Każda kolejna odsłona cyfrowej wersji – bodajże – najpopularniejszej gry karcianej na świecie jest dla mnie zawsze jedną z najbardziej oczekiwanych gier roku. Z edycją 2014 spędziłem grubo ponad 15o godzin mojego czasu i jest to jednocześnie najdłużej przeze mnie ogrywana produkcja z przełomu lat 2013 / 2014. Na wersję oznaczoną 2015 Wizards of the Coast – a właściwie studio Stainless Games, odpowiedzialne za cyfryzację karcianki – kazało nam poczekać nieco dłużej niż zazwyczaj. Czy podyktowane to było chęcią udostępnienia produktu dużo bardziej dopracowanego, czy po prostu strategia, mająca na celu wypuszczenie edycji cyfrowej równolegle z wersją standardową, tego nie wiadomo. Jakkolwiek by nie było, w tym roku Magic 2015 – Duels of the Planeswalkers, pojawił się z niemal miesięcznym opóźnieniem.
Pojawił się i podzielił fanów gry. Przy czym jasno trzeba powiedzieć, że po stronie barykady, po której znajdują się ci, którzy bronią nowej edycji stoi tylko garstka, natomiast po drugiej olbrzymi tłum wymachujący pochodniami i nie szczędzący gorzkich słów krytyki pod adresem Wizards of the Coast. Zdecydowanej większości graczy nie podoba się praktycznie żadna ze zmian, jakie wprowadzono w tegorocznej odsłonie a z drugiej strony jako dobijające leżącego, podnoszone są argumenty dotyczące błędów, które nie zostały naprawione nie tylko od czasu ukazania się wcześniejszej edycji, ale takich, które pokutują w tej grze od kilku poprzednich odsłon.
Na samym początku oberwało się ociężałemu menu w którym efekciarstwo zdominowało funkcjonalność. Doprawdy, irytującym jest fakt, że zanim dotrze się do konkretnej opcji, trzeba przeklikać się przez z wolna przewijające menu. Zgodzę się w stu procentach, że w porównaniu do przejrzystego i intuicyjnego interfejsu z poprzedniej edycji, jest to spory krok w tył. Owszem, trzeba tu oddać sprawiedliwość twórcom, że na pierwszy rzut oka wszystko wygląda ślicznie, fantazyjnie i w ogóle fikuśnie, ale po kilkudziesięciu razach, kiedy zmuszeni jesteśmy „podziwiać” te same animacje – zwłaszcza, gdy chcielibyśmy czym prędzej znaleźć się w grze – podziw dla „sztuki” maleje, a pojawia się irytacja.
Niestety, zapowiadany tryb budowania od zera własnej talii niezupełnie wypada tak kolorowo jakby się mogło zdawać. Przed kreatywnymi graczami – do których się nie zaliczam, ale o tym może później – stoją dość solidne ograniczenia. Z jednej strony gracz pragnący stworzyć swą wymarzoną talię, którą gromiłby wszystkich przeciwników w sieci musi przebić się przez kampanię single player bez przejścia której nie odblokuje wielu istotnych kart. Z drugiej zaś, aby móc cieszyć się pełną kolekcją cyfrowych „kartoników” zmuszony jest do wydania sporej sumy w realnej walucie na kupno wirtualnych boosterów, zawierających karty niemożliwe do odblokowania w normalnym trybie gry. Dodam tutaj, że we wcześniejszych edycjach w trybie kampanii, tudzież potykając się z innymi graczami w sieci spokojnie można było odblokować pełną zawartość gry. Z tego co donosi mi najlepszy grastroskopijny gracz w Magic: The Gathering, czyli wujo444 (wujo444: LOL), w tak zwanych premium boosterach znajdują się karty dające przewagę na polu bitwy lub pozwalające stosować kilka nowych strategii. Krótko mówiąc, Duels of the Planeswalkers nigdy nie śmierdziało modelem Pay2Win, tak jak obecna edycja.
Wyżej poruszoną kwestię zbyłbym wzruszeniem ramion, ponieważ mimo, że jestem zagorzałym fanem tej gry, to wolę, kiedy muszę jak najmniej ingerować w predefiniowane talie. Oczywiście, chcąc wygrywać, bez mniejszych, bądź większych ingerencji się nie obejdzie, ale dla mnie zawsze było to „im mniej tym lepiej”. Wcześniejsze edycje dawały podobnym mi „niedzielnym” graczom, sporo frajdy z odblokowywania kolejnych talii i późniejszej zabawy z nimi (czasem dając przy minimum wysiłku, całkiem fajne efekty). W tym wypadku w trakcie rozgrywki i wygrywania potyczek, zamiast kolejnych kart dopasowanych do danego decka odblokowują się półlosowe karty, z których niektóre pasują do wybranej na początku gry talii jak pięść do nosa. Wcześniej było tak, że odblokowywane karty w mniejszym bądź większym stopniu wpasowywały się w synergię decka, a teraz po kilku wygranych naprawdę trudno jest trafić na jakiś użyteczny „kartonik”. Wiem, że to problem casuala, ale czym był dotąd elektroniczny Magic: The Gathering, jeśli nie wprawką dla niedzielnych graczy?
Na koniec o trybie sieciowym, a właściwie o jednym z błędów, który skutecznie zniweczył nam – mi i wujowi – plany wspólnego pogrania w nową edycję. Otóż, z niewiadomych przyczyn mogliśmy zagrać z każdym, tylko nie ze sobą nawzajem. Nie pomogły restarty routerów, modemów. Nie pomogło wyłączanie firewalla – po prostu nie dało się zagrać ze znajomym z listy steamowej. Nie i koniec. Co interesujące, wraz z premiera edycji 2015, wszelkie próby wspólnego zagrania we wcześniejszą część, spełzły na niczym. Pojawiał się ten sam kuriozalny problem obecny od edycji 2012. Krótko mówiąc, do czasu, aż błąd zostanie naprawiony, w Magica sobie nie pogramy.
(EDIT: Czwartego dnia, po kilkunastu próbach, bez żadnych modyfikacji problem ustąpił. O co chodziło, czemu teraz działa, a wtedy nie – nie mamy zielonego pojęcia. Ważne, że nie działało tak jak powinno. //wujo444)
Podsumowując – jestem mocno zniesmaczony i z bólem serca muszę odradzić wszystkim chętnym zakup najnowszej edycji. Co prawda, trzon rozgrywki pozostał ten sam, jakkolwiek sieciowe pojedynki nie wydają się już tak kuszące jeśli wziąć pod uwagę fakt, że można sobie drogę do zwycięstwa po prostu kupić. Jednak nie chcę tu zniechęcać do spróbowania wcześniejszych odsłon cyfrowego Magic:The Gathering – wersje 2012 – 2014 naprawdę mogą dać Wam sporo frajdy, bowiem mechanika gry jest zwyczajnie świetna i zdecydowanie bardziej rozbudowana niż w przypadku innych, popularnych gier karcianych.
I to by było na tyle. Dołączam krótki filmik z prezentacją w którym prawdopodobnie mówię o kilku rzeczach, o których napisałem wyżej i o kilku innych, o których tu nie wspomniałem. Zachęcam do oglądania, licząc jednocześnie, że wujo444 uzupełni tekst – jak przystało fachowcowi w temacie MTG – o kwestie, które mi umknęły.
<wujo444> Ok, skoro zostałem wywołany do tablicy… Tak naprawdę nie mam wiele do dodania – Jasinsky wymienił większość problemów pojawiających się w trakcie rozgrywki w DotP 2015. Gra jest przemalowaną edycją 2014 pozbawioną kilku opcji (tryb Sealed, Two-Headed Giant, wyzwania), z powtórzonymi babolami (bug uniemożliwiający połączenie czeka na naprawę od 3 lat, sic!) czy pomyłkami interfejsu, a dodaje „tylko” konstruowanie własnych talii i jeszcze więcej problemów. Np. rok temu tworzyliśmy lobby do gry wieloosobowej, i tam ustawialiśmy ilu graczy może dołączyć i tam też zmienialiśmy talie. Obecnie trzeba tworzyć go od początku dla innej liczby graczy, a żeby talię zmienić należy z niego wyjść. A żeby jeszcze bardziej utrudnić zabawę w multiplayerze, po każdej grze jesteśmy wyrzucani z lobby, które trzeba zakładać od nowa. Do tego parę innych problemów z interfejsem, które można łatwo rozwiązać myśląc nad tym co się robi, a ewidentnie zabrakło twórcom czasu na ogranie własnego dzieła.
Słowo o premium boosterach, kwestii bardzo kontrowersyjnej. Jasne, model sprzedaży Magic: The Gathering jest oparty na sprzedaży boosterów z losową zawartością, natomiast osoba, która nie lubi ryzyka (i ma silną wolę :) ) może grać w MTG i nigdy w życiu nie kupić boostera. Karty można bez problemów kupić od innych graczy, kilkudziesięciu sklepach w Polsce, kilkuset na świecie na Allegro i eBayu kończąc. Otwieranie boostera to los na loterię – czasem wyrzucimy kasę w błoto, czasem wyciągniemy kartę wartą 100 zł, i trzeba mieć tego świadomość. Prawdziwy Magic wymaga wydania na talię kwoty rzędu kilkuset lub nawet kilku tysięcy złotych (o eternalach nie wspominając, tam jeszcze jedno zero to norma) i w pewnym sensie można go nazwać P2W, jednak chciałbym zauważyć, że DotP nie jest Magiciem. To produkt przygotowany z myślą o graczach casualowych, niechętnych wydawaniu dużych kwot na kolorowe kartoniki oraz nowych graczy oswajających się z obszernym regulaminem gry. Dlatego też nie ma kilku kluczowych dla MTG elementów jak mana pool i wszystkich faz rozgrywki, a zestaw kart uniemożliwia granie combo deckami. Ma być prościej, łatwiej, czytelniej, bez chorych sztuczek. Takim graczom sprzyjały też zamknięte decki – nie musieli szukać kart, zastanawiać się nad synergiami między kilkudziesięcioma kartami i łatwiej było wyklarować strategię. Teraz dostaliśmy 300 kart, których wybór był podyktowany bardziej uniwersalnością niż użytecznością w konkretnych strategiach, dlatego dużo trudniej o stworzenie koherentnych talii. Tutaj wchodzą boostery premium zwiększające ilość dostępnych kart a co za tym idzie, dających szanse na tworzenie nowych archetypów lub uzupełniających już istniejące. Posiadacze kart premium będą mieć przewagę, bo deckom z kart podstawowych brak dostatecznej synergii. Pod tym względem wersja 2014 była dużo bardziej zróżnicowana.
Dlaczego więc Magic może mieć boostery, a DotP nie? Po pierwsze grupa docelowa – to jest gra dla casuali, ludzi, którzy nie chcą wydawać kasy na prawdziwego Magica. Czemu więc mają wydawać kase na wirtualne pseudoboostery? Po drugie fakt, że karty zarówno w papierowej wersji jak i elektronicznej (od dziesięciu lat istnieje internetowy odpowiednik, Magic: Online przenoszący zasady gry 1:1) mają wartość, konkretną cenę za którą możemy je sprzedać – te karty będą ważne tylko przez rok, w ograniczonej grze, i nie mogę się ich pozbyć. Po trzecie jestem przeciwny modelowi Pay to Win – gry powinny testować umiejętności graczy, a nie zasobność ich portfela. W prawdziwym Magicu jest niepisaną zasadą, że gra się z ludźmi o podobnym budżecie – tutaj nie da się tego zweryfikować.
Po tym, dłuższym niż się spodziewałem, dopisku kończę po raz kolejny odradzając zakup. Mimo swoich ograniczeń, wersja 2014 dała sporo radości także osobie otrzaskanej z Magic: The Gathering. Niestety tegoroczna wersja nie oferuje nic nowego, wręcz obcina funkcjonalność, pozostawia stare bugi i dodaje nowe, a zgniłą wisienką na torcie jest interfejs użyteczny jak szpadel do malowania. Stainless Games (które produkuje grę we współpracy z Wizardsami, więc nie obwiniałbym tak mocno tych drugich) popełniło leniwą, bezwartościową powtórkę. Warto wspomnieć o jeszcze jednym kuriozum – wersja na Xboxa One została opóźniona… w dniu premiery. Nie wiadomo kiedy się ukaże ani co jest przyczyną opóźnienia. Czy takie zachowanie jest fair wobec klienta?
Aha, i jeśli będziecie mieć okazję, zagrajcie w prawdziwego Magica! :) To świetna, niesamowicie złożona, ale nagradzająca myślenie gra z olbrzymią społecznością, w której każdy znajdzie coś dla siebie (grze, nie społeczności). Polecam. ;)