No i proszę, znowu mamy weekend. No i są wakacje. Jest też korona(ś)wirus w powietrzu, ale to już chyba wszyscy Polacy mają głęboko w d. Taka nasza “ułańska fantazja”. A potem będzie płacz i wykupywanie papieru do dupy w sklepach.
Uff… Wzdycham ciężko, bo to był bardzo ciężki i pracowity tydzień – wspominałem już w ubiegłym Obchodzie tygodnia, że mam nową pracę i jestem trochę zaabsorbowany. Nie było więc za bardzo czasu na przyjemności. W tym oczywiście gry. Tak, zgadza się NIE skończyłem jeszcze The Last of Us Part II, ale jestem już przy samym końcu, ekhem “zabawy”. Zawziąłem się, bo chcę zamieścić na GRAstro jakiś dłuższy tekst o tej grze, a nie wypada pisać bez ujrzenia napisów końcowych. A tak swoją drogą! Nagraliśmy podcast o TLOU 2 do którego gorąco zapraszamy. Całość możecie odsłuchać pod TYM adresem.
Ostatnie dni minęło pod znakiem Cyberpunka 2077. Kilka dni temu pojawił się nowy gameplay. Mówiąc szczerze zaczynam się obawiać o… wymagania sprzętowe tej produkcji. Chyba trzeba będzie wymienić kartę graficzną. Dlaczego? Na ostatnim pokazie CP 2077 działał płynnie w 60 klatkach na sekundę w rozdzielczości Full HD (tylko!!) na mocarnej karcie graficznej… GeForce RTX 2080Ti z włączonym DLSS (czyli nominalna rozdzielczość była niższa). Masakra. Miejmy nadzieję, że REDzi poprawią optymalizację CePa, bo jakoś nie mam ochoty sięgać do kieszeni i lekką ręką wydać 2,5-3K cebulionów na nową kartę graficzną – a pewnie tyle będzie kosztować RTX 3070. Co do samej gry. Nadal nie mogę przeboleć, że jest tylko w trybie FPP. Wolałbym tryb TPP, ale jak widać nie można mieć wszystkiego. Bardzo podoba mi się natomiast fakt, że wybierając jedną z trzech ścieżek rozwoju czeka nas zupełnie inny początek rozgrywki. Miejmy nadzieję, że w listopadzie w końcu zagramy w Cyberpunka. Tymczasem odświeżam sobie podręczniki do CP 2020 wraz z dodatkami. Lata temu grało się z przyjaciółmi w „papierowego” CePa. A tak na marginesie pierwszy raz na naszym blogu o CP 2077 wspominaliśmy ponad osiem lat temu. Ależ ten czas leci!
No, ale wróćmy do trwającego weekendu. Za oknem ciepełko, ale trochę się chmurzy. Zostajemy zatem w domowych pieleszach i nie wałęsamy się po dworze. Szczególnie, że NADAL w kraju panoszy się koronawirus, o czym chyba ten nasz beztroski naród powoli zapomina. W sklepach zero reżimu, ludzie nie trzymają dystansu. Część osób nie nosi maseczek. Co ciekawe najbardziej krnąbrni pod tym względem są nastolatki. Gówniarze latają bez “namordników”, a jeśli zwrócić im uwagę to pyskują. Powinno się ich pod ścianą kijami pałować do omdlenia!
Siedzimy zatem w domu. Ja oglądam nowy serial Warrior Nun, a moją lekturą jest drugi tom cyklu Starfire.