odbyło się dokładnie tak, jak tylko sobie można wymarzyć. Miejscówka wyśmienita, klimat fantastyczny, zabawy fenomenalne no i oczywiście najzajebistrza ekipa na świecie :) Najlepszym dowodem na to jest fakt, że obecne zderzenie z rzeczywistością przypomina czołową kolizję z Pierdolino, o pardon Pendolino…

Co do naszego serialu, który to już niebawem zmieni współczesny obraz kinematografii, oraz przede wszystkim samo spojrzenie na tematykę zombie, to dzwoniłem już do George’a, Steven’a i Ridley’a – wszyscy są więcej niż  zainteresowani. Będzie dobrze. :)

Na sam koniec wrzucam wszystkie foty, które poczyniłem na zlocie. Z góry przepraszam za bałagan (nie mam obecnie siły tego segregować i kasować np. powtarzających się  ujęć), oraz za nieostrość co poniektórych kadrów (wiecie – ręka drżała, oczywiście ze wzruszenia :p). Zasypuję więc wszystkich chętnych foto-spamem. Nie mamy przecież nic do ukrycia!!!

Ok, kończę już bo dopiero co wróciłem do domu i trzeba się nieco ogarnąć. Podsumowując – oficjalnie nominuję GRAstrozlot 2014 do nagrody „Najlepszej Imprezy Roku”.

ps. Nie chcecie wiedzieć jakie myśli przychodzą do głowy, dojrzałym przecież i dorosłym mężczyznom na widok wielkiej i długiej rury wypompowującej szambo. Nie, z całą pewnością nie chcecie… :P

(Kaplus) Słuchajcie wujka Digitala, bo naprawdę nie chcecie wiedzieć. Mój powrót do szarej (bo generalnie to zielony) rzeczywistości nastąpi nieco później ze względu na dłuższą drogę powrotną i wizytę w mieście maczet. Nie będę miękka faja i nie zacznę się tutaj nad wszystkim rozczulać, więc napiszę w chłodny, racjonalny i dokładny niemiecki sposób: najpóźniej za rok, dłużej, ten sam skład z dodatkiem brakujących członków, więcej śrutu, planszówek, erpegów i abominacji. Moje żądania mają – z wiadomych względów – zostać bezwzględnie spełnione. Dziękuję za uwagę, a teraz idę wytrzeć łzy… ;(

Żeby dodać więcej dramatyzmu i nostalgii na koniec (uczestnicy zlotu niech tego lepiej nie czytają, bo jeszcze ktoś popadnie w depresję, a moje sumienie jest już zbyt obciążone). Jedyne na co można narzekać to zbyt krótki weekend. Czas skończył się chyba szybciej niż lista gier do przejścia u Asha. Klimat nie do przebicia na nawet największym koncercie rockowym. Ogólnie cud, miód i kiełbaski z grilla.

Oczywiście w osobnym akapicie – pozdrowienia dla najmłodszego pokolenia!