web analytics

«

»

Life Is Strange – podsumowanie serii (bez spoilerów)

Life is Strange, 2015, Dontnod Entertainment, Square Enix

Life is Strange, 2015, Dontnod Entertainment, Square Enix

O Life Is Strange pisałem i mówiłem już niemało, zarówno na łamach Grastroskopii, jak i w naszych podcastach. Dlatego w niniejszym tekście postaram się, w możliwie zwięzły sposób, podsumować całość i podzielić się uczuciami z jakimi pozostawił mnie finał tego interaktywnego serialu. Przede wszystkim, po raz sam-już-nie-wiem-który muszę pochwalić twórców, za to, jak wiele subtelnych – obok tych na pierwszy rzut oka „oczywistych” – wskazówek porozmieszczali w różnych miejscach na przestrzeni wszystkich pięciu epizodów. Mówię tu zarówno o dwuznacznie brzmiących liniach dialogowych, jak i „artefaktach” wizualnych, na bazie których, wkładając w to niemało wysiłku i robiąc solidny „research”, fani Life Is Strange konstruowali masę teorii „genialnych, zwariowanych i takich sobie”.

Wplatając w historię Max imponującą ilość wszelkiej maści nawiązań do popkultury – ze szczególnym wskazaniem na dzieła, które na chwilę obecną tworzą niejako kanon opowieści o, szeroko rzecz ujmując, podróżach w czasie (z „Efektem motyla”, „Powrotem do przyszłości” i „Dniem Świstaka” na czele) – twórcy gry otworzyli szerokie pole do popisu dla wyobraźni fanów gry. Wiadomym było, że nie wszystkie z tych teorii mogły się sprawdzić w finale. Większość z nich przeczyła przecież sobie nawzajem. Liczne ze wskazówek, jak się okazało, zawiodły graczy w ślepą uliczkę a masa drobnych wątków pozostała niewyjaśniona i nawet po zakończeniu będzie dalej rozbudzać ich fantazję. I nawet jeśli spośród wielu wersji, w jakie mogła ułożyć się ta opowieść, nie znajdzie się wariant, który by Was w pełni satysfakcjonował, to i tak wypada schylić czoła przed specami z DOTNOD. Przyczynili się bowiem do powstania dzieła, o którym gracze chcą dyskutować i interpretować każdy detal – nawet jeśli główny wątek został definitywnie zamknięty. Jednak, czy na pewno?…

Life Is Strange, Odcinek 5, PC

Life Is Strange, Odcinek 5, PC

O samej fabule, już jako całości, mógłbym gadać bez końca. Zacznę jednak może od tego, że specom z DONTNOD udało się wybrnąć niesamowicie zgrabnie z pułapek paradoksów czasowych, jakie zazwyczaj stawiają przed twórcami historie o podróżach w czasie. Zastosowane tu patenty i pomysły, otworzyły furtkę do licznych wolt fabularnych, które rozplatają – zdawałoby się – niemożliwe do rozwiązania dylematy związane z powstaniem wspomnianych wyżej paradoksów. Sam, przez kilka chwil po zakończeniu gry, starałem usilnie znaleźć jakiś kiks w biegu wydarzeń i czasoprzestrzennych zawirowań, ale wydaje się scenarzyści wybrnęli z tego bezbłędnie. Brawa i za to!

Jednak dużo większy aplauz należy się twórcom za wykreowanie, a raczej subtelne budowanie – z odcinka na odcinek -relacji pomiędzy parą głównych bohaterek – Chloe i Max. Z perspektywy czasu (nomen-omen) wydaje mi się, że cały ten czasoprzestrzenny „kocioł” i sprawa zaginięcia Rachel Ambers – choć kluczowe i niezwykle ważne w tej narracji – zostają zepchnięte w cień prostej, ale szczerze chwytającej za serce opowieści o przyjaźni dwojga osób. O odnawianiu dawnych relacji, zaufaniu i tym, jak wiele można poświęcić dla miłości. I czy warto. Dzięki temu nie tylko sam finał, ale w zasadzie każdy kolejny epizod, obfitował w ściskające gardło momenty i wymagające podejmowania trudnych decyzji chwile.

Life Is Strange, Odcinek 5, PC

Life Is Strange, Odcinek 5, PC

I tak doszliśmy do decyzji. Na przestrzeni tych pięciu epizodów niejednokrotnie byłem stawiany przed wyjątkowo trudnymi, z emocjonalnego punktu widzenia, wyborami. I od razu powiem – większość stawianych przed graczem wyborów ma za zadanie stworzenie odpowiedniej podbudowy pod relacje z postaciami, czy też stworzenie więzi na bazie odpowiednio pokierowanych dialogów. Podobny trik zastosowano ostatnio we Wiedźminie 3. Bywają też decyzje, które w sposób kosmetyczny wpływają na otoczenie, po podjęciu których zmienia się nieco „układ figur na szachownicy”. Jakkolwiek wynik gry jest tu z góry przesądzony i naprawdę istotna jest ostateczna decyzja, jaką podejmiemy w grze. Bałem się, że zostanę do tego zmuszony i dlatego miałem solidną zagwozdkę, kiedy okazało się, że perfidni twórcy Life is Strange przed takim właśnie wyborem mnie postawią. Zszedłem do kuchni. Wypiłem szklankę wody. Pogapiłem się tępo w ciemność październikowej nocy. Wróciłem po ekran i dokonałem wyboru. Było ciężko…

Wiem, że istnieje spore grono osób, czekających na pełen sezon Life Is Strange, lub oczekujących ostatniego werdyktu, który przekona ich do kupna gry, lub jej sobie odpuszczenia. Tym, którym zaświtała do głowy ta druga opcja radzę się mocno jeszcze raz zastanowić. W zalewającej nas w ostatnim czasie masie „seriali interaktywnych” Life Is Strange jest zdecydowanie produktem najlepszym, najbardziej przemyślanym i dopracowanym pod kątem fabularnym. Sama historia zrekompensuje – co bardziej wybrednym – niedostatki graficzne i kilka drobnych bugów, które napotkają w grze. A meandry tej opowieści i jej finał z całą pewnością nie pozostawi nikogo obojętnym.

Gorąco polecam!

Life Is Strange, Odcinek 5, PC

Life Is Strange, Odcinek 5, PC