Moje oczarowanie grami przygodowymi ze stajni Telltale Games zaczęło ostatnimi czasy słabnąć i gdybym miał szukać przyczyn tego stanu, to wskazałbym dwie. Firma zdaje się powoli osiadać na laurach i ciesząc się owocami – nie zaprzeczam, zasłużonymi – swojej dotychczasowej pracy zaczęła wypuszczać kolejne gry na licencji, uparcie trzymając się sprawdzonych schematów. Owszem, poziom prezentowanych scenariuszy kolejnych komputerowych seriali wciąż nie zawodzi, ale z drugiej strony mamy do czynienia problemami technicznymi i dość leciwym już silnikiem graficznym, którego niedostatki coraz trudniej zamaskować lekko komiksową, opartą o cel-shading oprawą graficzną.
Druga sprawa – polityka wydawnicza i marketingowa. Kiedy ochoczo wykładałem pieniądze na pierwszy sezon The Walking Dead nie spodziewałem się, że na kolejne epizody przyjdzie mi czekać bliżej nieokreśloną ilość czasu, a w momencie ukazania się mniej więcej połowy serii całość można było już nabyć za 30% początkowej ceny. W przypadku kolejnych serii, czyli The Wolf Among Us i kontynuacji “Żywych trupów”, sytuacja się powtórzyła i jeśli mnie pamięć nie zawodzi, ceny season passów spadły jeszcze szybciej niż za pierwszym razem. Oba te fakty powstrzymały mnie przed zakupem najnowszych hitów kalifornijskiego dewelopera i tym razem postanowiłem dołączyć do grupy osób, które nabędą na przykład Game of Thrones “po taniości”.
Tymczasem jednak, jak to bywa nie tylko w branży komputerowej, ale i całym szeroko pojmowanym “szoł-biznesie”, kwestią czasu było pojawienie się wysypu gier, które zapragną uszczknąć kawałek tortu z popularnego obecnie gatunku “visual novel”. Nie da się bowiem ukryć, że z każdą kolejną serią grom od Telltale coraz bliżej do tego gatunku, niż tradycyjnych point and clicków (Ja bym się kłócił czy to kiedykolwiek były point-and-clicki… — Coppertop). Jednym z takich naśladowców jest fińskie studio Rival Games, które w październiku ubiegłego roku wypuściło pierwszy epizod gry The Detail, pod złowieszczym tytułem ”Where the Dead Lie” (tum tum tum tuuuuuuum — Copper).
W grze przyjdzie nam się wcielić w zgorzkniałego i sarkastycznego detektywa Reginalda „Reggie” Moore’a (inni detektywi przecież nie istnieją, jak powszechnie wiadomo — Copper), który jest o krok od domknięcia długotrwałego śledztwa dotyczącego morderstw i stręczycielstwa nieletnich dziewcząt. Na samym początku przyjdzie nam schwytać i przeprowadzić przesłuchanie głównego podejrzanego, przerwane wezwaniem do brutalnego morderstwa na jednym z liderów ukraińskiego gangu – jednego z trzech największych organizacji kryminalnych rządzących lokalnym półświatkiem. W dochodzenie zostanie wciągnięty również drugi z protagonistów, były gangster i informator policyjny, Joseph „Joe” Miller, który odciął się od swej przeszłości i stara się wieść normalne, uczciwe życie z ukochaną żoną (która nic nie wie o jego wcześniejszej przestępczej działalności) i malutką córką. Joe zmuszony zostanie jednak do ponownego wejścia w gangsterski świat i przeniknięcia do ukraińskiej mafii, by wesprzeć Reggiego w śledztwie i, w ramach układu, raz na zawsze pogrzebać swą przestępczą przeszłość.
Twórcy nie kryją swych inspiracji dorobkiem Telltale Games, a także kultowym serialem telewizyjnym The Wire. Już sam tytuł serii zdaje się nawiązywać do drugiego epizodu „Prawa ulicy”. Na odpowiedź, czy ostatecznie dzieło Rival Games sprosta tak wysoko postawionej poprzeczce przyjdzie nam jednak jeszcze poczekać, albowiem pierwszy odcinek daje jedynie przedsmak i sprawia wrażenie naprawdę skromnego wycinka szerszej, wielowątkowej historii.
Struktura gry nie odbiega znacząco od tego, do czego zdążyło nas przyzwyczaić Telltale Games. Odgrywamy kolejne scenki, nadając dialogom i działaniom preferowany przez nas ton i styl. Ja, jako że z natury jestem, a przynajmniej staram się być, człowiekiem miłym i uprzejmym, pozwoliłem – na zasadzie kontrastu – swoim bohaterom na działanie w sposób bezkompromisowy i brutalny, nadając wypowiedziom charakter szorstki, cyniczny i złośliwy. Pasowało mi to zarówno do zmęczonego życiem detektywa Moore’a, jak i zmuszonego do działania wbrew zasadom Millera.
Oczywiście, nie mogło zabraknąć podejmowania kluczowych decyzji, o których ważności i wpływie na dalszy rozwój fabuły można spekulować (chociaż liczba „nieodblokowanych” osiągnięć, które pozostały po ukończeniu epizodu, pozwala na sugestię, że pewien wpływ na wydarzenia z „Where the Dead Lie” miałem), ponieważ – jak w przypadku obu sezonów The Walking Dead i The Wolf Among Us – nie wycofywałem się z podjętych działań i nie wczytywałem wcześniejszych zapisów, celem sprawdzenia, co by było gdyby. Tego typu historie należy przeżywać jeden raz i ponosić konsekwencję swoich decyzji – w innym przypadku pozbawia się doświadczenie płynące z gry emocjonalnego ciężaru. Do tej pory zdążyliśmy się przyzwyczaić, że w tego typu grach konsekwencje naszych wyborów to „dym i lustra”, i nie sądzę, żeby z czasem okazało się, że The Detail te schematy przełamał (Za dużo roboty by to wymagało — Copper).
Jakkolwiek by nie było, atmosfera w grze jest gęsta i przytłaczająca. Utrzymany odcieniach brązu i wypłowiałych kolorów komiks odpowiednio nadaje się do opowiadania takich historii. Kreska bywa tu miejscami bardzo nierówna (na screenach jest bardzo równa… i bardzo słaba — Copper), choć naturalistyczny sposób rysowania lokacji i postaci sprawia, że w całą opowieść jest dużo łatwiej uwierzyć i zatopić się w świat przedstawiony. Nie udało się jednak scenarzystom uciec od pewnych kliszy gatunkowych, które źródłowy serial telewizyjny niejednokrotnie przełamywał, przez co fabuła jest tu raczej mało zaskakująca. Krótki, niespełna półtoragodzinny czas, który wystarczył na ukończenie tego epizodu być może nie pozwolił również na głębszy rozwój głównych postaci, że o drugim planie – z którego moje oko wyłuskało kilka ciekawie się zapowiadających charakterów – nie wspomnę. Być może przyjdzie na to czas w przyszłości, w kolejnych odcinkach?
Czy pierwszy odcinek jest równie intensywny pod względem emocjonalnym, jak serie Telltale? Wziąwszy pod uwagę brak czasu i miejsca na odpowiednią ekspozycje postaci i fakt, że większość elementów tej – co trzeba wspomnieć – wielowątkowej historii zostało dopiero co zainicjowanych, muszę stwierdzić, że póki co o palpitację serca, drżenie rąk i łzawienie oczu mnie „Where the Dead Lie” nie przyprawiło. Mamy kilka napiętych sytuacji oraz otwierającą sporo furtek na poruszający rozwój fabuły woltę w finale, ale mimo wszystko to (jeszcze) nie to. Niemniej jednak odcinek ten daje obiecujący przedsmak tego, z czym możemy się spotkać w przyszłości i jako przystawka przed daniem głównym wypada więcej niż poprawnie.
Na zakończenie kilka słów o warstwie technicznej i samej rozgrywce. Jak wspomniałem, mechanika nie odbiega tutaj znacząco o tej znanej z gier Telltale, jednak scenki przerywnikowe zostały zastąpione przez stojące na przyzwoitym poziomie, całkiem klimatyczne sekwencje z gatunku „motion comic”. W momentach, kiedy zostajemy pozostawieni sami sobie gra wykorzystuje klasyczną mechanikę point and click, jednak – do czego przyzwyczaiły nas współczesne przygodówki – zakres akcji jest tu ograniczony i dość ubogi. Na plus zasługuje fakt, że niektóre elementy można przez nieuwagę pominąć, co prowadzi do tego, że nie możemy wykorzystać pewnych możliwości w toku podejmowanych później działań. The Detail jest pod tym względem trudniejsza niż gry Telltale, jakkolwiek pisząc „trudniejsza” mam na myśli „w porównaniu z obecnymi produkcjami tego typu”.
Pomysł na sekwencje QTE jest w The Detail konceptem nowym, ale w mojej opinii zupełnie chybionym. Interfejs, jaki zostaje nam oddany w trakcie dynamicznych etapów wymaga wielkiej precyzji w operowaniu myszką, co w połączeniu z nazbyt szybko upływającym czasem daje często efekt zupełnie inny od zamierzonego. Rozumiem, że chodziło o zintensyfikowanie akcji i podkreślenie faktu, iż szybkie i sprawne działanie jest w tych momentach kluczowe, ale interfejs QTE jest bardzo niezdarny i wymaga dopracowania. Niemal za każdym razem nie mogłem pozbyć się wrażenia, że efekt wypadł tak dlatego, że nie zrozumiałem intencji twórców, zamiast potencjalnych konsekwencji mojego działania.
The Detail jest pozycją interesującą i dobrze rokującą na przyszłość, choć niepozbawioną kilku wad. To, czy poziom fabuły osiągnie pułap zbliżony do deklarowanej przez twórców jakości kultowego „Prawa ulicy” pozostaje póki co wielką niewiadomą – z jednej strony widać, że z trudem wychodzą poza ograne schematy typowego „crime story” a z drugiej kilka zapoczątkowanych wątków może okazać się zmyłką i celowym mydleniem graczom oczu, by nadać odpowiednią siłę przyszłym zwrotom fabuły.
Pierwszy odcinek można nabyć za pośrednictwem platformy Steam za – mimo wspomnianych wyżej potknięć – niewygórowaną cenę ok. 25 PLN, lub – w chwili gdy piszę te słowa – zakupić w pakiecie Humble Weekly Bundle z kilkoma innymi grami przygodowymi.
DLA KOGO: Dla fanów gier studia Telltale Games, serii Police Quest, seriali kryminalnych i komiksu.