web analytics

«

»

Diablo III Reaper of Souls – recenzja

Diablo-3-RoS-logo-ggkTak zrobiłem to, i to zaraz po premierze. Zaopatrzyłem się w dodatek do Diablo 3 – Reaper of Souls – z reszta jak widać po wynikach sprzedaży nie byłem jedyny. I bardzo dobrze, gdyż te kilka elementów dodanych przez Blizzarda sporo zmieniło. Gra, mimo tego że to wciąż hack&slash z diabełkiem w roli głównej, nabrała troszeczkę innych barw.

Po pierwsze największa pomyłka Blizzarda, czyli Dom Aukcyjny, poszedł w niepamięć. Koniec z handlem legendarnymi przedmiotami za niewyobrażalne sumy „golda”, bądź „ojro”. Teraz przedmioty legendarne wypadają zdecydowanie częściej, są „ustawiane” pod postać którą gramy, czyli koniec z sytuacjami gdzie Barbarzyńca dostaje pierścień z inteligencją. Jak to mawia mój kumpel „legusy się sypią” ale jest jedno ograniczenie – możemy go oddać tylko osobie która była z nami w drużynie gdy go zdobyliśmy, i to tylko przez określony czas. Potem zostają przypisane do konta na stałe. Jak dla mnie bomba – wreszcie będzie się chciało polować na legendarki, a nie farmić złoto żeby kupić je na AH.

Należy też zaznaczyć, że przedmioty „żółte” też są niczego sobie. Generalnie nie ma sytuacji, gdy nie ma „co na siebie włożyć”, sprzęt wymieniamy często i gęsto.

Jeszcze przed dodatkiem zmiany zaszły w kwestii poziomu trudności który możemy stopniować do woli – wystarczy raz skończyć grę i ubić maksymalny poziom. Dodatkowo możemy go zmieniać w trakcie rozgrywki bez konieczności przeładowywania gry. Wiem ze to pierdołka, ale cieszy. Podobnie jak mapa waypointów, do których możemy się przenosić teraz od razu, bez zbędnego teleportowania się do miasta. Wiem drobne smaczki ale mnie cieszą. Craftowanie itemów odgrywa teraz większą rolę. Generalnie opłaca się zainwestować w tą dziedzinę. Drop jest dobry, ale mieć troszkę więcej HP czy DPS nigdy nie jest złe.

System „Paragon” został zmieniony – teraz możemy bić poziomy ile wlezie, a w dodatku sami decydujemy jaki efekt będzie miał kolejny poziom mistrzostwa na naszą postać. Lepiej, teraz poziom mistrzostwa jest przypisany do konta, czyli wszystkie nasze postacie będą miały cały czas ten sam, i tyle samo punktów do wydania w tym temacie. Dostaliśmy też do pomocy Enchanterkę, dzięki której możemy zmieniać niechciane właściwości broni na bardziej przydatne. Bardzo in plus.

d3_ros_pc_29s

Sama rozgrywka dużej zmiany nie zaliczyła. Pojawiło się więcej eventów, jak przeklęte kapliczki i skrzynie gdzie musimy w określonym czasie zaciukać jak najwięcej fal potworów. Im lepiej się sprawimy, tym lepsze „cusie” dostaniemy – cytując szkoleniowców Navy Seals: opłaca się być zwycięzcą. Bossowie teraz mogą dostać z przydziału różnych pomagierów, dodano im też nowe zdolności, które nam jeszcze bardziej uprzykrzą życie.

Poza tym podniesiono level cap do 70, także każda postać dostała nowe zabawki – czasem lepsze i czasem gorsze.

Nowością jest Krzyżowiec – nowa klasa postaci, która jest odbiciem Paladyna z drugiej części. Nie wiem czemu ale podoba mi się „podejście” tej postaci do sprawy. Taki „stary wyga” który nie przejmuje się niczym tylko idzie do przodu. Pod kątem skilli muszę przyznać że jest bardzo mocny. Posiada dużo AoE które potrafią w krótkim czasie zredukować liczbę oponentów, do tego jest bardzo odporny na ciosy. Typowy Tank, który ma chronić drużynę, gdy ta będzie niszczyć wroga. Tego w sumie mi brakowało, bo teraz we współpracy z Mnichem zarówno on jak i Krzyżowiec będzie bardzo trudny do ściągnięcia.

Do tego też (o dziwo) wreszcie towarzysze nasi zaczęli… hmm, coś zabijać? Generalnie byli tak na doczepkę, a teraz nie dość że częściej konwersują z nami, to jeszcze w walce odgrywają troszkę większą rolę. Na dodatek każdy z nich dostał swoje pięć minut sławy wryte w fabułę – bardzo fajny pomysł, gdyż miałem cichą nadzieję że całe to „konwersowanie” nie było ot tak sobie. Blizzard wykorzystał to tak jak powinien.

Sam akt piąty jest bardzo fajny. Ma swój klimat, urok, nie został zrobiony „po łebkach”. Roi się od dodatkowych, krótkich zadań, i trzeba przyznać że aż chce się grać. Wciąga – historia jest banalna, ale jej przedstawienie i wykonanie? Bardzo, bardzo dobre. Diablo 3 to hack&slash w którym głównym celem jest zrobienie z siebie większego „kozaka” poprzez zbiórkę sprzętu i spuszczaniu łomotu kolejnym przeciwnikom. Dorzućcie tu troszkę więcej elementów fabularnych i wierzcie mi że dodatek potrafi nieźle wessać.

Diablo 3 w dniu premiery 2 lata temu było słabe, nudne, i przyznam że nie raz zasypiałem w trakcie gry. Tu jest troszkę ciekawiej, lepiej, jakoś ta magia wróciła. Diablo 1 i 2 zwiedziłem wzdłuż i wszerz, podobnie jak kilkoro moich znajomków. Ci sami wcześniej marudzili na wszystko – słaby drop, AH, że za trudno, że legów nie ma, że to, że tamto, whining all the way. Dziś ci sami ludzie grają ze mną ponownie i mają ogromną frajdę. Wygląda na to iż Blizz wyciągnął wnioski, poprawił co trzeba, wyszedł na przeciw oczekiwaniom, co zaowocowało powrotem ogromnej ilości graczy do świata Sanktuarium.

Od siebie dodam że gram, będę grał i świetnie się bawię. Polecam, bo szczerze nie żałuję wydanych na dodatek pieniędzy. Coś jest w grach Blizzarda, że chce się w nie grać, wcześniej też pykałem sobie w D3, ale teraz powiem że aż tęsknię do tego świata. A dawno nie miałem czegoś takiego w sobie. Nie wiem, może po prostu mam za niskie wymagania co do gier… tak czy siak – Marcus Delago tested and approved.

Artykuł pochodzi z zaprzyjaźnionego z GS serwisu Gamesdivision.info