Cykl ten zacząć muszę od gry kultowej. Gry, która cieszyła się naszym (podwórkowym – tak tak, to czasy kiedy instytucja „podwórka” była niesamowicie istotna w życiu młodego człowieka) bezgranicznym uwielbieniem. Tytuł ten wydany przez MicroProse Software w roku 1988 zawładnął naszymi umysłami na całe lata. Śmiem twierdzić, że nigdy wcześniej i nigdy później nie pojawiła się równie doskonała piłka nożna na tej platformie. Microprose Soccer (bo o nim mowa) miażdżył całą konkurencję, która przy nim wyglądała jak z innej epoki. Epoki kamienia łupanego. Tytułem, który wzbudzał podobne emocje był dopiero Sensible World of Soccer (na Amidze) wydany 4 lata później i nawet tu mam wątpliwości, czy emocje nie były większe przy staruszku z C-64.
Gra szybko stała się hitem, a każdy z nas katując ją całymi dniami dążył do doskonałości. Do dziś pamiętam ruchy joysticka jakie należało wykonać, żeby wyprowadzić idealną akcję ataku z rogu pola karnego. Akcję, która w 9 przypadkach na 10 kończyła się bramką. Kiedy wszyscy już opanowali podstawy gry rozpoczął się dość dziwny podwórkowy wyścig o to kto potrafi wbić najwięcej bramek Omanowi – najsłabszej drużynie w grze. Nie pamiętam już swojego wyniku. Oscylował gdzieś w okolicach 20-0. Szybko jednak okazało się, że każdy z nas stał się specjalistą, a to kto jest prawdziwym mistrzem będziemy musieli rozstrzygnąć w inny sposób. W bezpośrednim starciu.
Microprose Soccer oferował możliwość zmierzenia się z komputerowym przeciwnikiem, ale również z kolegą. To czyniło z niego grę idealną – gromadzącą przed telewizorem całe hordy rywalizujących ze sobą dzieciaków. Nie raz mój pokój wypełniał się kolegami, którzy z wypiekami na twarzy śledzili zmagania kumpli z podwórka w kolejnym turnieju Microprose Soccer.
Widok z góry, zmienne warunki pogodowe (ach te niekontrolowane wślizgi na pół boiska na deszczu) i… powtórki! Nie jestem pewien, ale była to chyba pierwsza gra tego typu oferująca taką możliwość. Migające R w rogu ekranu, film przewijany na wstecznym do początku akcji i już oglądaliśmy jak to wsadziliśmy kumplowi bramę w ostatniej sekundzie meczu. Tekst, ani nawet najbarwniejszy opis nie jest w stanie oddać emocji jakie towarzyszyły tym zmaganiom. To były prawdziwe igrzyska, święto podwórkowego sportu.
To zabawne, ale do dziś kiedy pada przy mnie nazwa Commodore C-64 automatycznie w głowie pojawiają się obrazy z Microprose Soccer. Gra ta to dla mnie (i wielu mi podobnych) absolutna ikona, symbol epoki Commodore na moim podwórku. To jedna z tych gier, które wykuły we mnie instynkt gracza…
Dlatego jeśli pociąga was czar starych 8-bitowców i jakimś cudem nie widzieliście jeszcze Microprose Soccer polecam zainstalować emulator i choć z ciekawości zobaczyć czym tak bardzo podnieca się jeden z ordynatorów GRAstroskopii.
Nie pożałujecie!