Nie należę do purystycznych fanów serii „HITMAN”, z których zdecydowana większość odrzuca fakt istnienia ostatniej – a w zasadzie przedostatniej, bo od daty premiery najnowszej odsłony dzieli nas nieledwie kilka dni – z gier cyklu, z podtytułem ABSOLUTION. Przyznać jednocześnie muszę, że fakt, iż nie będąc zapalonym wielbicielem serii, nie poświęciłem wcześniejszym odsłonom tyle czasu, na ile – wg opinii jej gloryfikatorów – zasługują i kwestia tego, że ROZGRZESZENIE podobało mi się i spędziłem przy nim 50 przyjemnych godzin, mają ze sobą wiele wspólnego. Jednocześnie, poniższa ogólnikowa opinia, wykuta na bazie niespełna dwóch godzin z wersją beta najnowszej części, zatytułowanej – zgodnie z obowiązującą ostatnio modą – po prostu HITMAN, może być osądem mało wiarygodnym i miarodajnym. Miejcie to, Drodzy Czytelnicy, na uwadze i nie szykujcie na mnie swoich garot, w porządku?
Najkrótszym możliwym podsumowaniem, po którym ci bardziej niecierpliwi mogą odpuścić sobie dalsze czytanie, będzie stwierdzenie, że „nie daleko padło jabłko od jabłoni”. Tkwi w tym jednak pewna pułapka, bo drzewkiem, które wydało ten owoc jest młoda jabłonka. Nowa odsłona tak bardzo tkwi korzeniami w części HITMAN: ROZGRZESZENIE, że w zasadzie mogłaby ukazać się jako dodatkowy pakiet misji – czym, z uwagi na dziwaczny, odcinkowy model, w jakim się będzie ukazywać, w pewnym sensie jest – do gry z roku 2012. Wydaje mi się, że publikacja nowego HITMANA nie podzieli już bardziej fanów tej serii. Ci, którzy w momencie ukazania się ABSOLUTION narzekali na liczne ułatwienia i uproszenia rozgrywki, nadal będą się na SQUARE ENIX o to gniewać. Co prawda, zmieniono nieco działanie trybu instynktu, który znacznie spłycał rozgrywkę, ale cała reszta mechanik (przynajmniej w trybie domyślnym – wszelkiego rodzaju asysty można pewnie będzie w pełnej wersji wyłączyć) stanowi kopię modelu rozgrywki z ROZGRZESZENIA. Dodano jednak kilka innych uproszczeń i nie mam wątpliwości, że za to solidnie oberwie się twórcom gry. System podpowiedzi i swego rodzaju „okazji” (z ang. „opportunity”), jako żywo przypomina sytuacje, z jakimi mogliśmy mieć do czynienia w chociażby Assassin’s Creed: Unity. Co z tego, że sposobów na wykonanie zlecenia i przygotowanie sobie drogi ucieczki jest kilka, skoro wszystkie metody podane są nam na tacy? Wystarczy kogoś podsłuchać (ikonka na mapie wskaże nam kogo wypada podsłuchać), lub podnieść jakiś przedmiot, lub dokument (ikonka na mapie dostarczy informacji, gdzie znaleźć można coś interesującego). Dla ortodoksów będzie to kolejna potwarz. Ba, nawet mi – a przypominam: bawiłem się dobrze na ABSOLUTION – wydało się to krokiem wstecz, budzącym niemiłe skojarzenia z uproszczonym modelem skradania z serii o Asasynach. Zakładam jednak, że finalnie, gdzieś w opcjach gry da się te ułatwienia wyłączyć.
W wersji beta oddano nam do dyspozycji dwie, średniej wielkości, „piaskownice”. Opcji na zakończenie misji sukcesem było kilka. Pierwszą z misji udało mi się przejść na trzy różne sposoby a każda z kolejnych prób dostarczała informacji, dzięki którym przy następnym podejściu mogłem spróbować kompletnie innego „przepisu” na wygraną. Za pierwszym razem wystarczyło śledzić cel, przebrać się z dwa, trzy razy i dopaść go w jego prywatnej kajucie na „treningowym modelu” łodzi. Drugim razem wykorzystałem przebranie członka załogi i zatrułem drinka ofiary trutką na szczury. Ofiara udała się do toalety i, niestety, było to jej ostatnie posiedzenie w przybytku dumania. Za trzecim razem wcieliłem się kontrahenta, który przybył na spotkanie z moim „klientem” (kontrahent też nie przeżył) i łatwym sposobem osiągnąłem cel. Leżące dookoła przedmioty, urządzenia, włączniki itp. pozwalają się jednak domyśleć, że nie wykorzystałem wszystkim dostępnych możliwości. Druga z dostępnych planszy była nieco większa i oferowała jeszcze większą liczbę możliwości i zróżnicowanych przeciwników, w których skóry (a raczej odzież) – wzorem poprzednich odsłon serii – można się z różnym powodzeniem wcielić. Trudno przyczepić się do samej mechaniki rozgrywki, która w zasadzie pozostała niezmieniona od czasu ABSOLUTION. Sterowanie postacią sprawiało jednak wrażenie dużo bardziej topornego i nieintuicyjnego, niż w przypadku poprzedniej gry a sposób implementacji walki wręcz (to wciąż QTE) jest nieco odstręczający.
Słabym punktem nowej części HITMANA jest oprawa graficzna. W ABSOLUTION grałem na PC i zestawiając obecny wygląd i jakość działania bety najnowszej odsłony – z którą obcowałem na konsoli PS4 – muszę wyrazić swój wielki niesmak. Gra wygląda i funkcjonuje dużo gorzej od swojej poprzedniczki. W jakiejś części winę za to można zrzucić na styl dwóch etapów, jakie dano nam do dyspozycji w becie. Są to nie tyle prawdziwe lokacje, co odwzorowujące je, przypominające plany zdjęciowe, modele. Niestety, to w jaki sposób gra działa nie ma z tym nic wspólnego. O płynności wyświetlania grafiki możecie zapomnieć. Gra cierpi na znaczące problemy ze stabilnością i drastyczny „pop-up” elementów graficznych. Do tego dochodzą kuriozalne błędy, takie, jak na przykład, przeciwnicy podejmujący walkę, przenikając przez elementy otoczenia, czy zamknięte drzwi. Pod względem grafiki nowy HITMAN plasuje się naprawdę gdzieś w sektorze gier mocno budżetowych i spóźnionych o kilka dobrych lat.
Przyznam, że zastanawiając się nad tym, czy nabyć „subskrypcję” (bo inaczej chyba tego nazwać nie można?) na nowego HITMANA, brałem pod uwagę wersję przeznaczoną na PC. Ogrywając betę na PS4 tylko się z tym mniemaniu utwierdziłem. Z zastrzeżeniem: nie ma mowy o kupowaniu gry w dniu premiery! Obawiam się, że błędy w działaniu mogą okazać się nie tylko bolączką konsolowych wydań, dlatego mając na uwadze doświadczenia z betą i dyskusyjny sposób sprzedaży tej gry, w dzień wydania powiem nowemu HITMANOWI pass. Nie, żeby grało mi się jakoś szczególnie źle. Inteligencja komputerowych przeciwników nie jest najgorsza – choć daleko jej do ideału – i możliwości na zabawę jest sporo. Jednak zastosowany model sprzedaży, niedzisiejszy wygląd, kiepska optymalizacja, kopiowanie niefajnych rozwiązań z Asasynów i zerowa innowacyjność, pozwalają mniemać, że mamy tu do czynienia z dość tanią próbą zarobienia kilku dodatkowych dolarów na znanej i lubianej marce. Cóż, niebawem przyjdzie mi się przekonać, czy w swej ocenie popełniłem błąd. Premiera nowego HITMANA już 11 marca 2016. Czekamy z zapartym tchem ;-)