Do baru wchodzi Wojownik, Mag i Uzdrowiciel. Aaaa, nie to inna bajka. Czas zaprzęgnąć woły i ruszyć w dzikie ostępy. Naprzód pionierzy!
Zawsze lubiłem stareńkie, kultowe The Oregon Trail. Teraz mamy okazję ograć Royal Frontier. To nieco podobna do wspomnianej, klasycznej gry produkcja. Tyle, że w sztafażu fantasy. Czyli mamy magię, paskudne trolle i tak dalej. Acha, są też urocze, grubiutkie niedźwiedzie. Tylko dlaczego atakują naszą karawanę razem ze śmierdzącymi bandytami?
W Royal Frontier wcielamy się w trójkę herosów do wynajęcia – Wojownika, Sir Rodrica, kurpulentnego Uzdrowiciela Romana i Maga o imieniu Ghazan. Każda z postaci ma odmienne umiejętności itd. Naszym celem jest ochrona karawany z osadnikami. Gra oferuje trzy mapy, każda po trzy ścieżki do wyboru. Na końcu czeka nas rozprawa z Bossem.
Na szlaku czeka nas moc przygód! Spotkać możemy na przykład Trolla pod mostem (klasyk!), albo tajemniczą, czarodziejską studnię (czy napijemy się wody…). Na karawanę oczywiście czyhają niebezpieczeństwa – bandyci, zielonoskórzy orkowie, wkurzone niedźwiedzie, dzikie psy i tak dalej. Nasza brygada da jednak radę z każdą przeciwnością losu.
Royal Frontier to urocza, mała gierka dostępna na komputerach PC (Steam), konsolach Nintendo Switch, Xbox S/X oraz Playstation 4/5 i kosztuje naprawdę niewiele. Ot w cenie małej pizzy mamy fajną, bardzo wciągającą gierkę. Polecam gorąco. Ja miałem przyjemność ogrania FF w wersji na Xboksa.
Poniżej wideo z naszej rozgrywki, a TU strona oficjalna gry. Materiał na YT trwa krócej niż godzinkę, ale zapewniam, że w Royal Frontier grałem dłużej.