web analytics

«

»

Valve idzie z duchem czasów

zielone światło dla wszystkich kreatywnych...

Ostatnimi czasy pojawia się u nas dość dużo informacji o firmie Gabe’a Newell’a. Domyślam się, iż dla dr CarnAge’a zachowanie to może wydawać się co najmniej podejrzane, ale cóż zrobić, skoro amerykańska firma raz za razem podejmuje kroki, koło których po prostu nie można przejść obojętnie. W tym konkretnym przypadku chodzi o coś, co ostatnimi czasy stanowi istny boom, stając się powoli poważną konkurencją dla wielkich wydawców rządzących rynkiem od wielu lat. Chodzi oczywiście o produkcje spod znaku indie, które powstają w ilościach tak zmasowanych, że nie sposób ich nie zauważyć.

Nie sposób również nie zauważyć potencjalnych zysków, które można osiągnąć zajmując się ich sprzedażą. Dokładnie tak samo musiał pomyśleć Newell, ponieważ postanowił wprowadzić do swojej platformy dystrybucyjnej nowy dział, a w zasadzie mechanizm, który ma mu w tym dopomóc. O czym mowa? Oczywiście o Steam Greenlight. Zanim jednak opowiem na jakiej zasadzie ma to działać i czym to się w ogóle je, trzeba zaznajomić się z podstawami publikowania pozycji na Steamie od strony developera.

Nie chcę wdawać się tu w szczegóły, bo w sumie nudne formularze i umowy chyba nikogo specjalnie nie interesują, przejdę więc do kwestii najważniejszej. Podstawową rzeczą, którą każdy developer musi otrzymać, aby opublikować swoją grę na Steamie, jest tzw. Steam Approvement. Upraszczając, jest to decyzja steamowskiej komisji oceniającej jakość gry, ogłaszająca wszem i wobec, że dana pozycja stoi na wystarczającym poziomie, aby mogła zostać opublikowana.

W przypadku gier AAA, pochodzących od wielkich deweloperów i wydawców nie ma w sumie problemu, ponieważ te pojawiają się na Steam dość rzadko, poza tym zawsze prezentują poziom jakościowy potrzebny do publikacji. Zupełnie inaczej jest w przypadku pozycji wyprodukowanych przez mniejsze studia, lub nawet przez osoby indywidualne. Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, ale miesięcznie zgłoszeń na Steam jest takie zatrzęsienie, że czas rozpatrzenia danej pozycji przez wcześniej wspomnianą komisję, może trwać nawet kilka miesięcy. Właśnie tutaj z pomocą przychodzi Steam Greenlight.

koniec kilometrowych kolejek...

Najprościej mówiąc, jest on systemem głosowania dla steamowskiego community. Developer dodaje swoją grę do systemu, a użytkownicy mogą oddawać na nią głosy. Co ciekawsze, gra nie musi być wcale ukończona. Może być nawet w początkowym cyklu produkcyjnym, byle by materiały z niej publikowane,  jak najlepiej odzwierciedlały końcowy produkt. Jeżeli dana produkcja zdobędzie określone zainteresowanie (nie ma tu jakiejś konkretnej, wymaganej ilości głosów) automatycznie wskakuje na początek wielgachnej kolejki oczekujących. Oczywiście sam proces zatwierdzania nadal obowiązuje, jest on jednak dość mocno uproszczony i sprowadza się głównie do kwestii technicznych. Dodatkowym plusem dla małych developerów jest również kwestia możliwości budowania community dla swojej gry, praktycznie od samego początku jej developingu.

Strasznie się cieszę, że w końcu doczekałem czasów, w których małe, niezależne pozycje mogą ujrzeć światło dzienne i że istnieją ludzie, którzy im to ewidentnie ułatwiają. Złośliwi pewnie powiedzą, że cały ten Greenlight ma za zadanie jeszcze bardziej pomóc w nabijaniu kasy przez Gabe’a. Oczywiście, że tak. Zgadzam się w całej rozciągłości. Jeśli tylko przy pomocy swojej platformy pomaga on ludziom, którzy w inny sposób nie mieli by nawet co marzyć o wydaniu własnej gry, może sobie napychać kieszenie do woli.