HUMBLE BUNDLE pokazuje, jak to się robi. Komu pokazuje? Co pokazuje? Po kolei. Kiedy po koniec roku 2015 popularny serwis HUMBLE BUNDLE, ongiś parający się sprzedażą najlepszych – moim skromnym zdaniem – kompilacji gier niezależnych, ogłosił nową usługę pod nazwą HUMBLE MONTHLY BUNDLE byłem pełen sprzecznych (z przewagą negatywnych) uczuć. Wszyscy, którzy od dłuższego czasu śledzą rozwój serwisu z pewnością zauważyli, że idea promocji gier niezależnych, na której u zarania opierało się HUMBLE BUNDLE nieco się rozwodniła. W ofercie sklepu, obok tytułów indie można obecnie znaleźć masę produkcji studiów i wydawców, którzy zupełnie nie kojarzą się z ideą „niezależnego” dewelopingu. Obok HUMBLE INDIE BUNDLE – będącego wcześniej marką kojarzącą się z najciekawszymi, zawierającymi hitowe gry niezależne, zestawami – pojawiły się, często dużo słabsze, sprofilowane do konkretnych odbiorców, zestawy „cotygodniowe”, tematyczne, oraz pakiety dedykowane urządzeniom mobilnym. Ta swoista klęska urodzaju przełożyła się to, że w poszczególnych zestawach – nie licząc kilku perełek – pojawiały się tytuły słabiej rozpoznawalne i mniej popularne. Paradoksalnie, promowanie tytułów – w wielu przypadkach niesamowicie grywalnych – nieokupujących pierwszych miejsc list indie-bestsellerów, było bliższe początkowej idei stojącej za HUMBLE BUNDLE, ale rozpieszczeni gracze zaczęli mocno sarkać na to, co ekipa z San Francisco oferowała w swoich zestawach. A do tego doszło tajemnicze HUMBLE MONTHLY BUNDLE oferujące „kota w worku”, nieprzyjemnie kojarzące się z zyskującymi (lub „tracącymi na”, w zależności od „miejsca siedzenia”) popularność abonamentami „proponowanymi” przez Sony i Microsoft na ich konsolowych platformach do gier, czy dostępną dla graczy pecetowych usługą Origin Access od EA.
Płacenie równowartości 12 dolarów miesięcznie za kilka nieokreślonych wcześniej gier niezależnych wydało mi się, na pierwszy rzut oka, kompletnie pozbawionym sensu, zbędnym wydatkiem. W przypadku wielbicieli gier niezależnych utarło się mniemanie – całkiem podobne do tego, jakie do niedawna tkwiło w przekonaniu braci konsolowej odnośnie usług „plus” i „gold” – że prędzej czy później każdy tytuł trafi do „bundle’a”. Jeśli nie „tego”, to „innego”. Po co więc zapisywać się na listę subskrybentów i płacić miesięcznie za coś, o jakości czego przekonać się będziemy mogli dopiero w dniu ukazania się kolejnego, miesięcznego zestawu? Otóż, okazało się, że za pomysłem stała całkiem sensowna i przemyślana strategia. Tym, co oferuje HUMBLE MONTHLY jest „coś ekstra”, coś czego prędko nie uświadczymy w pozostałych zestawach i podobnie atrakcyjnych cenach, zarówno w serwisie HUMBLE BUNDLE, jak i konkurencji. I to nawet tej konkurencji, która do niedawna wyznaczała (wysokie) standardy, jeśli chodzi gry oferowane w ramach abonamentu (tak, PS+ / Xbox Gold – na Was patrzę i cmokam z rozczarowaniem).
Już pierwszy zestaw w ramach usługi HUMBLE MONTHLY pokazał, że w przyszłości abonament od HUMBLE BUNDLE może się okazać najtrafniejszym wyborem dla graczy, którzy niekoniecznie muszą grać w najnowsze tytuły w dniu premiery a poza tym nie lubią przepłacać. Niespodziewanie, obok całkiem świeżych i niesamowicie grywalnych tytułów indie rangi LEGEND OF GRIMROCK 2, pojawiły się takie – nieco „leciwe”, acz wciąż solidne – pozycje, jak VALYRIA CHRONICLES, czy SAINTS ROW IV. Obserwując – z pewną dozą zainteresowania, aczkolwiek wciąż nie do końca przekonany do usługi – pojawiające się w kolejnych miesiącach zestawy, zacząłem nabierać przekonania, że HUMBLE MONTHLY wybija się na pozycję lidera zarówno w kategorii usług oferujących gry w ramach abonamentu, jak i spośród sprzedawców oferujących tanie kompilacje gier niezależnych. W kolejnych miesiącach zestawy zawierały naprawdę świetne i wysoko oceniane produkcje indie, takie jak BANISHED, RUST, THE TALOS PRINCIPLE, TITAN SOULS, czy DROPSY, ale również popularne tytuły z pogranicza indie-AAA, między innymi, GRIM FANDANGO REMASTERED, PAYDAY 2, czy „niesławne” BROKEN AGE Tima Schafera. Wszystkie tytuły dostępne w ramach abonamentu nie pojawiały się dotychczas w żadnym z zestawów a większość z nich było czołowymi, bestsellerowymi przedstawicielami sektora gier niezależnych.
Prawdziwy przełom, po którym postanowiłem zdecydowałem się by subskrybować HUMBLE MONTHLY, nastąpił wraz z „paczką” z lutego 2016 roku, w skład której wszedł tytuł „pełną gębą” AAA, czyli mega-hit ALIEN: ISOLATION. Sam tytuł „ograłem” już dużo, dużo wcześniej, ale ta „jaskółka” zapowiadająca kierunek, w jakim podążyć może HUMBLE MONTHLY przekonała mnie do tego, że dla gracza preferującego platformę PC, niegoniącego za nowościami i operującego na skromniejszym budżecie, abonament od HUMBLE BUNDLE na dłuższą metę może okazać się idealnym rozwiązaniem. Kolejne miesiące tylko to potwierdziły. Perełką w koronie marcowego pakietu był święcący tryumfy surwiwal ARK: SURVIVAL EVOLVED, a poza nim bardzo dobre gry niezależne (bądź „nie-tak-bardzo-zależne”), jak kompletna wersja WASTELAND 2: DIRECTOR’S CUT, znakomita platformówka SHANTAE AND THE PIRATE’S CURSE, oraz zaskakująco grywalny I AM BREAD. Również w marcu, po raz pierwszy, pojawiła się gra będąca swoistym „exclusivem”, sygnowanym określeniem HUMBLE ORIGINALS (multiplayerowy twin-stick shooter BATTLESLOTHS), oraz SWITCHCARS – pozycja premierowa podpięta pod nową kategorię, nazwaną HUMBLE MONTHLY DEBUT. Nic szczególnie wymyślnego, ale poszerzającego już i tak solidny pakiet o kilka interesujących pozycji, dotąd niedostępnych dla innych graczy.
Kwietniowy zestaw, z pojawianiem którego zapowiedziano główną atrakcję kolejnego, majowego HUMBLE MONTHLY, wypadł równie atrakcyjnie i przepchnął mnie z miejsca sceptyka na pozycję promotora tej usługi – a w efekcie natchnął do napisania tego „peanu” ku czci HUMBLE BUNDLE ;-) – zawierał w sobie gry, w które od dawna zamierzałem zagrać, ale z różnych powodów odmawiałem sobie ich nabycia. Myślę, że tytułów, takich jak SOUTH PARK – THE STICK OF TRUTH, oraz THIS WAR OF MINE nikomu przedstawiać, ani polecać nie trzeba. Obok tych mocnych pozycji w zestawie znalazł się znakomity rouglike – który dopiero co opuścił fazę „wczesnego dostępu” – NUCLEAR THRONE, zapowiadająca masę dobrej zabawy strategia RENOWNED EXPLORERS: INTERNATIONAL SOCIETY (o której szerzej opowiem po większej ilości spędzonego z nią czasu), intrygujące THE MAGIC CIRCLE (przebijające czwartą ścianę RPG osadzone w świecie „zglitchowanej” i „zabugowanej” gry, hm…), oraz nowatorska strzelanina wykorzystująca formułę gry turowej, pod tytułem NOVA-111. Ach, byłbym zapomniał – „wabikiem” zachęcającym do kontynuowania subskrypcji, jest majowy „pewniak”, czyli MAD MAX.
Na samym początku postawiłem tezę, że HUMBLE BUNDLE pokazuje JAK TO SIĘ ROBI. To – smutna dla niektórych – prawda. Przykra, przede wszystkim, dla posiadaczy konsol PS4 i XBOX ONE, którzy zdecydowali się opłacać stosowne dla swoich platform abonamenty. Pominąwszy kwestię tego, że zarówno Sony, jak i Microsoft wymuszają od swoich klientów konieczność opłacania tej usługi, jeśli ci chcą korzystać z dobrodziejstw wieloosobowej zabawy, to gry oferowane przez obu usługodawców są pozycjami z tego samego sektora, choć niekoniecznie tej samej jakości, co tytuły oferowane w ramach HUMBLE MONTHLY. Jako fan gier niezależnych, przyznać muszę, że bardzo niewiele z proponowanych w ramach PS+ „indyków” potrafiło przykuć mnie na tyle długo, co większość tytułów, które otrzymałem od HUMBLE MONTHLY. Otrzymałem, a nie „wypożyczyłem” – co jest bardzo istotną i dającą sporą przewagę ofercie od HUMBLE BUNDLE ponad PS+, czy XBOX GOLD. Wszystkie gry dostajemy w postaci kluczy na platformę Steam, których nikt nam nie odbierze w momencie, kiedy postanowimy zrezygnować z dalszego opłacania subskrypcji. Dodatkowo większość z nich otrzymujemy w wolnej od zabezpieczeń postaci instalatora. HUMBLE MONTHLY, jak widać na powyższych przykładach, zmierza do poziomu, z którego gnuśni i pewni siebie SONY i MICROSOFT zeszli jakiś czas temu. Obok, często wybitnych, a zawsze bardzo dobrych gier indie, dorzucane są tytuły z górnej półki. Może nie szczególne „świeżynki”, ale bądźmy szczerzy, nawet kiedy konsolowi potentaci byli bardziej szczodrzy i dorzucali tytuły AAA, też nie były to nowości. Z miesiąca na miesiąc jest coraz lepiej i o ile chłopaki (i dziewczyny) z HUMBLE BUNDLE tego nie pokpią, to – będąc szczęśliwym subskrybentem ich usługi – zrezygnuję z opłacania abonamentu na PS4.
Mam nadzieję, że nie zanudziłem Was na śmierć tymi pochwałami pod adresem HUMBLE BUNDLE, a wprost przeciwnie – zachęciłem do rozważenia tej opcji. Oczywiście, HUMBLE MONTHLY skierowane jest do odbiorcy o określonych cechach – takiego, który nie podąża za nowościami, ostrożnie przygląda się trendom i po prostu lubi gry niezależne. Gracze posiadający niezbyt gruby portfel z pewnością docenią fakt, że za niewielką opłatą otrzymają masę bardzo dobrych i uznanych gier z sektora indie, plus kilka solidnych pozycji AAA. Gier, których – trzeba to ponownie podkreślić – nikt im nie odbierze, kiedy stwierdzą, że płacić za HUMBLE MONTHLY dalej nie chcą bądź ich – na przykład – „w tym miesiącu nie stać”. Tak więc, Drodzy Czytelnicy i Przyjaciele Grastroskopii ;-) Wam zostawiam wybór u kogo wolicie – co miesiąc – zostawić parę złotych, a sam zabieram się za ogrywanie tytułów z najnowszej paczuszki. :-)
P.S. Za powyższy tekst nikt mnie zapłacił a wprost przeciwnie, sam płacąc wspomogłem charytatywnie swoimi kilkoma złotymi tą czy inną fundację. Fajnie jest się dobrze bawić, a przy okazji zapisać sobie kilka dobrych uczynków, które (może) zaprocentują gdzieś w okolicach Sądu Ostatecznego ;-)