Dlaczego kocham gry wideo? Ponieważ w grach mogę zostać rudowłosą czarownicą uwielbiającą cukierki i latać sobie na miotle. Eskapizm do potęgi. Serio!
Znowu dostaliśmy do ogrania słodkiego klasyka. Dlaczego słodkiego? Ponieważ urocza protagonistka gry Cotton Reboot! Uwielbia łakocie i zrobi wszystko, aby dorwać się do kolorowych i smakowitych cuksów! Wyruszy nawet w bój na swojej miotle przeciwko siłom Zła, aby napchać się tymi cukierasami. Przy okazji uratuje świat, albo coś. Tak przynajmniej twierdzi towarzysząca jej maleńka wróżka Silk.
Zachęcił was powyższy akapit? Kochacie retro gierki, klasyczne strzelaniny, shootem upy (a raczej w tym przypadku dawno temu ukuto nawet termin Cutem’upy) i tak dalej? W takim razie Cotton Reboot! Powinien przypaść wam do gustu. Chciałbym napisać jak wielokrotnie w przeszłości, że: kiedyś za dzieciaka w TO grałem. Niestety we tym przypadku jest to niemożliwe. Dlaczego? Hej dzieciaki! Czas na nudny, ale na szczęście krótki akapit „histeryczno-historyczny od papy Carnasia”.
Dawno, dawno temu… O pardon, może nie tak dawno, bo w roku pańskim 1991 w KKW, znaczy się w Kraju Kwitnącej Wiśni, czyli w Japonii w salonach Arcade pojawiła się pierwsza odsłona przygód małej, uroczej czarownicy o imieniu Nata de Cotton. Cotton: Fantastic Night Dreams, bo tak brzmi nieco przydługi tytuł tej gry dostał później wersję na konsolę TurboGrafx-16 oraz bardzo zacny port na 16-bitowy komputer Sharp X68000* (mam nadzieję, że nie pomyliłem zer). Dość powiedzieć, że oryginalny Cotton nigdy NIE pojawił się na zgniłym Zachodzie. Tak więc ja, jako gracz z Kraju Kwitnącej Lipy ;) (znaczy Polski) nie mogłem zagrać w ten tytuł. Oczywiście później gra pojawiła się także na innych platformach np. konsoli Playstation, Neo Geo Pocket i tak dalej. Cała zaś seria, bo chyba nie sądzicie, że Cotton to tylko jedna gra, stała się kultowa. Znaczy się kultowa w Japonii przede wszystkim.
No, ale dość tej historii, bo pewnie już wszyscy usnęli, choć i tak opisałem to wszystko w wielkim skrócie. Dziś na konsoli Playstation 4 oraz Nintendo Switch zagrać sobie możemy w Cotton Reboot! Co dostaliśmy w 2021 roku? Całkiem nową wersję gry z nowoczesną oprawą audio-wizualną oraz wersję ze wspomnianego komputera Sharp X68000. Dlaczego nie z wersji Arcade zapytają oburzeni puryści? Odpowiedź jest bardzo prosta. Wersja na 16-bitowy komputer była pod każdym względem lepsza od oryginału – tak pod względem grafiki, jak i kontentu (nowi bossowie, itd.).
Jak grało mi się w Cotton Reboot!? Muszę przyznać, że znakomicie, chociaż uczciwie przyznam, że… bardziej podobała mi się wersja klasyczna. Ten cały HD-remaster, czy zwał jak zwał, jest świetny, ale moje serduszko kocha starocie. Fabuła? Już pisałem – Nata de Cotton chce cuksy i zrobi wszystko, aby je zdobyć! Na jej drodze stanie cała wesoła menażeria potworów. Od latających, dziwacznych, kamiennych głów, poprzez krasnoludy z toporami i demony! Oczywiście, że muszą być demony! Bossowie też są baaardzo fikuśni. Strzelanina w sosie fantasy? Kocham to!. Grę można przejść w nieco ponad godzinę, ale nie uważam tego za wadę. W przygody Cotton można grać wielokrotnie nabijając punkty i tak dalej. TAK się kiedyś grało w giereczki kochani!
W Cotton Reboot! Miałem przyjemność zagrać na konsoli Playstation 5 (wersja gry na PS4), ale kolorowe cuksy razem z małą wiedźmą możecie też schrupać na Nintendo Switch.
Poniżej nasz materiał wideo z rozgrywki. Samą grę w wersji na pleyaka możecie sobie kupić TU.
No dobrze, a teraz już lećcie na miotle po te cukierki, ale pamiętajcie, że po degustacji słodyczy należy umyć rączki. To znaczy ząbki. Rączki też, ale przed. Co ja gadam, chyba skoczył mi cukier… ;)
*Sharp X68000 był popularny (i sprzedawany) jedynie w Japonii. Wielu twierdzi, że był sprzętem lepszym od popularnej w innych częściach świata Amigi. Sprzęt zasłynął przede wszystkim z doskonałych portów gier z automatów Arcade,