Nie ma to jak dobra wojenka. Jeszcze lepiej, kiedy możemy przenieść się na starożytne pole bitwy. A kiedy za grą stoją ludzie z Creative Assembly, a wydawcą Wargaming to możemy śmiało powiedzieć, że mamy hit!
Przyznam szczerze, że aż do momentu otwartej bety niezbyt interesowałem się Total War: ARENA. Z gier od Wargamingu bardziej absorbował mnie World of Warships w którego namiętnie grywam razem z kolegą, doktorem Jolo. No, ale nie można zignorować gry firmowanej przez twórców legendarnej serii Total War. Ech… do dziś pamiętam pisaną przeze mnie w 2000 roku zapowiedź Shogun: Total War. Osiemnaście lat później przenoszę się na wirtualne pole bitwy w TW:A, gdzie mogę zmierzyć się już nie z wirtualnym, ale rzeczywistym przeciwnikiem. W dodatku mogę to zrobić za darmo. W końcu wydawcą tego tytułu jest wspomniany wcześniej Wargaming.
No dobrze, ale czym w ogóle jest Total War: ARENA? To, mówiąc w wielkim skrócie bardzo dynamiczna gra strategiczna (co za rymy) w której toczymy maksymalnie 15 minutowe starcia (na ogół trwa to jednak znacznie krócej) w formule 10 na 10. To znaczy mamy dwie drużyny po dziesięciu zawodników. Każdy z graczy posiada trzy oddziały. Ot na przykład łuczników, falangę, jazdę i musi sobie radzić na polu bitwy. Nie działamy na wielką, „strategiczną” skalę, raczej zajmujemy się bieżącą taktyką naszych jednostek. Ach! Zapomniałbym każdy z graczy ma też do wyboru frakcję i wodza. Do dyspozycji gracza oddano Rzymian, Greków, Kartagińczyków i Barbarzyńców. Możemy wcielić się w jednego z legendarnych wodzów starożytności – Hannibala, Wercyngoteryksa, Juliusza Cezara, Scypiona Afrykańskiego, Aleksandra Wielkiego, króla Leonidasa ze Sparty, Boudikę i kilku innych. Każda z frakcji ma oczywiście inne oddziały o zróżnicowanych statystykach i drzewkach rozwoju. Także wodzowie mają określone atrybuty/umiejętności, które w znaczący sposób wpływają na losy bitwy.
Muszę przyznać, że wykreowana przez Creative Assembly historyczna otoczka robi ogromne wrażenie. Widać, że twórcy wykonali tytaniczną, historyczną robotę. Ba! Zresztą jeśli nie wierzycie mi na słowo to zerknijcie pod TEN adres.
Jak mi się grało w Total War: ARENA? Cóż… nie byłem zbyt dobrym dowódcą. No, ale nie każdy może nosić buławę w tornistrze. Powiem brutalnie, często haniebnie ginąłem – mimo że teoretycznie miałem przewagę. Jaką? Wargaming dostarczył naszemu szalonemu growemu szpitalowi konto „prasowe” dzięki któremu mogliśmy wykupić sporo umiejętności i niemal wszystkich wodzów. Widzę jednak, że potencjał jest ogromny i już cieszę się na nadchodzące starcia grając razem z kolegą Jolo, który zapewne – podobnie jak w World of Warships – będzie radził sobie na polu bitwy lepiej ode mnie ;)
Poniżej możecie obejrzeć materiał wideo z mojej rozgrywki. A więcej o samej grze dowiecie się na oficjalnej witrynie.