web analytics

«

»

Gramy w STAR WARS™ Battlefront™ Beta

vaderJakiś sprytny, pazerny korpo-szczur z EA stwierdził, że piąty Battlefield nie nabije w okresie przedświątecznym kabzy mamoną tak, jak gra na licencji Gwiezdnych Wojen. No to mamy Battlefront’a.

Takie myśli kłębiły się w mojej głowie, kiedy kilka dni temu otrzymałem kod do bety gry Star Wars Battlefront. Gwoli ścisłości od wczoraj, czyli 8 października trwają otwarte beta-testy tej produkcji i jeśli tylko macie ochotę to wbijajcie na Origin i pobierajcie te 10 gigabajtów danych.

Ok, ale wróćmy do tematu. Może nie powinienem o tym wspominać, ale nie jestem fanem Gwiezdnych Wojen (delikatnie mówiąc). Z filmów akceptuję tylko starą trylogię – nowej oglądać nie mogę z powodu Jar Jar Binksa i naburmuszonego, gówniarza (czytaj młodego Vadera), który ilekroć na ekranie jest nazywany per „Annie” to muszę sięgnąć po metalowe wiadro i puścić soczystego pawia. Książek z uniwersum Star Wars też nie darzę jakaś specjalną atencją. No może z wyjątkiem Trylogii Thrawna Timothy’ego Zahna. Gry? No… tutaj już jest lepiej. Świetnie bawiłem się przy Jedi Knight, uwielbiam KOTOR’a (pierwszego) i grałem w MMO TOR, ale generalnie jako fan(atyk) Star Treka moje podejście do SW jest raczej chłodne.

No dobrze, ale co dostajemy w becie gry, która zadebiutować ma na rynku już 17 listopada. Ma zarobić dla EA krocie kasy (bo wkrótce potem na ekrany kin trafi kolejny film) i tak dalej. Zacznę może od tego, że Star Wars Battlefront wygląda po prostu O-B-Ł-Ę-D-N-I-E. Silnik graficzny Frostbite użyty przez chłopaków z Dice L.A doskonale „robi robotę”. Niestety jest to okupione dość sporymi wymaganiami sprzętowymi (rzućcie okiem na TEN test kart graficznych i procesorów).

W wersji beta oddano graczom trzy planety i trzy tryby rozgrywki. Na początek sugeruję zapoznać się z jedną z dostępnych misji typu „Przetrwanie”. Nasz bohater będzie odpierał 6 fal wrogów na piaszczystej planecie Tatooine. Strzelanie do botów-szturmowców, które mają cela „jak baba z wesela” (to tak jak w filmie!) nie jest jednak tym co tygryski lubią najbardziej. W becie znajdziemy dwa tryby sieciowe. Pierwszy to „Strefa zrzutu”, czyli walka 8 na 8 graczy na planecie Sullust, gdzie rozbiły się kapsuły ratunkowe. Najbardziej widowiskowe jest jednak starcie na Hoth, które do złudzenia przypomina kadry z „Imperium kontratakuje”.

Tylko nie mów do mnie Annie!

Tylko nie mów do mnie Annie!

„Atak AT-AT” na mroźnej planecie Hoth to starcia aż 40 graczy w naprawdę epickiej walce! Potężne maszyny kroczące, przemykające po niebie bombowce Y-Wing. To po prostu trzeba zobaczyć.

No dobrze, a jakie są moje wrażenia? Cóż… nie jestem jakimś wybitnym graczem multiplayerowym. Bardziej cenię sobie gry kooperacyjne (np. Borderlandsy), ale spędziło się trochę z drużyną GRAstroskopii np. w trzecim Battlefieldzie i muszę przyznać, że w Star Wars Battlefront bawiłem się całkiem nieźle.

Odpieranie fal przeciwników jest zaskakująco przyjemne, walki 8vs8 dynamiczne, ale dopiero, kiedy odpaliłem misje na Hoth poczułem skalę, jaką zaserwuje nam pełna wersja tej gry. Oczywiście bardziej pasowało mi, kiedy wcielałem się w Szturmowca Imperium. Nienawidzę tego rebelianckiego ścierwa! Kiedy tak przemykałem po śniegu nagle…. pojawił się sam Lord Vader! Zdeprawowany Annie S. (wybaczcie nie mogłem się powstrzymać) wywołał zamieszanie w szeregach Rebelii i siał śmierć na lewo i prawo swoim mieczem świetlnym. Nikt nie zauważył nawet skromnego Szturmowca, czyli mnie przemykającego tuż za Lordem. Udało mi się wtedy nawet kogoś zastrzelić i to tak na śmierć!

No właśnie. Jest skala, jest MOC. Jest klimat Gwiezdnych Wojen (ach ta muzyka i odgłosy). Z czystą radością prułem do przodu strzelając z blastera i rozkoszowałem się znanym i lubianym przez miliony dźwiękiem. Niestety Walki na Hoth wydają mi się odrobinę chaotyczne – i jest to dość powszechna opinia w Sieci.

Czy po kilkugodzinnej sesji z betą Star Wars Battlefront pobiegnę 17 listopada do najbliższego sklepu i rzucę na ladę garść banknotów, a dokładnie 179 PLN w wersji na PC (skandal!). Sam nie wiem. Gra ocieka klimatem Star Wars, ale jak dla mnie brakuje najważniejszego – kampanii dla pojedynczego gracza.

Wiem, że jestem w mniejszości. Dziś liczy się tryb sieciowej rozgrywki. Mimo to, kiedy jako Szturmowiec Imperium biegłem po skutej lodem planecie Hoth między nogami potężnego AT-AT szaleńczo strzelając do wrednych rebeliantów czułem ten klimat, czułem tę MOC i prawie zapłakałem, że to TYLKO sieciowa zabawa. A ja tak bardzo chciałbym singla!

Poniżej materiał wideo nagrany jeszcze w zamkniętej becie (prawie półtorej godziny). Trochę się kompromituję, ale cóż.