web analytics

«

»

Gramy w Samurai Riot na Switcha

Zawsze chciałem być samurajem i bić kataną paskudnych wieśniaków. Teraz mogę! Wy też możecie…

Tak naprawdę mogłem tych wieśniaków tłuc już lata temu ponieważ oryginalnie Samurai Riot pojawił się (na PC) w roku pańskim 2017. Teraz możemy cieszyć się grą w wersji Definitive Edition na więcej niż jednej platformie sprzętowej – konkretnie na sprzęcie od Nintendo. Ja ogrywałem SRDE właśnie na Switchu.

Czym w ogóle jest Samurai Riot? To ekhem… „staroszkolna” chodzona bijatyka 2D. W grze wcielamy się w samuraja Tsurumaru, albo ninję (kunoichi) o imieniu Sukane. Fabuła? Nasz Wielki Mistrz (wielkie litery zamierzone) wysyła naszą dwójkę bohaterów do walki z… wieśniakami!. Cholerni rolnicy ;) wzniecili bunt i jak to bywa w przypadku rozwścieczonej, chamskiej tłuszczy wzięli wszystkich na widły. Tylko my możemy zakończyć rewoltę. W Samurai Riot możemy jednak zdecydować, że… dołączymy do rebelii. Ot, to jeden z wyborów jakie nas czekają podczas zabawy. Dodam jeszcze, że samych zakończeń gry jest aż 8. Tak, OSIEM. Twórcy bardzo to podkreślają to i ja o tym wspominam z kronikarskiego obowiązku.

Generalnie przedstawiona w grze historyjka (i nasze wybory) to mocna strona tej produkcji. Warto też pochwalić stronę wizualną. Samurai Riot łączy ze sobą klimat feudalnej Japonii z industrialną estetyką rodem ze Steampunka.

Tu jednak kończą się plusy. Niestety Samurai Riot ( w wersji DE usprawniono np. grafikę tła itd.) wygląda nieco jak stare gry robione we Flashu. Nie pomaga też fakt, ze animacja w tej grze po prostu kuleje. Naszym bohaterom brakuje klatek animacji – np. samuraj porusza się niczym paralityk. Wygląda to fatalnie. Delikatnie mówiąc. Sama walka (kombosy!) jest całkiem ok, ale po chwili irytuje mała różnorodność przeciwników. Na pociechę dodam, że walki z Bossami są ciekawe, a projekty paskudników całkiem dobre – patrz wielka pajęczyca na jednym z poziomów.

Czy warto zagrać w Samurai Riot Definitive Edition? Na PC… niekoniecznie, ale na Nintendo Switch? Można sobie popykać. Na „Pstryku” grafika i animacja nie razi tak bardzo jak na PC, a fabuła, o czym już wspominałem wcześniej jest bardziej niż przyzwoita. Mnie grało się bardzo przyjemnie. Lubię po prostu scrollowane bijatyki w „starym stylu”. No, a poza tym gra kosztuje mniej niż 10 dolarów!