Witajcie w kolejnym Obchodziku! Znowu możemy sobie odpocząć. W końcu mamy piątek, a przed nami jeszcze sobota i niedziela. W co będziemy się bawić? W Mass Effect: Andromeda oczywiście. Chociaż może nie, bo trochę mnie ta gra zdenerwowała ostatnio.
Jest piątunio, a więc gramy. Jak już wspomniałem ja zwiedzam galaktykę Andromedy w nowym Mass Effect. Niestety srogo się wkurzyłem, kiedy mój DZIELNY PIONIER, czyli Gerwazy Ryder „poleciał w ślinię” z PRZEMYTNIKIEM na jednej z planet (wbrew moim intencjom). Po prostu „kliknąłem myszkę” w złym momencie i nagle panowie zrobili za przeproszeniem „kiss-kiss”, aby ekhem odwrócić uwagę. No do kroćset! Nie jestem jakimś nietolerancyjnym prawakiem, albo coś, ale WSZYSTKO powinni mieć jakieś granice. Ja nie wiem… Mass Effect: Andromeda to niby gra w klimatach SF, a CO CHWILA w dialogach mamy mniejsze, lub większe seksualne podteksty, tak homo, jak i heteroseksualne. Czemu ma to służyć? W ogóle nasz bohater lata po tych planetach chyba tylko po to, aby WYRUCHAĆ wszystko, nawet nieheblowaną deskę. Spotykasz pierwszy raz naukowca z obcej rasy? Co mamy w opcji dialogowej? Oczywiście flircik! No jasne! Przybywamy do nowej galaktyki, spotykamy obcą cywilizację i co robimy? Chcemy za przeproszeniem sobie „zaruchać”. To nie żaden Pionier Ryder, to zboczeniec, nałogowy erotoman którego wywalili z Drogi Mlecznej! Pod TYM ADRESEM macie ten fragment rozgrywki, który mnie tak zniesmaczył. Oglądajcie na własną odpowiedzialność.
No dobra, ale oprócz tego generalnie ME:A całkiem mi się podoba. Co jeszcze będę robił w ten weekend? Do czytania mam kolejny tom Koła Czasu Roberta Jordana.
A wy? Co robicie w ten weekend? Poniżej 5+ godzinny zapis rozgrywki z Mass Effect: Andromeda. Wspomniane całowanko macie w 3:12:33. Oglądajcie jeśli chcecie.