Nie ma waśni w świecie baśni, bo zwariowany duecik Waśń razem z kolegą Wojną – za przeproszeniem szanownych państwa – nap**przają diaboły w piekle.
Wybaczcie ten hmm… „gimbusiarski” wstęp, ale właśnie takie słowa najlepiej określają heheszkowy klimat wprowadzony (nieco na siłę) przez głównego bohatera, jaki towarzyszy nam podczas rozgrywki w Darksiders Genesis. No dobrze, ale czym w ogóle jest Genesis? Gra wyskoczyła na rynek niczym diabeł z pudełka – została zapowiedziana na tegorocznych targach E3, a wydana w wersji na komputery PC i Google Stadia kilka dni temu, czyli 5 grudnia. Mamy do czynienia ze spin-offem serii Darksiders, a także prequelem części pierwszej. W grze poznajemy nowego Jeźdźca – pyskatego Waśń, który razem z mrukliwym i dobrze znanym graczom Wojną muszą pokrzyżować plany Lucyfera. Darksiders Genesis zrywa nieco z „tradycją” Darksidersów. Nie jest już grą TPP, ale rzut kamery jest izometryczny (trochę jak Diablo), ale co ciekawe pozostawiono rdzeń mechaniki poprzedników. Mówiąc oględnie: czuć, że to JEST Darksiders. Ba! Spotykamy nawet starych znajomych. Ot choćby zgryźliwego demona-sklepikarza Vulgrima.
Podczas zabawy możemy swobodnie przełączać się między postaciami. Wiąże się to nieco ze zmianą filozofii rozgrywki. Wojna lubi bezpośrednie starcia. Przez hordy diabołów i innych pomiotów piekielnych przedziera się z mieczem w dłoni. Waśń woli nieco odmienne podejście. Wrogów ostrzeliwuje z broni palnej, a więc preferowanym stylem jest walka na odległość (w tym momencie gra przypomina trochę dynamiczne twin-stick shootery). Mamy także możliwość rozwoju naszych protagonistów. Na każdym kroku czekają nas też zagadki logiczne.
Seria Darksiders zawsze czerpała z innych tytułów, od Zeldy, Metroidów, a także Darks Souls (część trzecia). Genesis najbardziej przypomina mi Marvel Ultimate Alliance. Co ciekawe dostaliśmy pełną, polską wersję językową (dubbing). Wersja PL jest całkiem niezła, choć dialogi w tej grze są na poziomie no cóż… na bardzo niskim poziomie. Ot mamy taki „humor ze szkolnych zeszytów”. Waśń próbuje być postacią zabawną, a Wojna jak zwykle jest mroczny i jakby skwaszony. Darksidersy zawsze były serią gier, która nie traktowała się hmm… zbyt poważnie, ale w Genesis czasem robi się żenujące pod tym względem.
Mimo wszystko bardzo polubiłem ten tytuł. Mamy do czynienia z bardzo porządną, budżetową produkcją z całkiem ciekawą fabułą i bardzo ładną oprawą wizualną (Unreal Engine 4). Ja na razie pograłem około dwóch godzin. Przede mną jeszcze sporo suchych żarcików Waśni. O zgrozo ;). Poniżej mój godzinny gameplay. Oglądajcie!