Gdy film powstaje przez lata, scenarzyści się zmieniają, podobnie jak wizja to nie wróży dobrze końcowemu produktowi. Pierwsza część była tak kompletną historią że nawet Spielberg miał problem by pociągnąć historię dalej. Więc jak po kilku latach problemów produkcyjnych wypada Jurassic World?
Jeśli miałbym to ująć jednym słowem, było by nim „poprawnie”. Ani źle jak by mogły sugerować zwiastuny i liczne problemy z jakimi borykał się ten film, ani wyjątkowo dobrze. Jurassic World to specyficzne połączenie tego co widzieliśmy, chcieliśmy zobaczyć i tego czego się spodziewaliśmy.
Przeszło dwie dekady po wydarzeniach na wyspie Isla Nublar, marzenie Johna Hammonda zostało zrealizowane. Park jest otwarty dla publiczności, pragnącej zobaczyć stworzenia które stąpały po ziemi 65 milionów przed nami. Idea jest bliższa typowemu parku rozrywki z zwierzętami jak Sea World niż oryginalnej wizji sympatycznego starszego Pana; paradoksalnie wspierana finansowo przez równie ekscentrycznego milionera, dla którego nie ważne są dochody. Jednak dla wszystkich inwestorów zyski mają znaczenie, gdyż jak się okazuje dinozaury już się przejadły i park potrzebuje nowej atrakcji. Potężny Tyranozaur już mało kogo wzrusza, ludzie chcą czegoś nowego, większego, bardziej strasznego, z większą ilością zębów…
Dlatego naukowcy stworzyli własną hybrydę, dźwięcznie ochrzczoną Indominus (nieujarzmiony) Rex, która sprawi że T-Rexprzejdzie do lamusa. Jak nietrudno się domyślić – nie był to dobry pomysł, i w tym właśnie momencie dostajemy jasny sygnał by nie myśleć, aż do napisów końcowych lub zacząć wyliczać absurdy i dziury w scenariuszu. Z jednej strony mamy w pełni funkcjonalny park, który działa od wielu lat bez większych incydentów i jak przyznaje sam właściciel nie powtarzają bledów przeszłości. Natomiast z drugiej okazuje się że jeden nowy dinozaur jest w stanie wszystko zniszczyć w przeciągu kilku godzin. Personel jest bezradny, nieprzygotowany na sytuację kryzysową. Kiedy już oswoimy się z tą myślą, przestaje nam przeszkadzać tempo i sposób prowadzenia akcji.
Autorzy tak szybko chcą pokazać na ekranie jak najwięcej dinozaurów że praktycznie zapominają o pierwszym akcie, w efekcie rozwój postaci jest w formie stereotypów i specyficznej satyry. Praktycznie wszystkie postacie są kalką tych co było w poprzednich filmach z nutką absurdu, do tego stopnia że kilku chwilach potrafią zmienić swoje zachowanie i motywacje nie do poznania.
Co jakiś czas pojawiają się subtelne smaczki dla fanów poprzednich filmów, czasami mniej subtelne i ociekające sarkazmem do tego stopnia że trudno ocenić czy to ma być hołd czy celowe wyśmiewanie tego co się dzieje w obecnej kinematografii. Jednak z momentem rozpoczęcia drugiego aktu dostajemy dokładnie to co zapowiadały zwiastuny, akcję oraz orgię efektów specjalnych. Kilka chwil wytchnienia i trzeci akt zakończony wyczekiwaną walką, choć na pewno nie z taką konkluzją jakiej można było się spodziewać.
Chris „Zaklinacz Raptorów” Pratt naprawdę sprawdza się jako „główny” bohater, będący zlepkiem sprzeczności. Reszta obsady nie do końca, ich gra aktorska dorównuje poziomem cyfrowych teropodów. Vincent D’Onofrio wcielający się w rolę „złego” wojskowego przypomina postać z komiksów, bynajmniej nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu biorąc pod uwagę jego wersję Kingpina z serialu Daredevil. Jak wspomniałem, podczas filmu lepiej nie myśleć. Wszystko jest wyjaśnione, momentami wyśmiewane z takim typem narracji że nawet największe absurdy mają wytłumaczenie na swój sposób. Szczególnie dobrym przykładem jest tutaj dialog dr. Wu z milionerem, gdzie jasno mówi że nic w parku nie jest zgodne z naturą, wszystkie gatunki zostały zmodyfikowane by wyglądały tak jak ludzie oczekiwali a nie jak faktycznie powinny – nawet jeśli udało się zdobyć czyste geny. Jest to „subtelny” przytyk zarówno pod kątem odkryć w dziedzinie paleontologii jak i tego co się dzieje w Hollywood.
Efekty są na poziomie jakiego można oczekiwać od tego typu produkcji, na niewątpliwy plus należy zaliczyć ze wiele scen dzieje się za dnia. Nawet nocne sceny prezentują się zadziwiająco czytelnie. Niestety efektu pierwszego filmu brak, w dzisiejszych czasach nikogo nie zdziwi taka jakość animacji. Zaskakująco wiele efektów uzyskano przy wykorzystaniu Animatroniki, jest to miły akcent biorąc pod uwagę ilość CGI na ekranie przez przeszło dwie godziny.
Jurassic World nie jest filmem wybitnym, nie jest też tragedią. Jest to kontynuacja, która chce być jak pierwszy film tylko z większą pompą. Indominus Rex jest zbyt podobna wizualnie do swego „genetycznego ojca”, przydało by się jej więcej czasu na etapie projektowania. Scenariusz ma wiele problemów; wiele scen jest „odwzorowaniem” tego co było w poprzednich trzech filmach, czasami do absurdalnego stopnia. Z drugiej strony chyba nikt nie oczekiwał po tym filmie głębszego przesłania czy czegokolwiek więcej niż czystej, wakacyjnej zabawy i dinozaurów na ekranie.
Artykuł pochodzi z zaprzyjaźnionego z GRAstroskopią serwisu GamesDivision.info.