Długo kazali na siebie czekać panowie z fińskiego studia Rival Games. Od premiery pierwszego epizodu gry The Detail upłynęło siedem miesięcy a deweloperzy byli w międzyczasie dość oszczędni w udzielaniu informacji, co do przewidywanego czasu premiery kolejnej części. Tak długi okres pozwalał jednak żywić nadzieję, że nowy odcinek interaktywnego serialu kryminalnego, wzorowanego – według twórców – na kultowej serii od HBO, The Wire, okaże się produktem dużo bardziej dopracowanym w stosunku do „pilota”.
Niestety, płonnymi okazały się owe nadzieje. Pod względem właściwej rozgrywki odcinek drugi, zatytułowany „From the Ashes” jest zdecydowanie bardziej ubogi od „Where the Dead Lie”. Jeśli chodzi o odcinek pilotażowy narzekałem trochę na zaimplementowane w nim, irytujące sekwencje QTE i spodziewałem się, że w przypadku kontynuacji mechanika za nimi stojąca zostanie zmodyfikowana. Nie byłem chyba jedyną osobą, której nie przypadło do gustu zastosowane wówczas rozwiązanie, albowiem twórcy postanowili poprawić te fragmenty gry po prostu… kastrując ją z wszelkich elementów zręcznościowych.
Nie narzekałbym na to zbytnio (albowiem nie mogę się nazwać wielkim fanem sekwencji QTE ), gdyby gra oferowała mi w zamian więcej rzeczy do zrobienia. Tymczasem przygodówkowych zagadek mamy tu, jak na lekarstwo. Nie ma mowy o jakichś szczególnie skomplikowanych łamigłówkach. Ba, momentów kiedy dane jest nam zrobić coś „na własną rękę” jest dokładnie trzy i wszystkie są tak banalne, że wręcz urągają inteligencji gracza. Tego typu rozwiązania kompletnie nie licują z faktem, że The Detail pretenduje do miana interaktywnego serialu kryminalnego. Krótko mówiąc, całość oczekiwanej od gracza aktywności opiera się na wybieraniu preferowanych opcji dialogowych i przeklikiwaniu się przez kolejne komiksowe scenki. Czasem zostajemy postawieni przed nieco trudniejszymi wyborami i to w zasadzie wszystko na co mamy wpływ w tej grze. Jaki będzie ich skutek i czy w ogóle będzie jakikolwiek skutek? W tym odcinku tego się nie dowiemy.
Tempo akcji również straciło sporo na impecie. W „Where the Dead Lie” zdarzały się momenty, które potrafiły podnieść tętno i działo się po prostu więcej. Grono bohaterów, których poczynaniami przyjdzie nam „kierować”, powiększyło się o funkcjonariuszkę Katelyn Hayes. Co z tego jednak, skoro z każdą z postaci spędzimy kilka minut, przebijając się przez pseudo-poważne dialogi i „rozwiązując” jedną łamigłówkę? Naprawdę, mam spore obawy, co dalszych losów tej serii, bo nawet w warstwie scenariusza widać tu spory regres względem odcinka pierwszego.
I na zakończenie słów kilka o warstwie technicznej. Cóż, i tu będę się czepiał. Ilustracje wyglądają na dużo bardziej niedbałe, nawet w porównaniu z tymi z pierwszego odcinka (a już tam raczej nie powalały na kolana). Gorzej jednak, że ci sami bohaterowie na dwóch różnych kadrach rzadko wyglądają podobnie. Możemy również zapomnieć o stosownych animacjach – na przykład, kiedy postać odbiera telefon w trakcie dialogu z innym bohaterem. Muzyka za to pojawia się w losowych momentach, kompletnie nie przystając do tego, co się dzieje na ekranie. Animacja postaci jest po prostu żałosna a do tego pojawiają się naprawdę kuriozalne bugi.
Przyznam, że straciłem nadzieję na jakieś twórcze rozwinięcie tej serii. Przykro, że deklaracje twórców i długi okres dewelopingu drugiego epizodu nie znalazły pokrycia w jakości tego, co oferuje „From the Ashes”. Na chwilę obecną wstrzymam się jeszcze z ostatecznym werdyktem, choć kredyt zaufania panowie z Rival Games mocno nadszarpnęli. O ile odcinkiem pierwszym przykuli moją uwagę, drugi sprawił, że raczej nie będę z niecierpliwością wypatrywał kolejnego. Jeśli ów w ogóle powstanie.