Dzisiaj jest wyjątkowy dzień. Pierwszy z dwóch, na które czekają wszyscy gracze korzystający z Linuksa. Dziś potwierdza się bowiem to, o czym bodaj dwa lata temu po raz pierwszy informował serwis Phoronix, nie mając wówczas na potwierdzenie swoich słów nic ponad kilka screenów czegoś, co miało być Steamem.
Wielu zwątpiło. Wielu zapomniało. Dziś jednak okazuje się, że to prawda — Steam i Source trafią na Linuksa. Być może już wkrótce (wg. Czasu Valve).
Jak napisałem, cała historia zaczyna się jakieś dwa lata temu, czyli wtedy kiedy Steam trafił na Maki. Wówczas na wspomnianym Phoroniksie pojawiła się informacja, że Mac to dopiero początek, a Steamplay swoim zasięgiem obejmie również pingwinią platformę. Co na uwiarygodnienie tych plotek miał wówczas do zaoferowania wspomniany serwis i jego jednoosobowa redakcja o wdzięcznym nazwisku Michael Larabel? Dość powiedzieć, że niewiele…
W zasadzie, to oprócz kilku screenów i bibliotek znalezionych w plikach gier Valve, nic nie przemawiało za prawdziwością doniesień. Niemniej Larabel chwytał się dosłownie każdej poszlaki, która mogłaby świadczyć o rychłym nadejściu Steama. Mijały jednak miesiące, a Steam, Source czy choćby jakiekolwiek potwierdzenie (lub definitywne zaprzeczenie) od Valve nie nadchodziły. Nic dziwnego, że Internet nie był łaskawy dla biednego Michaela i jego, skądinąd bardzo dobrego i rzetelnego, portalu…
Ostatnie dni przyniosły w tej materii kilka zmian. Najpierw do Phoroniksa odezwał się sam Wielki (w każdym sensie) Gabe Newell, z prośbą o namiary na programistów linuksowych, którzy mogliby pomóc w rozwiązaniu kilku problemów ze sterownikami i wydajnością silnika. Oczywiście do tych rewelacji wszyscy podeszli z ogromnym dystansem, jednak informacja się potwierdziła, zaś sam Larabel został zaproszony do siedziby Valve w Bellevue. Dzisiaj natomiast na serwisie pojawiła się relacja z rzeczonej wizyty, wraz z garścią nowych zdjęć. Od poprzednich różnią się dość znacznie ponieważ a) zrobiono je w biurach Valve i b) coś na nich faktycznie działa.
Całą galerię możecie obejrzeć tutaj. Podobno jest też nagranie z rozgrywki, ale niestety nie zostało jeszcze opublikowane.
Co wiadomo w tej chwili? Przede wszystkim to co najważniejsze, czyli że porty Steama i Source są faktycznymi, natywnymi portami, a nie zakamuflowanym Wine („emulator” Windows). Poza tym wiadomo na pewno, że pracuje nad nimi również sam Gaben, który trochę przypadkiem, potwierdził ten fakt w zupełnie odrębnym wywiadzie.
Przyczyny, dla których tak długo to wszystko trwało są najpewniej dwie — pierwszą jest struktura Valve. Jak wie każdy, kto czytał trochę wywiadów lub też zapoznał się z podręcznikiem dla noobów, o którym pisał Cormac, Valve w zasadzie nie ma struktury. Co za tym idzie, rzeczy są robione wtedy, kiedy komuś wpadnie do głowy, że fajnie będzie jak zostaną zrobione. Swoją drogą podejrzewam, że gdyby nie ten fakt, to Source nigdy nie zostałby przeportowany pod Linuksa.
Drugą przyczyną są problemy z driverami, w związku z którymi Gaben odezwał się do Larabela. To, że linuksowe sterowniki dla kart graficznych, zwłaszcza ATI, odstają na minus od swoich windowsowych odpowiedników nie jest tajemnicą dla nikogo, kto używa Linuksa. Poza tym, pewne rzeczy robi się po prostu inaczej, co też nie powinno być zaskoczeniem. Na szczęście w dzisiejszych czasach nie ma tu nic, co mogłoby pretendować do miana showstopera, więc można się spodziewać, że problemy szybko zostaną rozwiązane. Jeśli wierzyć redaktorowi Phoroniksa, jeden z tych problemów udało się nawet rozwiązać podczas jego wizyty.
Poza tym Phoronix pisze również, że plany Valve w stosunku do Linuksa wykraczają daleko poza Steam, Source i porty gier. Czy tak będzie w rzeczywistości? Trudno powiedzieć, a jeszcze trudniej powiedzieć kiedy owe plany mogłyby się ziścić — ostatecznie mamy tu do czynienia z Valve, a więc i z Valve Time. Tym niemniej, jeśli miałbym trochę nagiąć fakty do mojej własnej fantazji i nadziei, to dość dobrze komponują mi się te rewelacje z faktem, że Valve ma zająć się sprzętem. Co prawda nie będzie to najpewniej Steambox (choć kto wie…), a mowa była raczej o wearable computing, ale nie zmienia to faktu, że Linux do takich przedsięwzięć nadaje się po prostu najlepiej.
Z innych ciekawych faktów, choć zgodnie z phoroniksową tradycją niepopartych cytatami, Gaben podobno wyraża się bardzo pochlebnie na temat Linuksa. Larabel pisze, że Gabe brzmi jak linuksowy święty, a nie były pracownik Microsoftu. To, że Microsoft dawno wyprowadził się z Gabe’a (może nawet zanim Gabe wyprowadził się z Microsoftu) widać gołym okiem, ale takie słowa napawają mnie wielkim optymizmem na pingwinią przyszłość. Ponadto, Newell jest podobno załamany Windowsem 8, co mnie osobiście wcale nie dziwi.
Co z tego wszystkiego wyjdzie? Czy na oficjalny start, betę, czy chociażby nowe informacje o linuksowych portach od Valve przyjdzie nam poczekać kolejne 2 lata? Czy Larabel opublikuje coś więcej, czy dalej będzie prowokował ludzi do wyśmiewania jego wysiłków, optymizmu i cierpliwości?
Ciężko powiedzieć, bo z Valve nigdy nic nie wiadomo. Tym niemniej, ja osobiście mam nadzieję, że skoro już „Zawór” zdecydował się uchylić drzwi do swojej Twierdzy Tajemnic, to za kilka miesięcy ja będę mógł otworzyć szampana i kupić Left 4 Dead 2, które wedle obecnych informacji może być pierwszym wypuszczonym portem, bez rebootu — odpalając Steam pod moim Ubuntu. Czego sobie i wszystkim używającym Linuksa graczom niniejszym życzę.