web analytics

«

»

Gramy w Return to Monkey Island – nostalgia zabija…

Nie kojarzycie Guybrusha Threepwooda? W takim razie gratuluję – nie jesteście tak starzy jak ja. Nie macie jednak takich cudownych wspomnień z dzieciństwa, ale przynajmniej nie bolą was korzonki i nie musicie sobie ucinać popołudniowej drzemki ;).

No dobrze, dobrze! Trochę przesadzam – nie jestem aż taki stary, a korzonki zupełnie mi nie dokuczają. Popołudniowe drzemki weszły już jednak jakiś czas temu do mojego codziennego rytuału, a i czasem coś strzyka w kolanie! Wróćmy jednak do tematu. Seria gier o Małpiej Wyspie jest dla mnie bardzo ważna. Za dzieciaka uwielbiałem gry przygodowe. Kochałem przede wszystkim produkcje od Sierra On-Line: King’s Quest, Space Quest, czy przygody podrywacza-nieudacznika Larry’ego Laffera. Nie ma co jednak ukrywać w znakomitej większości były to trochę gry z „jednej sztancy” i pewnie dlatego Secret od Monkey Island od LucasArts (wcześniej Lucasfilm Games) tak bardzo podbił moje serce.

Do dziś pamiętam jak grałem w dwie pierwsze części tej gry na moim PieCyku 386 SX 16 MHz z 1 megabajtem pamięci RAM i bez kart dźwiękowej. Ach, jak bardzo zazdrościłem koledze, który ogrywał te tytuły na swojej Amidze 500. To były piękne czasy, ale chyba dość tych geriatrycznych wspominek. Dodam jeszcze tylko, że dla mnie w serii Monkey Island liczą się tak naprawdę tylko część pierwsza oraz druga, czyli LeChuck’s Revenge z 1991 roku. Kolejne odsłony włącznie z wydaną w 1997 roku The Curse of Monkey Island nie podbiły już mojego serduszka.

Nowa klika Piratów…

Tak oto wylądowaliśmy w roku pańskim 2022. Ja jestem już stary i brodaty niczym pirat, a seria Monkey Island może się pochwalić kolejną, szóstą już odsłoną. Gra pojawiła się we wrześniu na platformach PC oraz Nintendo Switch, ale dopiero kilka dni temu trafiła do usługi Game Pass i mogłem ją sobie odpalić na moim Xbox Series X*.

Return to Monkey Island to dzieło Rona Gilberta i Dave’a Grossmana. Obydwaj panowie pracowali nad pierwszą i drugą częścią gry i widać to w tej produkcji – RtMI to poniekąd… sequel Monkey Island 2: LeChuck’s Revenge. Gra dzieje się mniej, więcej po wydarzeniach z drugiej części gry i ignoruje niektóre wydarzenia z kolejnych odsłon. Choć nie do końca! Napisałem przecież przed chwilą, że jest to „poniekąd” sequel dwójki. Jako przykład niekonsekwencji można podać przykład demonicznej czachy Murraya z trzeciej (i kolejnych) części gry, która pojawia się także w Return… Wiem, że brzmi to trochę dziwacznie, ale samym twórcom zależało na tym, aby Return to Monkey Island kontynuował historię z części drugiej, która jak wiemy zakończyła się paskudnym cliffhangerem.

Ten konus to Boybrush…serio!

No dobrze, ale o co w ogóle chodzi w Powrocie na Małpią Wyspę? Kolejny raz wcielamy się w Guybrusha Threepwooda niewydarzonego pirata, męża byłej gubernator wyspy Melee Elaine Marley, a obecnie także ojca Boybrusha Threepwooda. To właśnie swojej latorośli historyjkę w którą gramy MY.

Na wyspie Melee źle się dzieje! Stara klika piratów – to te kultowe, niedomyte wilki morskie z tawerny – zostały zastąpione nowym pokoleniem bezczelnych młodzików ledwie zasługujących na miano prawdziwych PIRATÓW. Nasz znajomy Stan siedzi w więzieniu, większość biznesów na wyspie zamyka podwoje, a nowa gubernator woli ćwiczyć fechtunek niż zajmować się rządzeniem. W dodatku nasze stare nemezis, czyli paskudny pirat LeChuck wpadł na ten sam pomysł co Guybrush i także wyrusza na kolejną wyprawę na Małpią Wyspę, aby w końcu poznać jej sekret. LeChuck ma jednak przewagę. Posiada statek i załogę, a nasz protagonista ma tylko dobre chęci i szczyptę optymizmu. Jak zwykle zresztą!

Mamy zatem kontynuację wielkiego hitu sprzed lat, nowe zagadki. Odwiedzamy dobrze nam znane lokacje, które z pewnością wywołają u części graczy łezkę nostalgii. Tak więc wielki hit? Przygodówkę roku? Obawiam się, że jednak nie. Nie zrozumcie mnie źle. Return to Monkey Island nie jest złą produkcją. Po prostu nie czuję w tym tytule tej magii, która charakteryzowała dwie pierwsze odsłony serii.

En garde!

Zastrzeżenia mam też do warstwy graficznej. Z początku nie podobał mi się styl wizualny nowego Monkey Island. Być może to tylko narzekania „starego dziada”, ale np. niektóre postaci w tej grze wyglądają po prostu szkaradnie. Po pewnym czasie jednak przywykłem do grafiki więc moje utyskiwania na ten element możecie zrzucić na karb mojego stetryczałego gderania. Podobają ci się wizualia Return to Monkey Island? No i fajnie! Baw się dobrze!

Takie są moje odczucia i wrażenia po kilku godzinach zabawy. Jest nieźle, ale daleko mi do zachwytów. Magia oryginału gdzieś uleciała. Poza tym – także w usłudze Game Pass – pojawił się rewelacyjny Pentiment i jeżeli chcecie zagrać w jakąś naprawdę dobrą grę przygodową to właśnie tym tytułem powinniście się zainteresować.

*Gra pojawiła się też na Playstation 5