web analytics

«

»

Valve, błagam, nie spieprz tego!

ValveNigdy nie byłem jakimś wielkim fanem Valve. Dalej takim nie jestem, ale przyznaję, że ściskam kciuki za sukces Gabe’a Newella i spółki. Czekam aż wreszcie oficjalnie zaprezentują Steamboksa., o którym w ostatnich miesiącach tak wiele się mówi, i przy okazji modlę się do najmroczniejszych bóstw, by tego nie schrzanili.

Nowa generacja zbliża się krokami tyleż wielkimi, co i nieco chwiejnymi. Wii U ewidentnie nie potrafi powtórzyć spektakularnego sukcesu swojego poprzednika – najwyraźniej tamta formuła się przejadła i dodanie do niej tabletopada nie wystarcza na wskrzeszenie Wiimanii. O nowym Xboksie coraz głośniej mówi się, że będzie musiał być cały czas podpięty do sieci. Jeśli te informacje się potwierdzą, nie tknę go kijem, choć ciągle mam nadzieję (w końcu ta umiera ostatnia), że casus Diablo, SimCity czy Assassin’s Creed dał Microsoftowi do myślenia i „always on” okaże się tylko plotą. PlayStation 4 ma u mnie kredyt zaufania, ale póki co Sony nic wielkiego nie pokazało (ba, nawet samej konsoli), więc podchodzę do czwórki z pewną ostrożnością.

Steambox natomiast to coś, co budzi u mnie spore nadzieje. Jeżeli Valve uda się wypuścić na rynek urządzenie, w którym konsole i pecety spotkają się w pół drogi, to będzie naprawdę znakomicie. Biblioteka, sklep i system społecznościowy Steama zintegrowane z nowoczesnym interfejsem oraz porządnym sprzętem, nie nastawionym na wieczne grzebanie w środku i wymienianie komponentów. Dodajmy do tego przyzwoicie zaprojektowany kontroler i wszystko zaczyna wyglądać naprawdę pięknie. I tu pojawiają się moje obawy. A właściwie jedna główna obawa – sam Steam.

Kwestie oprogramowania Steamboksa pozostają dość mgliste, póki Valve trzyma wszystkie szczegóły w tajemnicy. Można jednak z całą pewnością założyć, że konsolopecet Newella i spółki będzie najbardziej jak to tylko możliwe zintegrowany ze Steamem. Tylko, że jeżeli to się ma udać, to ta platforma nie może wyglądać tak jak obecnie. Bo dziś jest stanowczo zbyt kiepska, by mogła stanowić poważną alternatywę dla wygodnych, intuicyjnych i niezawodnych interfejsów konsol. Oczywiście pecetowcy siłą rzeczy musieli się przyzwyczaić, ale to paradoksalnie chyba największy problem tego systemu – brak poważnego konkurenta (z litości przemilczę Origin) to też brak motywacji do poprawek. A tych Steam potrzebuje, jeśli ma powalczyć z nowym wcieleniem PS Network i Xbox Live, oj potrzebuje…

Steam 3

Temporarily unavailable, permanently frustrating

Na początek kwestie wizualne. Steam jest brzydki. Może nie paskudny jak noc listopadowa (lub grudniowa, lub marcowa, lub kwietniowa – od pół roku każda cholerna noc w tym kraju wygląda równie brzydko), ale zwyczajnie nieciekawy. Jest szaroburym okienkiem w Windowsie (lub dla tych czterech osób, które zainstalowały go na innych systemach – w Ubuntu albo na Maku) i nie dostrzegam żadnego konkretnego pomysłu, który kryłby się za jego designem. Gdyby jeszcze chociaż był funkcjonalny, ale gdzie tam. Pełno tam list, tabelek, zakładek – nigdy nie mogę znaleźć tego, czego szukam. I do tego pracuje stanowczo zbyt wolno – mam całkiem porządnego peceta, nie jakiś hi-end według dzisiejszych standardów, ale zupełnie przyzwoita maszyna – i Steam działa na nim mniej więcej tak dobrze jak Android 2.3 na moim przedpotopowym smartfonie. I nie jest to synonim dla „rewelacyjnie”.

Steam 1

Chwilowa niedyspozycja

Ale hola, hola! Przecież jest słynny Big Picture Mode – mógłby ktoś zaoponować. No jest i to nawet całkiem chwalony. Szkoda, że nie działa – za każdym razem jak próbuję go uruchomić, aplikacja Steama mi się wysypuje. I nie jestem w tym odosobniony – wystarczy poszukać w Google by przekonać się, że osób mających problem z tym wspaniałym wynalazkiem nie brakuje. Ale żeby tylko z Big Picture Mode były kłopoty, to jeszcze byłoby do przełknięcia – niestety, nie ma tak lekko. Zalogowanie się do drugiego profilu, jeśli jesteście w trybie offline? Zapomnijcie, trzeba restartować program. Uruchomienie gry w tymże trybie offline po ściągnięciu aktualizacji? Bez szans, trzeba zostać online, odpalić grę, poczekać aż update się zainstaluje, wyłączyć grę, przejść w offline, włączyć grę ponownie. No absurd. Choć to i tak szczyt powagi i rozsądku przy komunikatach o błędach. To jest crême de la crême steamowych głupot. Zdarzało się, że program informował mnie, że nie mogę uruchomić gry bo „serwery Steam są chwilowo zajęte”. Pamiętam jak mnie to zawsze wkurzało. Zapłaciłem za tę cholerną grę, więc owszem, powinny być zajęte… zajęte mną! Albo „ta gra jest obecnie niedostępna, spróbuj później”. Eat dick, nie mam zamiaru niczego próbować później, chcę zagrać T-E-R-A-Z! Legendą już wśród moich znajomych obrosło okienko wyświetlające komunikat o tym, że Steam nie działa i trzeba go uruchomić ponownie, by grać w grę. Co w tym takiego niezwykłego? Ano informacja ta pojawia się po odpaleniu gry… przez Steam. Od pewnego czasu jestem już święcie przekonany, że pracownicy firmy projektują te okienka w ramach jakichś wewnętrznych zawodów, kto wymyśli głupszy, bardziej bezsensowny komunikat o błędzie. Poza tym notorycznie mamy problemy z łącznością ze Steam Community w Left 4 Dead 2, a to przecież cholerna gra Valve! Zwykła przyzwoitość wymaga, by chociaż to działało bezbłędnie!

Steam 2

Aha. W takim razie przepraszam, że przeszkadzam.

Tak można by wymieniać jeszcze trochę. Steam to niewątpliwie dobrodziejstwo od Valve dla pecetowych graczy, ale jeśli ma być „twarzą” Steamboksa, który z kolei ma powalczyć o miejsce w salonie z nowym Xboksem i PlayStation 4, to przed ekipą Gabe’a Newella mnóstwo pracy nad mniejszymi i większymi poprawkami. Już interfejsy X360 i PS3 są nieporównywalne ładniejsze i bardziej funkcjonalne, niż Steam, a przecież konkurencja nie śpi (a następny X z pewnością będzie ładne, kafelkowe menu). Nie mówiąc już nawet o tym, że Trzystasześćdziesiątka, najbardziej wadliwa konsola we wszechświecie, przez pięć lat użytkowania zawiesiła mi się mniej razy, niż Steam wywala błędów w ciągu przeciętnego miesiąca. A PlayStation? Ostatnią zawieszoną konsolę stacjonarną Sony zanotowano chyba w 64′. Gdybym usiadł wygodnie rozparty na fotelu przed telewizorem w salonie, z piwem w jednej ręce, padem w drugiej i paczką chipsów na stole tuż obok i w pełnej gotowości do relaksującej sesji odpalił Steamboksa, i działy by się takie rzeczy jak opisałem akapit wyżej, to jak Boga kocham, wypierdzieliłbym to badziewie na orbitę w trybie natychmiastowym…

Steam 4

Na Steamie dzień jak co dzień

…miejmy jednak nadzieję, że do takich dantejskich scen nie dojdzie. Valve to poważna firma, a Steambox to ciekawy projekt będący dla niej wielką szansą, więc liczę że przemyśleli go dokładnie i wszystko będzie dopięte na ostatni guzik, gdy sprzęt trafi do sklepów. Błagam Gabe, nie spieprz tego i pokaż dziadkom z Sony i MS jak powinna wyglądać nowa generacja.