Piątek!!! Dla jednych weekendu początek, dla drugich… koniec urlopu. W sumie to nawet się cieszę, bo niestety praca ganiała mnie niemal przez cały urlop i nie bardzo dawała odpocząć. Okazuje się, że urlop, w którym przeszkadza praca jest dużo bardziej męczący niż sama praca… Kto by pomyślał. Chociaż w sumie i tak miałem lepiej niż dr Cormac, któremu obowiązki służbowe uniemożliwiły odwiedziny u dr docenta habilitowanego Karnasia.
Jutro minie tydzień od wyprawy do der Klinik fur Karnasien auf das Krankenhaus in Danzig Stadt, którą odbyliśmy z Jolem moim GRAstromobilem. Jeśli jeszcze nie czytaliście relacji z tej wiekopomnej podróży dowodzącej, że przyjaźń jest więcej warta niż pieniądze na benzynę, to powinniście się wstydzić. A jak już skończycie się wstydzić (lub ewentualnie w trakcie wstydzenia się, jeśli macie podzielną uwagę), powinniście to jak najszybciej nadrobić.
Pewnie domyślacie się, że skoro zamiast doktora docenta habilitowanego profesora nadzwyczajnego Karnasia obchód piszę ja, to znaczy, że rzeczony ordynator nadal przebywa w zakładzie zamkniętym… pardon, w Gdańskim Krankenhausie pełnym zombie, ciemnych korytarzy i tuneli czasoprzestrzennych. Swoją drogą, lepiej trafić nie mógł. Połączenie Left 4 Dead z Portalem. Może to specjalny szpital dla graczy? Zapomnieliśmy spytać… Chociaż to mało prawdopodobne, skoro w okolicy nie sprzedają nawet złamanego CD Action. Kiedy byliśmy w Krankenhausie, Karnaś wysłał mnie na questa w poszukiwaniu artefaktu zwanego „gazetą o grach”. Przekopałem całą okolicę szpitala, włącznie ze znajdującym się niedaleko Carefour Express i… nic. Zaczynam myśleć, że Gdańszczanie nie interesują się grami. Karnaś to po prostu taka anomalia w tym mieście. I pewnie dlatego trafił do szpitala pełnego anomalii czasoprzestrzennych.
Dobra, to jakie plany na weekend? U mnie, trochę z braku innych opcji, na tapecie wylądował Wolfenstein: The New Order, którego postanowiłem przejść po raz drugi. Zwykle nie tykam już raz tykniętych gier, ale tutaj zrobię wyjątek. Po pierwsze Wolf jest po prostu genialną grą, z której miód leje się wiadrami, a po drugie chcę sprawdzić drugą linię czasową. Jak na razie bawię się równie dobrze jak za pierwszym razem, chociaż znowu przeszkadza mi rysa na szkle, czyli brak normalnych save’ów. Naprawdę, w dzisiejszych czasach nawet konsole nie są ograniczone do checkpointów, więc zwyczajnie nie rozumiem dlaczego nie mogę klepnąć zapisu w dowolnym miejscu. Zacząłem grać na wyższym niż poprzednio poziomie trudności (I am death incarnate) i odliczam zgony do chwili, w której stracę cierpliwość i go obniżę. Oczywiście mógłbym grać bardziej zachowawczo ale… dual wielding assult rifles.
Książkowo kontynuuję temat thrillerów politycznych i wchłaniam piątą (albo trzecią, zależy jak liczyć) część cyklu o Mitchu Rappie, czyli Separation of Power. Jeśli ktoś lubi takie klimaty, a jeszcze nie zapoznał się z twórczością Vince’a Flynna, to bardzo polecam. Jakiś czas temu dowiedziałem się, że Kyle Mills (czyli mój ulubiony autor) będzie przejmował rzeczoną serię po zmarłym Flynnie, a ponieważ Flynna wcześniej nie znałem, to postanowiłem ogarnąć temat zanim Mills zdąży spłodzić kolejną część. Jakie wnioski? Kawał solidnego thrillera, choć Flynn ma, jak dla mnie, trochę za bardzo patriotyczne podejście. Nie chcę spoilować, ale niektóre wątki wywołują delikatny uśmiech na twarzy z perspektywy czasu i historii. Mimo to, bardzo polecam.
Co jeszcze? W weekend szykuje się Carcassonne i Uno. Zimna Wojna na razie w fazie zawieszenia broni, pewnie do następnego weekendu. Czy to właśnie wtedy zdołam przezwyciężyć hegemonię Niebieskiego Łosia i zdobyć pełnię władzy nad światem? Czy wylosuję czerwoną hołotę czy zgniły kapitalizm? Czy następny Obchód napisze już dr Karnaś? Czy zombie nadal grasować będą w ciemnych korytarzach gdańskiego Krankenhausu? Przekonamy się w następnym odcinku…