web analytics

«

»

Zagadkowy Rezonans

Res_Cemetery_Panorama

Wadjet Eye Games na mapie wydawców indie zaznaczył się między innymi świetną produkcją Gemini Rue. Doktor wujo przeprowadził już wiwisekcję ich ostatniego dzieła, czyli Primordii. Gra została przyjęta bardzo ciepło. Jednak dość o niej, trzeba przedstawić mniej eksponowaną, ale równie ciekawą produkcję, czyli Resonance. Na pierwszy rzut oka klasyczny point and click z grafiką w niskiej rozdzielczości. Jednak przy bliższym kontakcie okazuje się czymś więcej…

Po kliknięciu na New Game pokazują nam się cztery plansze z zegarami. Można śmiało nazwać to tutorialem wprowadzającym nas w mechanizmy, którymi będziemy się później  posługiwać. Dla starych wyjadaczy będzie to bułka z masłem. Po kolei poznajemy głównych bohaterów – Eda, Anne, Raya i Benneta. Ed pracuje w ośrodku badawczym Juno, Ray jest dziennikarzem śledczym, zaś Bennet w polu zawód wpisuje detektyw. Kim jest Anna, lepiej nie wyjaśniać, dla dobra graczy, którzy jeszcze nie mieli możliwości przejścia gry. Jedyne co można zdradzić, że spotyka przypadkowo Eda w pociągu metra. Poznajemy bardzo ogólnie każdą postać, ich charaktery a czasem lęki. To łagodne preludium szybko przeradza się w hitchcockowskie trzęsienie ziemi – w tym przypadku jest to potężna ekplozja labolatorium w którym pracuje Ed. Tak oto zaczyna się prawdziwe wyzwanie. Interakcja z otoczeniem i postaciami chyba nie może być tutaj bardziej intuicyjna – używanie przedmiotów metodą drag and drop, niczym w każdej wersji okienek, nie może przecież sprawiać trudności. Jednak szybko dostrzegamy opcje w lewym górnym pasku – LTM i STM. Cóż to jest? Otóż są to skróty – Long Term Memory i Short Term Memory. Nasze postacie zapamiętują bowiem niektóre wydarzenia i sięgają po nie później w celu posunięcia akcji do przodu. O ile w przypadku LTM nie jest to problem, gdyż wszystko dzieje się automatycznie i nic nie znika, o tyle STM wymaga już naszej ingerencji. Przykładowo, możemy zaznaczyć drzwi i „przeciągnąć” je do zakładki STM. Następnie, przy rozmowie z postacią która prawdopodobnie ma klucz lub może nam pomóc je otworzyć, klikamy na nie z paska. Oczywiście leniwi mogliby od razu uwzględnić wszystkie interesujące punkty na planszy i mieć problem z głowy. Niestety, wszystkiego, nawet na krótko nie uda nam się spamiętać. Okrągła dziesiątka to maksymalna liczba rzeczy, które możemy uwzględnić. Mechanizm jest bardzo dobrze zrobiony i już po paru minutach jego używania gracz czuje się jak ryba w wodzie; lecz tu liczy się nie tylko pomysł, ale również jego wykonanie. Czasami jesteśmy zmuszani do szybkiego działania, i jeżeli nie zmieścimy się w „widełkach” czasowych nie zobaczymy zwykłego napisu Game Over. Zamiast tego widzimy, niczym na taśmie VHS szybki powrót do momentu w którym musimy się tym razem postarać lepiej – wygodne rozwiązanie, zwłaszcza w dalszej części gry.

Szukając natchnienia…

Dobrze, zajmijmy się teraz samą esencją, czyli tym, jak Resonance wypada na tle innych przygodówek. Na sam początek kilka pozytywnych aspektów. Losy czterech postaci, których wydawałoby się nic nie łączy, zostały ze sobą bardzo ładnie splecione, a dialogi pomiędzy nimi umiejętnie rozwijają linię fabularną i zasługują na szczerą pochwałę. Co ciekawe, dostajemy możliwość ich grupowania, co jest niezbędne przy poruszaniu się po całym mieście w poszukiwaniu wskazówek. Dla przykładu – gdy będziemy chcieli pobuszować po komisariacie policji, nie dostaniemy się dalej niż do biurka przy wejściu. Jedynie detektyw Bennet będzie mógł bezproblemowo się po nim poruszać. Zależnie od stopnia trudności danej zagadki będziemy potrzebowali określonej liczby osób do jej rozwiązania. Teraz nadeszła pora na opisanie drugiej, bardzo pozytywnej rzeczy, czyli zagadek. Podczas rozgrywki poświęcimy im dużo czasu, a ich poziom trudności jest naprawdę szeroki. Otwarcie drzwi za pomocą odpowiedniego ułożenia kabelków, dekodowanie szyfrów czy hackowanie komputerów, to tylko kilka z nich. Ich rozpiętość tematyczna jest naprawdę doskonała, nie ma tutaj żadnych zapychaczy i pójścia na łatwiznę. Plansze są zaprojektowane na tyle dobrze, że nie będziemy zmuszani do krążenia w kółko jak po rondzie w poszukiwaniu tej jednej wskazówki. Miłośnicy używania wszystkiego na wszystkim poczują się tutaj więc nieco ignorowani – świat przedstawiony w Resonance jest bowiem poukładany i logiczny. Można nawet śmiało założyć, że stanowi dobre wprowadzenie dla tych, którzy nigdy nie próbowali grać w żadną oldschoolową przygodówkę. Co więcej, idąc za ich przykładem, mamy w Resonance system punktów mówiących nam, jak daleko posunęliśmy się w rozgrywce. Oczywiście jeśli coś pominęliśmy podczas naszej zabawy, na końcu gra nas o tym poinformuje.

Graficznie Resonance prezentuje się naprawdę ładnie. Niska rozdzielczość nie przeszkadza – widać ile pracy włożono przy tworzeniu każdej z plansz. Dostrzec można tu wiele drobnych detali, których naprawdę trudno nie docenić. Muzycznie jest również całkiem w porządku; wprawdzie nie jest tak dobrze jak w przypadku wspomnianego na początku Gemini Rue, lecz tło dźwiękowe pomimo wszystko spełnia swoją rolę dosyć dobrze. Aktorzy podkładający głos również wykonali kawał solidnej roboty – udało im się tchnąć w odgrywane postacie sporo życia. Szczególnie podobał mi się Bennet, który jak doświadczony gliniarz starał się zawsze kontrolować sytuację.

Znowu padł serwer grastro, na szczęście moje drugie imię to haxor.

Skoro była już beczka miodu, to teraz pora na odrobinę dziegciu. Postaciom przydałoby się odrobinę więcej klatek animacji. Poruszają się moim zdaniem nieco sztywno,  lecz może jest to moje czysto subiektywne odczucie. Teraz druga, najgorsza rzecz – Resonance jest po prostu za krótkie. Bardziej odczuwalne jest to w sferze samej fabuły aniżeli zagadek. Wydaje się, że zakończenie nadchodzi zbyt szybko. Wystarczyłoby je odrobinę oddalić od gracza, dać mu czas na „przetrawienie” całości, a było by o niebo lepiej. Podobnie postacie – są wprawdzie dość ciekawe, jednak brakuje im przysłowiowej kropki nad i. Naprawdę szkoda.

Reasumując – owoc pięcioletniej pracy prezentuje się naprawdę interesująco. Resonance, choć skromna pod względem długości, nadrabia dobrymi zagadkami, ciekawymi postaciami i fabułą, która autentycznie wciąga. Na sam koniec można jeszcze dodać, że gra posiada dwa zakończenia – dobre/złe? Tak naprawdę ciężko powiedzieć, przekonajcie się sami.